Przemysław Trytko: To jest piękno piłki

Dzięki bramce w doliczonym czasie gry kielczanie zrobili ważny krok w kierunku utrzymania. Czy zwycięstwo z Piastem Gliwice poprawi atmosferę wokół Korony?

Sebastian Najman
Sebastian Najman
Przed meczem przypominano, że Przemysław Trytko czeka na gola od 12 grudnia. Napastnik Korony przekonywał, że spokojnie podchodzi do całej sytuacji i wierzy, że w końcu przyjdzie przełamanie. - Cieszę się, że koniec końców wygraliśmy. Ta bramka daje mi pełnię. Czasami jak się strzela, a nie ma zwycięstwa to nie ma pełnej radości. Zrobiliśmy ważny krok i koncentrujemy się na kolejnych meczach - powiedział.
Czy przerwanie strzeleckiej niemocy wpłynie jakoś specjalnie na samopoczucie 27-latka? - Ta bramka nie zmieniła nic jeżeli chodzi o wiarę we własne możliwości. Nie uważam się za Messiego i nawet gdybym nie strzelił nie miałbym o sobie jak najgorszego zdania. Miło się strzela bramki, okres gdy nie strzelam jest dla mnie smutny.

Korona musiała się mocno napracować, aby sięgnąć po komplet punktów. Nie byłoby tego zwycięstwa gdyby nie odrobina szczęścia. - W pierwszej połowie prowadziliśmy, ale Piast też miał swoje sytuacje. Druga zaczęła się dużą przewagą Piasta, później mieliśmy swoje okazje, coś zaczęliśmy tworzyć. Wpadło w takich okolicznościach jakich wpadło, ale teraz gdy emocje opadły możemy powiedzieć, że to jest piękno piłki. Emocje się kumulują i wszystko wybucha w jednym momencie - komentował Trytko.

Złocisto-krwiści mają w swoim dorobku 24 punkty. O pewnym utrzymaniu nie ma jeszcze mowy, ale droga do realizacji tego celu jest otwarta. - Zobaczymy jak inni pograją. Złapaliśmy oddech, ale nie mamy pewności i nie możemy podnieść nóg do góry, trzeba jeszcze być w naprężeniu. Został tydzień ligi, najlepiej wygrać dwa mecze.

Były gracz między innymi Arki Gdynia, podobnie jak pozostali zawodnicy Korony, przez dużą część piątkowego spotkania nasłuchał się wielu komentarzy pod swoim adresem od obecnych na Kolporter Arenie kibiców. Ich negatywne nastawienie zmieniło się, gdy Trytko otworzył wynik. - Niech gwiżdżą, a kto chce klaskać niech klaszcze, zostawiam im wybór - przekonuje na koniec.

Lukas Klemenz: Graliśmy do końca i to się opłaciło

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×