Obaj piłkarze przywitali się z rybnicką publicznością w najlepszy możliwy sposób. Poza trafieniami, sprawiali także wiele problemów defensywie gości, pokazując przebojowość oraz nieustępliwość.
[ad=rectangle]
Pierwszego gola zdobył Paweł Mandrysz. W 6. minucie gry najszybciej dobiegł do odbitej przez Mikołaja Smyłka futbolówki i umieścił ją w siatce, wykazując się piłkarską cierpliwością. - Byłem trochę zaskoczony kozłem jaki piłka zrobiła i ciężko było mi uderzyć głową albo nogą. Wiedziałem, że mam trochę czasu i poczekałem, żeby strzelić wewnętrznym podbiciem. Na całe szczęści wpadło. Ponieważ w polu karnym panowało duże zamieszanie, poczułem ulgę, gdy piłka znalazła się w bramce - przyznaje 17-latek.
To za jego sprawą w 8. minucie spotkania mogło być 2:0. Od straty kolejnego gola Legionovię uchronił słupek. - Widziałem, że piłka wyląduje na słupku i nie zacząłem przedwcześnie świętować. Troszkę się nie dokręciła i nie zdobyłem ładnej bramki. Może uda się następnym razem - wierzy Mandrysz.
Marek Gładkowski nie zdołał pokonać bramkarza przyjezdnych w swojej pierwszej groźnej akcji. Tuż po przerwie był już bezbłędny i dał rybniczanom sporą przewagę. - Powoli i do przodu - uśmiecha się napastnik. - Myślę, że z meczu na mecz będzie lepiej. Będę łapał jeszcze lepszy kontakt z chłopakami i będę w lepszej dyspozycji. Jestem optymistycznie nastawiony - mówi zawodnik, który zdobył premierowego gola po powrocie na Gliwicką.
Śląska jedenastka dobrze poczynała sobie w pierwszym tegorocznym starciu na własnym stadionie, jednak przytrafiły się jej również błędy. - Było założenie, żeby wyjść wyżej na Legionovię. Po pierwszej połowie można było powiedzieć, że wykonaliśmy zadanie prawie w stu procentach. "Usiedliśmy" wysoko i to tak naprawdę dało nam dwie bramki. Cieszymy się, że zrealizowaliśmy dobrą taktykę obraną przez trenera - tłumaczy 25-latek.
- Nasza gra mogła się podobać. Byliśmy skuteczni. Przeciwnik popełniał błędy, które umiejętnie wykorzystywaliśmy i szybko było 3:0 - dodaje Mandrysz. Z bardzo korzystnego rezultatu nagle zrobiło się 3:2, ale gospodarze do końca pojedynku grali już czujnie. - Gdy prowadzi się trzema bramkami, to każdemu gra się luźniej. Popełniliśmy błędy, co kosztowało nas dwie bramki i nerwówkę do końca. Musimy to sobie przeanalizować, ale najważniejsze jest zwycięstwo. W następnych meczach wszystko powinno być w porządku - deklaruje nastolatek.
Przed zielono-czarnymi wymagające spotkania. Jak ROW Rybnik potraktuje niedawne ostrzeżenie? - Prawda jest taka, że nigdy nie jest "po meczu" i to pokazało spotkanie z Legionovią. Dwie bramki gości sprawiły, że rywalizacja do końca była "na noże". Mecz kończy się dopiero, gdy zabrzmi ostatni gwizdek. Piłka była w grze i przeciwnik starał się zdobywać bramki. Na szczęście strzelił dwie, nie trzy i nie cztery. Ale pokazaliśmy, że potrafimy grać do końca i utrzymać korzystny wynik - puentuje Marek Gładkowski.