W niedzielnym meczu 35. kolejki T-ME Biała Gwiazda przegrała z Legią w Warszawie po golu Jakuba Rzeźniczaka, który zamienił na bramkę dośrodkowanie Tomasza Brzyskiego z rzutu wolnego. Problem w tym, że Michał Buchalik nie mógł interweniować przy strzale "Rzeźnika", ponieważ zablokował go będący na spalonym Marek Saganowski.
[ad=rectangle]
To zdarzenie umknęło sędziom, ale to trzeci błąd arbitra na korzyść Legii w trzecim kolejnym spotkaniu Wisły z Wojskowymi. W jesiennym meczu w Krakowie Orlando Sa dał mistrzom Polski prowadzenie z wyraźnego spalonego, a w pierwszym wiosennym pojedynku w Warszawie Michał Żyro wpisał się na listę strzelców po zagraniu piłki ręką.
- Nie można zwalać wszystkiego na błędy sędziów i brak szczęścia, bo mieliśmy swoje sytuacje albo dobry wynik, więc powinniśmy doprowadzić do zwycięstwa, ale boli mnie to, co się mówi. Owszem, to było trudne do wychwycenia, ale od tego są sędziowie, żeby w takich trudnych momentach byli dobrze ustawieni i odpowiednio ocenili sytuację. Mnie boli to, że eksperci mówią, że 99 na 100 sędziów nie odważyłoby się podjąć decyzji o spalonym. No to albo jest przepis o spalonym, albo go nie ma - mówi trener Wisły.
- Tak samo drażni mnie to "promowanie gry ofensywnej" i stosowanie przywilejów w tym kierunku. Jeśli jest spalony, to jest spalony! Po to są przepisy, żeby ich przestrzegać. To nas boli - kontynuuje opiekun Białej Gwiazdy, dodając: - Tak jak się mówi o zawodniku, który robi różnicę albo o bramkarzu, który wybroni sytuację nie do obronienia, to po to są sędziowie, żeby w kluczowych momentach podejmowali prawidłowe decyzje.
Interwencja polskiego zawodnika doceniona: