Stowarzyszenie Kibiców Pogoni Szczecin wraz z nieoficjalnymi serwisami klubu organizują pożegnanie Radosława Janukiewicza i Maksymiliana Rogalskiego w sobotę przy Twardowskiego. Inicjatywa godna zauważenia i potrzebna. Tylko, że możliwości jeszcze godniejszego podziękowania wieloletnim reprezentantom Pogoni było wiele i żadna nie została wykorzystana.
[ad=rectangle]
Czwartek, informacja jakich wiele w trakcie okresu przygotowań, bo końcówkę sezonu w wykonaniu Pogoni można traktować jako preludium do letnich treningów. Drużyna walczy o nic, a grupa mistrzowska w stolicy Pomorza Zachodniego jest nazywana grupą sparingową. Klub wystawił na listę transferową czterech zawodników. To Janukiewicz, Rogalski, Michałowie Koj i Janota. Teoretycznie mogą zostać, ponieważ ich kontrakty są ważne, ale trudno się spodziewać, że założą nowy "klub kokosa".
Janota opuszcza Szczecin po kilku miesiącach. Koj był w szatni dłużej, ale nie przebił się na dłużej do składu i świadomości kibica. Ale Janukiewicz i Rogalski to duet, który jako jeden z nielicznych wpisał się w całą erę odbudowy Pogoni, wraz z nią awansował do T-Mobile Ekstraklasy, wraz z nią rozegrał pierwsze, trudne sezony w elicie.
Sportowo decyzje są kontrowersyjne, ale można je wytłumaczyć. Rogalski od dłuższego czasu nie podnosił jakości zespołu. Był albo solidnym ligowcem, albo wręcz hamulcowym. Nie błyszczał, spóźniał się za przeciwnikami, coraz bardziej uginał się pod naporem młodszych rywali do miejsca w składzie.
Janukiewicz nie miewał ostatnio tak spektakularnych występów jak pamiętne, pucharowe z Ruchem czy Jagiellonią, ale nadal potrafił ratować partnerom skórę i wyciągnąć kilka punktów. Zresztą praktycznie nie oddawał miejsca między słupkami i to nie ze względu na przeszłe dokonania, a solidną formę.
Trener Czesław Michniewicz gra va banque. Po dwóch miesiącach w klubie chce rewolucji kadrowej. Być może faktycznie otrzyma w zamian lepszych graczy, być może otrzyma potencjał kadrowy na europejskie puchary. Być może tak, a być może nie. Spekuluje się nieoficjalnie, że "Radek", bo tak mówią o nim kibice, psuł szatnię. Nie o wszystkim kibice mogli wiedzieć, a ostrego charakteru odmówić golkiperowi nie można. Sportowo decyzje są kontrowersyjne, ale mogą się obronić. Każdy trener ma swoją wizję. Na przypadek Janukiewicza wypada spojrzeć jednak nie tylko jak na bramkarza, ale także jak na ikonę odbudowanego klubu.
Młodzi kibice jeśli chcieli koszulkę Pogoni z nazwiskiem to chcieli Janukiewicza. To charakterny zawodnik ze łzami w oczach przeżył z nimi awans, finał Pucharu Polski. Nie bał się rozmów, zawsze stanął przed mikrofonem. Czasem może niepotrzebnie, w nerwach, jak w pamiętnym Elblągu. Janukiewicz między jednym a drugim bluzgiem mówił jednak słowa pamiętne: że chce wyjść na boisko jeszcze raz, że chce oddać kibicom pieniądze za wyjazd. Później zapowiadał, że zamierza zakończyć w Szczecinie karierę i zrezygnował nawet z intratnej propozycji transferu do Japonii. Nie będzie mu prawdopodobnie dane spełnić marzenia.
Wydawało się, że Pogoń nauczyła się żegnać ikony. Edi Andradina mógł zostać w klubie jako skaut, a jego numer został zastrzeżony. Robert Kolendowicz, może ikoną nie był, ale swoje w Szczecinie spędził i teraz jest asystentem trenera rezerw. Nawet Bartosza Ławę żegnano w lepszym stylu. Wydawało się, że cały region odrobił lekcję, bo nawet w niedalekim Świnoujściu Ensara Arifovicia żegnano kwiatami i brawami.
Tymczasem Janukiewicza wystawiono na listę transferową na pewno nie w ekstraklasowym stylu. Znienacka, nieelegancko. Michniewicz oznajmił to w szatni, dzień po ostatnim, domowym meczu. Żaden z odpalonego kwartetu nie mógł jeszcze raz poczuć atmosfery trybun. Grali młodzieżowcy, grał przypadkowy Vladimirs Kamess, ale dla Janukiewicza, Janoty i Rogalskiego miejsca na boisku w meczu z Jagiellonią Białystok zabrakło.
Tego samego dnia kibice zebrani na meczu rezerw komentowali sytuację w ostrych słowach. Lista transferowa Pogoni to nawet nie zaskoczenie, a szok.
Dlaczego ogłoszono ją w czwartek, a nie we wtorek, by trybuny mogły jeszcze raz pozdrowić ulubionego bramkarza. Dlaczego w tym tygodniu, a nie w poprzednim? Decyzja nie zrodziła się przecież w nocy ze środy na czwartek. Michniewicz tak obyty w świecie mediów wiedział doskonale, jak wielką sympatią i szacunkiem trybuny darzą "Radka". A skoro trener nie wiedział, to miał mu kto podpowiedzieć. Na rewolucję kadrową zanosiło się od dłuższego czasu.
Zamiast europejskiego pożegnania, wyszło prowincjonalne. Wrażenie ratują kibice, którzy w sobotę chcą jeszcze raz spotkać się na stadionie z Janukiewiczem i Rogalskim. Być może i klub zaproponuje jakąś ciekawą ceremonię, ale to wszystko po fakcie. Było tyle okazji na godne rozstanie i żadna nie została wykorzystana.
Sebastian Szczytkowski
#dziejesiewsporcie: Fantastyczna interwencja Cecha
Źródło: sport.wp.pl