Premier League: Remis w derbach Liverpoolu

Na Goodison Park leciały wióry, padły dwa gole i skończyło się podziałem punktów. Everton nie wykorzystał okazji i w dalszym ciągu nie potrafi znaleźć sposobu na Liverpool.

Sebastian Najman
Sebastian Najman
Ross Barkley / Ross Barkley

Po raz ostatni derby Liverpoolu padły łupem The Toffees w 2010 roku. Zdaniem wielu angielskich ekspertów pojedynek w ramach 8. kolejki miał być przełomowy pod tym względem. To właśnie podopiecznym Roberto Martineza dawano większe szanse na zwycięstwo.

Początek należał jednak do The Reds. Już w 8. minucie goście mogli objąć prowadzenie. Mocno wstrzeloną przez Martina Skrtela futbolówkę w ostatniej chwili przeciął obrońca Evertonu. Zawodnicy walczącego od dłuższego czasu o posadę Brendana Rodgersa sprawiali wrażenie lepiej zorganizowanych. Sytuacja zmieniła się w 28. minucie. Wówczas tylko genialna parada Simona Mignoleta ustrzegła ich przed stratą gola po uderzeniu głową Stevena Naismitha!

Nie minęło kilkadziesiąt sekund, a Belg raz jeszcze dał pokaz swoich umiejętności. Tym razem wyciągnął się jak struna i powstrzymał sytuacyjny strzał Romelu Lukaku. Rozgrywane na wysokich obrotach spotkanie można było podzielić na fragmenty. Raz lepiej wyglądał Liverpool, raz Everton. I właśnie w momencie, gdy bliżej gola byli gospodarze, Danny Ings uwolnił się spod opieki Rossa Barkleya i wykorzystał dośrodkowanie z rzutu rożnego.

Strata bramki zadziałała niezwykle mobilizująco na ekipę z Goodison Park. Już w doliczonym czasie pierwszej połowy Lukaku skorzystał z błędu Emre Cana - Niemiec nieudanie wybił piłkę - i potężnym strzałem doprowadził do remisu.

Niestety po przerwie aż tylu emocji nie było. Dopiero w 66. minucie kibiców poderwał Barkley, który zakończył indywidualny rajd minimalnie niecelnym strzałem. Cztery minuty później po raz drugi do siatki mógł trafić Lukaku. Jego uderzenie z ostrego kąta odbił Mignolet. Wcześniej na murawie dominowała bezpardonowa walka. Ale przecież nie powinna ona nikogo dziwić. W końcu były to derby.

Odrobinę więcej ciepłych słów za niedzielny występ należy kierować pod adresem Evertonu. Ekipa Martineza miała przewagę, próbowała, lecz ostatecznie nie udało jej się ponownie rozmontować defensywy z Anfield. Skończyło się remisem i delikatnym rozczarowaniem. Przynajmniej jeżeli chodzi o drugą połowę.

Everton - Liverpool FC 1:1 (1:1)
0:1 - Danny Ings 42'
1:1 - Romelu Lukaku 45+1'

Składy:

Everton: Tim Howard - Tyias Browning, Phil Jagielka, Ramiro Funes Mori, Brendan Galloway - James McCarthy, Gareth Barry, Gerard Deulofeu (60' Aaron Lennon), Ross Barkley, Steven Naismith (79' Arouna Kone) - Romelu Lukaku.

Liverpool: Simon Mignolet - Martin Skrtel, Mamadou Sakho, Emre Can, Nathaniel Clyne - Alberto Moreno, Lucas Leiva (79' Joe Allen), James Milner, Philippe Coutinho - Danny Ings (76' Adam Lallana), Daniel Sturridge.

Żółte kartki: Ross Barkley, James McCarthy, Romelu Lukaku (Everton) oraz Emre Can, Lucas Leiva, Mamadou Sakho (Liverpool).

Sędzia: Martin Atkinson.

Nikolić - piłkarz kompletny
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×