- Po strzelonej bramce niepotrzebnie się cofnęliśmy i straciliśmy właściwy rytm. Przestaliśmy kontrolować sytuację na boisku, dlatego przeciwnik zaczął dochodzić do głosu. Stąd te trzy gole - powiedział Marcin Kamiński.
Lech zachował pozycję lidera, ale po raz pierwszy za kadencji Macieja Skorży przegrał u siebie. Jak to wpłynie na morale zespołu? - Zdajemy sobie sprawę, że ten wynik to wielki zawód. Porażka 1:3 na własnym stadionie nie powinna mieć miejsca, zwłaszcza że to my prowadziliśmy. Na takie rzeczy po prostu nie można sobie pozwalać - dodał defensor.
[ad=rectangle]
Wszyscy jednak w obozie Kolejorza podkreślają, że spuszczanie głów w takim momencie byłoby samobójstwem. - Nie jest oczywiście łatwo o tym niepowodzeniu zapomnieć, ale już w środę gramy kolejny mecz i trzeba się do niego odpowiednio przygotować - zaznaczył Kamiński.
Do postawy środkowych obrońców wicemistrza Polski kierowano w niedzielę sporo pretensji. - Jeśli chodzi o pierwszego gola, to piłka przeleciała mi między nogami. Być może powinienem szybciej doskoczyć i zareagować, ale to są ułamki sekund, poza tym Patryk Tuszyński uderzył bardzo dobrze. Jestem zły przede wszystkim dlatego, że straciliśmy trzy bramki. Nie ma jednak sensu wytykać indywidualnych pomyłek. Wszyscy odpowiadamy za to co się dzieje i to spotkanie pokazało, że wiele musimy poprawić - zakończył Kamiński.