Szczęsny wraca do Europy. I znowu Barcelona

- On się niczego nie boi! - Johan Djorou nie mógł wyjść z podziwu nad występem 20-letniego kolegi. Chwilę wcześniej obaj zagrali z Barceloną. W meczu, w którym Wojciech Szczęsny przywitał się z Europą. Z Ligą Mistrzów. W środę do niej wraca.

Jacek Stańczyk
Jacek Stańczyk

- Barcelona? Oczywiście, że jej się nie boimy - zapowiada polski bramkarz AS Roma. Wieczorem po raz czwarty w swojej karierze będzie miał okazję zmierzyć się z Leo Messim  i jego kolegami.

Luty 2011 roku. Arsenal Londyn grał u siebie z Barceloną w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Między słupkami bramki Kanonierów młodzian z Polski. Wojciech Szczęsny kilka miesięcy wcześniej nabierał doświadczenia na wypożyczeniu w drugoligowym Brentford. Teraz, w swoim debiucie w Lidze Mistrzów miał powstrzymać najlepszego piłkarza na świecie. To było jego wejście w naprawdę dorosły futbol. Argentyńczyk miał dwie świetne okazje, próbował podcinać piłkę nad Polakiem. Ten był jednak górą. Pokonał go tylko raz David Villa. - Jak się przepuszcza piłkę między nogami, to ma się złe samopoczucie. Trudno mnie chyba jednak obwiniać za tego gola - komentował potem w rozmowie z "Rzeczpospolitą".

O całym meczu mówił już jednak inaczej. - Ja bohaterem? Wszyscy jesteśmy bohaterami. Arsenal wygrał bowiem 2:1.

"Szczęsny zatrzymał Barcelonę", "Szczęsny zatrzymał Messiego", "Wojciech Szczęsny niewzruszony surrealistycznym meczem z Barceloną" – pisała dzień później polska i brytyjska prasa. Oto Europa poznała Polaka, który od pięciu lat trenował już pod okiem Arsene Wengera. Młodego, często bezczelnego na boisku i poza nim.

I tak jak niesamowicie udany był dla Szczęsnego pierwszy mecz z Barceloną, tak zupełnie nieudany był rewanż tydzień później. W 19. minucie doznał kontuzji kciuka, musiał zejść z boiska. Gospodarze odrobili straty z pierwszego meczu, wygrali 3:1 i awansowali dalej.

W środę ponownie o Szczęsnym może być głośno. W Romie z miejsca stał się pierwszym bramkarzem, co mecz zbiera świetne recenzje. Odżył po półrocznym odstawieniu od składu w Arsenalu. W styczniu nie był w najlepszej formie, popełniał błędy na boisku i poza nim. Podpadł Arsene Wengerowi, bo ponoć zapalił w szatni papierosa. Ta sytuacja do dziś nie została publicznie wyjaśniona. Tak czy inaczej, Szczęsny przez pół roku grywał tylko sporadycznie. Z bramkarza na lata został zdegradowany do pozycji bramkarza na ławkę.

A kiedy na Emirates Stadium w Londynie zawitał Petr Cech, wiadomo było, że dla Polaka nie ma miejsca. Robił co prawda dobrą minę do złej gry, zapowiadał, że będzie miał się od kogo uczyć. Wiadomo jednak było, że jest w tej sytuacji przegrany. Na dodatek, przez sytuację klubową przestał być numerem jeden w reprezentacji Polski. Propozycja wypożyczenia z Rzymu była więc zbawienna.

W nowych barwach też już grał z Barceloną. W sierpniu na Camp Nou odbył się mecz o towarzyski Puchar Gampera. Szczęsny zagrał przez 45 minut, pokonali go Neymar i Leo Messi. Przy golach nie miał żadnych szans. Barcelona wygrała 3:0.

Teraz ma okazję do rewanżu. Trio M-S-N, czyli Messi, Suarez, Neymar jest zabójcze. W poprzednim sezonie strzeliło łącznie 122 gole. Dla odmiany, AS Roma w ostatnich czternastu meczach Ligi Mistrzów traciła bramki. Jeśli Szczęsny zagra na zero z tyłu, jego osobisty triumf będzie więc jeszcze większy.

Miracolo [cudowny] - pisała włoska prasa o jego debiucie w Serie A. To był mecz z Veroną (1:1). Szczęsny jest w stanie tak zagrać w środę na Stadionie Olimpijskim w Rzymie, aby podobnie pisano o nim i tym razem.

- Większość ludzi, gdyby im powiedzieć, że zagrają z Barceloną, miałoby nerwową, nieprzespaną noc. On nigdy nie jest przerażony – Arsene Wenger, luty 2011.


Jacek Stańczyk



Kibicuj Lewemu i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×