W środę ekipa Macieja Skorży pokonała w 1/8 finału Pucharu Polski Ruch Chorzów, lecz awansowała dzięki samobójczej bramce Rafała Grodzickiego. Sama nie trafiła do siatki ani razu. Tę strzelecką indolencję jak na dłoni widać też w lidze. W dziewięciu dotychczasowych potyczkach poznaniacy zdobyli zaledwie pięć bramek (najmniej spośród wszystkich zespołów), a ostatnio doznali pięciu porażek z rzędu.
Czy środowe przełamanie można uznać za pełne, skoro zwycięski gol padł po niefortunnej interwencji zawodnika rywali? - Pozytywem jest zwycięstwo, na które długo czekaliśmy. Przy takim wyniku mało kto będzie pamiętał jak padła bramka. Wiadomo, że najlepiej byłoby trafiać do siatki samemu, ale na pewno będziemy starali się wyciągnąć z tego pojedynku jak najwięcej. Mimo wszystko wygraliśmy i morale pójdzie w górę - stwierdził Dawid Kownacki.
Czy sukces w Pucharze Polski pozwoli Kolejorzowi odblokować się także w Ekstraklasie? - Na to pytanie odpowie spotkanie z Górnikiem. Nie wyobrażaliśmy sobie raczej, że to będzie typowy mecz o sześć punktów, ale musimy się z tym zmierzyć. W sobotę się przekonamy, czy umiemy się podnosić, i czy jesteśmy klasową drużyną. Dołek był bardzo głęboki, każdy chciałby już z niego wyjść - dodał.
Sytuacja mistrza Polski jest specyficzna i jednocześnie bardzo niewygodna. Teraz już każde spotkanie rozgrywa on z przysłowiowym nożem na gardle. W sobotę ciśnienie będzie kolosalne, bo stawką jest opuszczenie ostatniego miejsca w tabeli. - Już gdy jechaliśmy do Białegostoku, to było podobnie. Raczej nie myślimy takimi kategoriami. Znaleźliśmy się w momencie, w którym musimy wygrać bez względu na wszystko. Nie ma już znaczenia, czy rywal jest notowany nisko, czy wysoko - zakończył Kownacki.
Mila o Lewandowskim: Każdy Polak wie, że jest lepszy od Messiego i Ronaldo