- Pierwsza połowa była dla nas dość dobra, mieliśmy także swoją sytuację na początku meczu. Szkoda, że Adrian Frańczak nie potrafił zamieć tego na gola. W miarę przyzwoicie to wyglądało, ale po przerwie nie potrafiliśmy się utrzymać dłużej przy piłce i daliśmy się zdominować Arce - mówił po zakończeniu spotkania Piotr Piekarczyk, opiekun katowiczan, który nie był kompletnie zadowolony z postawy swoich zawodników w drugiej części meczu.
[ad=rectangle]
Goście dali się zepchnąć do głębokiej defensywy i to Arka przejęła inicjatywę. W drugiej połowie funkcjonowali już tylko żółto-niebiescy, którzy punktowali "Gieksę". Akcje Arki były bardzo składne, ale brakowało wykończenia. Do gdynian szczęście uśmiechnęło się w 93. minucie. Strzał Tadeusza Sochy wylądował w siatce.
- W drugiej połowie zabrakło nam przytrzymania piłki w środku i z przodu. Z tego wzięła się dominacja Arki. Boli to, że straciliśmy bramkę kilkadziesiąt sekund przed końcem mecz. Tym bardziej, że nasz bramkarz obronił wiele strzałów i przy tym ostatnim uderzeniu być może też by złapał piłkę, gdyby nie rykoszet. Jednak Arka na tego gola zasłużyła z przebiegu gry - skomentował Piekarczyk.
Katowiczanie dość słabo radzą sobie w wyjazdowych pojedynkach z Arką. Na stadionie przy ulicy Olimpijskiej po raz ostatni wygrali w sezonie 2012/2013. - Znów potwierdziła się teza, że Gdynia dla GKS-u jest mało gościnna. Przed laty doświadczałem tego jako zawodnik, teraz jako trener. Praktycznie co mecz mamy tutaj spore problemy - przyznał opiekun gości.
"Gieksa" po trzech kolejkach z zaledwie trzema punktami na koncie zajmuje 12. miejsce w tabeli. W kolejnej serii gier katowiczanie u siebie zagrają z MKS-em Kluczbork.