W ostatnią środę 20-latek - wraz ze swoimi menedżerami - gościł w Brugii, gdzie odbył rekonesans, a także obejrzał rewanżowe starcie IV rundy eliminacyjnej Ligi Mistrzów pomiędzy gospodarzami a Manchesterem United (0:4).
Wtedy wydawało się, że transfer Karola Linettego do Club Brugge jest przesądzony. Przeprowadzono nawet testy medyczne (tego samego dnia przed meczem), a młody zawodnik był zdecydowany na zmianę pracodawcy i ustalił warunki kontraktu indywidualnego.
[ad=rectangle]
Co zatem zdecydowało, że ostatecznie wrócił do kraju? Według pierwotnych ustaleń Kolejorza z włodarzami wicemistrza Belgii, suma odstępnego miała wynieść 3,2 mln euro (plus ewentualne bonusy). Lech uznał jednak, że chce na swoim piłkarzu zarobić więcej (w sumie nawet 4 mln euro).
Club Brugge nie chciał zapłacić aż tyle i na tamten moment negocjacje utknęły w martwym punkcie. Jak ustalił jednak portal SportoweFakty.pl, temat nie jest zakończony i nawet teraz - w samej końcówce okienka - oba kluby rozmawiają, szukając konsensusu.
Między innymi dlatego Kolejorz pozyskał Macieja Gajosa. Niewykluczone jednak, że odejście Linettego ostatecznie nie nastąpi, a wtedy trener Maciej Skorża będzie mógł się cieszyć z zatrzymania kluczowego ogniwa drużyny, a także solidnego wzmocnienia.
Po niedzielnym spotkaniu z Termaliką Bruk-Bet Nieciecza (1:3) opiekun mistrza Polski mówił wprawdzie, że Linetty latem Lecha nie opuści, wszystko jednak zależy od wyników negocjacji z włodarzami Club Brugge. Kolejorz chce podbić cenę, ponieważ otrzymywał już oferty opiewające na 4 mln euro. Nadeszły one z klubów rosyjskich i ukraińskich. Transfer w tamtym kierunku nie był jednak brany pod uwagę, bo nie chciał go sam piłkarz.
i amica może spaść!!