Temat uchodźców jest poruszany ostatnio właściwie wszędzie. Podjęła go także piłkarska federacja, choć na co dzień apeluje, by trzymać się z dala od polityki. UEFA często karała kluby za transparenty czy okrzyki niezwiązane z konkretnym meczem, aż tu nagle wspólnie z ECA (Europejskie Stowarzyszenie Klubów) zobowiązały kluby do przekazania jednego euro z każdego sprzedanego biletu na spotkanie w europejskich pucharach.
Sprawa uchodźców budzi wielkie emocje. Poznańskie środowiska kibicowskie w większości są przeciwne - jak twierdzą - islamizacji Europy. Dlatego po decyzji o przekazaniu euro na wsparcie dla bojkotujących większość od razu zapowiedziała, że z tego powodu nie wybierze się na Inea Stadion.
Oficjalne Stowarzyszenie Kibiców Lecha Poznań nie poparło bojkotu, co spotkało się z krytyką ze strony oburzonych fanów. SKLP zarzucono, że w kluczowych momentach chowa głowę w piasek. Lech próbując ratować frekwencję poszedł drogą Legii Warszawa i chciał wybrać organizację, której przekaże jeden euro. Wbrew doniesieniom prasowym była to jednak dodatkowa kwota, bo w akcji narzuconej przez UEFA to ECA decyduje, gdzie przekazane zostaną pieniądze.
W czwartkowy wieczór trybuny Inea Stadionu świeciły pustkami. Zasiadło na nich niespełna 8 tysięcy kibiców, co jest niechlubnym rekordem zmodernizowanego ponad trzy lata temu stadionu. Nie był prowadzony również zorganizowany doping, co w całości dało bardzo smutny obraz. W "Kotle" pojawiła się tylko garstka ludzi oraz jedna flaga. Część fanów, która zbojkotowała mecz, wzięła wcześniej udział w manifestacji antyimigracyjnej.
Nie wiadomo, na jak duże wsparcie będą mogli liczyć piłkarze podczas wyjazdowego meczu z FC Basel. W drugiej kolejce również część z zysków od sprzedanych biletów zostanie przekazanych na wsparcie dla uchodźców. Kibice Kolejorza otrzymali na to spotkanie 1200 wejściówek. Na razie nie pojawiły się głosy o bojkocie wyjazdu.
Frekwencja na kolejnych meczach powinna być nieco wyższa, choć z pewnością nie powali na kolana. Ostatnie spotkanie ligowe z Podbeskidziem Bielsko-Biała oglądało niespełna 12 tysięcy widzów.
- Sami do tego doprowadziliśmy i musimy to przełknąć. Fani pokazują swoją frustrację, a na ich powrót możemy zapracować tylko zwycięstwami - mówi Łukasz Trałka, a Dariusz Formella dodaje: - Na frekwencję wpłynęło kilka czynników, choćby słaba postawa w lidze. Kilku chłopaków debiutowało na tym szczeblu i być może wyobrażali sobie inną otoczkę. Każdy chciałby pełnych trybun, które poniosą nas dopingiem, ale na to trzeba zapracować wynikami.
Trener Lecha Maciej Skorża był załamany otoczką panującą wokół meczu z Belenenses. Powody do zmartwień ma również zarząd, który z pewnością liczył na większe wpływy z biletów.