Rudnevs wyjaśnia nietypowe zajście: straciliśmy dziecko, żona jest w szoku

Artjoms Rudnevs wydał oświadczenie w sprawie incydentu, do jakiego doszło na jednej z ulic Hamburga. Jego żona Santa prawie odgryzła mu język. Jak twierdzi piłkarz, jej zachowanie wynika z szoku psychicznego po utracie dziecka.

O dziwnym zajściu jako pierwszy informował dziennik "Bild". Niemiecki tabloid pisał także o legitymowaniu się fałszywym dowodem tożsamości, czemu były król strzelców Ekstraklasy stanowczo zaprzecza.

Powodem osobliwego zdarzenia sprzed kilku dni był niewątpliwie stan psychiczny żony Łotysza. Pod koniec sierpnia tego roku Santa Rudnevs poroniła. W wyniku rodzinnego nieszczęścia, żona napastnika Hamburgera SV wpadła w głęboką depresję. "Santa, podobnie jak każda inna matka po identycznym dramacie, nie potrafi dojść do siebie. Feralnego wieczoru w Hamburgu, przestała myśleć racjonalnie i wpadła w nieuzasadnioną furię, gdyż była zrozpaczona po stracie dziecka" - twierdzi zawodnik.

Zagrożenie ciąży stało się również jedną z przyczyn pozostania w Hamburgu podczas letniego okienka transferowego. Partnerka Rudnevsa miała tam zapewnioną opiekę lekarską na najwyższym poziomie. Gracz HSV nie opuszczał więc Imtech Areny z powodów rodzinnych, choć ostatnimi czasy w hamburskim zespole radził sobie fatalnie. Poprzedni sezon Łotysz może właściwie spisać na straty: licząc rozgrywki Bundesligi oraz pucharu Niemiec, rozegrał 23 spotkania i zdobył tylko jedną bramkę. Latem 2015 roku nie wybiegł jeszcze na boisko.

W najbliższym czasie Rudnevs nie będzie też rozmawiał z dziennikarzami. Zarówno jego żona, jak i on są wstrząśnięci osobistą tragedią.

Pełna treść oświadczenia Artjomsa Rudnevsa:

"Szanowni Państwo, Drodzy Kibice,

Ostatnio media wypuściły w obieg wiele nieprawdziwych, krzywdzących informacji na temat mnie i mojej rodziny. Za szeroko opisywanym zajściem na ulicach Hamburga kryje się osobista tragedia, o której nikt - aż do tej pory - nie wspomniał ani słowem. Mam o to ogromny żal, bo całą sprawę przedstawiono w oparciu o domysły, które ukazały Państwa Rudnevs w bardzo niekorzystnym świetle.

Prawdę mówiąc przechodzimy teraz prawdziwe piekło. Ja i moja żona Santa z radością wyczekiwaliśmy narodzin trzeciego wspólnego dziecka. Niestety, w sobotę 29 sierpnia 2015 roku, kilka dni przed incydentem, Santa poroniła.

Żadna tragedia w życiu kobiety nie może równać się ze śmiercią dziecka. Santa, podobnie jak każda inna matka po identycznym dramacie, nie potrafi od razu dojść do siebie. Feralnego wieczoru w Hamburgu, przestała myśleć racjonalnie i wpadła w nieuzasadnioną furię, gdyż była zrozpaczona po stracie dziecka.

Nie mam pretensji do Santy o to co się stało. Od 11 lat jesteśmy w związku, od 6 szczęśliwym małżeństwem, nigdy nie dochodziło między nami do karczemnych awantur i jakichkolwiek aktów przemocy. To co się stało jest trudną do zrozumienia reakcją matki po śmierci dziecka. Nie mam najmniejszego zamiaru wnosić przeciw Sancie jakiegokolwiek oskarżenia. Rodzina powinna trzymać się razem, zwłaszcza w tak trudnych chwilach.

W związku z powyżej przedstawionymi faktami dementuję, że powodem sprzeczki był mój romans z inną kobietą. Według autora jednego z artykułów, w chwili sporu miałem przebywać w towarzystwie kochanki. To również kłamstwo. Kobietą towarzyszącą nam tamtego wieczoru była ciotką Santy, która przyjechała zaopiekować się dwójką naszych dzieci i pomóc w pozbieraniu po tragedii

Ponadto stanowczo zaprzeczam, że po przewiezieniu do szpitala, zostałem zarejestrowany pod nieprawdziwym nazwiskiem.

Fizycznie z każdym dniem czuję się coraz lepiej. Ból języka powoli znika i nie przeszkadza w normalnym konsumowaniu potraw oraz poprawnej mowie. Według lekarzy, spokojnie mogę wrócić do treningów w tym tygodniu. Nie jestem w stanie określić, kiedy to nastąpi. Jedyne czego teraz pragnę to trwać przy rodzinie w trudnych momentach i pomóc Sancie w powrocie do normalności. Kocham swoją rodzinę nad życie i zrobię wszystko, żeby układało się nam tak dobrze jak dawniej.
 
Przedstawicieli mediów informuję, że nie będę wypowiadał się na temat. Nie zamierzam komentować więcej tej sytuacji. Bardzo proszę o uszanowanie prywatności moich bliskich.

Artjoms Rudnevs z rodziną".

[b]Mateusz Karoń

[/b]

Źródło artykułu: