90 minut z Krzysztofem Mączyńskim. "Krytyka? Niech gadają, co chcą!"

 Redakcja
Redakcja
Z perspektywy kilku tygodni jak wspominasz mecz z Niemcami we Frankfurcie? Nie jest ci żal tej porażki?

- Jest mi przede wszystkim żal przedziału czasowego od 37 do 45 minuty. Złapaliśmy ich wtedy, doskoczyliśmy wyżej, stworzyliśmy sobie kilka okazji - była szansa na zdobycie gola. To był taki moment meczu, w którym powinniśmy ukąsić przeciwnika. Nie ma już co patrzeć wstecz, przed nami dwa bardzo ważne mecze, na nich powinniśmy się skupić.

Obecna kadra jest już rzeczywiście tak mocna, że regularnie może napędzać strachu takim zespołom jak Niemcy?

- Miejmy nadzieję, że tak! Przede wszystkim każde spotkanie jest inne, do każdego przygotowujemy się inaczej. Mecz meczowi nie jest równy. W Niemczech przegraliśmy, ale głowy możemy mieć podniesione wysoko.

Ty również? W zasadzie po każdym meczu kadry spada na ciebie ogromna krytyka, niezależnie od klasy rywala i twojej gry, dostaje ci się najbardziej. Przejmujesz się tym? Czytasz komentarze w sieci?

- Nie. Jestem już na tyle doświadczonym zawodnikiem, żeby nie zwracać na to uwagi. Gdybym przejmował się opiniami osób trzecich, już dawno przestałbym grać w piłkę. Każdy ma prawo do wyrażania własnego zdania, więc niech każdy sobie pisze, co mu się podoba. Nie chcę już tego komentować, bo w przeszłości powiedziałem na ten temat wystarczająco dużo.

Chyba nie jest jednak do końca tak, że to do ciebie nie dociera. Po jednym meczu wymienialiśmy smsy, można było wyczuć, że jesteś z powodu krytyki bardzo zdenerwowany.

- Czasem po prostu nie jesteś w stanie nie zobaczyć takich opinii. Dzisiaj podchodzę jednak do tego trochę inaczej. Nawet ze znajomymi powiedzieliśmy sobie, że jak ktoś znajdzie jakiś fajny artykuł na mój temat, w którym jest coś śmiesznego, niech go do mnie wysyła. Wtedy będziemy się śmiali razem. Komuś musi przeszkadzać fakt, że jestem częścią tej kadry. Nie przejmuję się tym również dlatego, że dziennikarze tego nie zmienią. Nie oni decydują, kto jest powoływany do reprezentacji.

Jesteś trochę obciążony faktem, że w przeszłości współpracowałeś z trenerem w Górniku Zabrze. Teraz często można trafić na komentarze, że Mączyński to synek Nawałki, którego ciągnie za uszy do kadry.

- Niech sobie gadają, co chcą. Tacy ludzie nie przeszli szkoły Adama Nawałki, więc nie wiedzą jaka była i jest relacja między nami. W reprezentacji jestem tylko dzięki ciężkiej pracy, którą wykonałem w Górniku Zabrze. Dzięki temu trener ma do mnie zaufanie. To właśnie Nawałka jest w tym momencie dla mnie najważniejszą osobą, a nie media.

Rozmawiałeś kiedykolwiek z selekcjonerem na temat krytyki, która na ciebie spływa?

- Oczywiście, że rozmawiałem. Trener zdaje sobie z tego sprawę, zresztą sam też przechodził trudny okres z mediami. Nie możemy się przejmować krytyką dziennikarzy, bo oni nie zdają sobie sprawy z tego, jak to wygląda w środku, jakich analiz dokonujemy i jakie zadania na boisku mamy do wykonania. To trener wyznacza nam zadania, z których później jesteśmy rozliczani. Media nie mają o tych zadaniach pojęcia.

Myślisz, że gdyby selekcjonerem był ktoś inny, twoja pozycja w kadrze byłaby równie mocna? Nawałka dobrze cię zna, wie, na co cię stać i czego się może po tobie spodziewać.

- Nie trzeba sięgać daleko – zdaję sobie sprawę, że gdyby był inny selekcjoner, a ja wyjechałbym do Chin, szansy bym nie dostał. W tym przypadku było inaczej, bo trener wie czego może ode mnie wymagać. Wie też, że spełnię założenia taktyczne, które mi nakreśli. Podejrzewam, że inny szkoleniowiec, by na mnie nie postawił.

Nawałka jest w twoim życiu zawodowym o tyle ważny, że zmienił cię piłkarsko, przekwalifikował na boisku…

- To fakt, u trenera Nawałki zacząłem grać inaczej, nauczył mnie gry w defensywie. W ofensywie umiem i umiałem grać, ale trzeba było to jeszcze powiązać z defensywą, bo to w dzisiejszej piłce jest niezwykle ważne. Jestem zadowolony z tego, co dotychczas udało mi się osiągnąć. W każdym klubie, w którym byłem zatrudniony, grałem i nikt nie miał do mnie zastrzeżeń. Nie mogę być więc aż tak słaby, jak malują media.

Przed kadrą dwa decydujące o awansie do Euro we Francji mecze. Jakie to będą spotkania? Czego spodziewasz się po Szkotach i Irlandczykach?

- Od samego początku eliminacji powtarzaliśmy, że najważniejszy jest każdy kolejny rywal. Ludzie już kilka meczów temu zdążyli przyznać nam mistrzostwa Europy. A to był błąd, zresztą dowód mamy dzisiaj, gdy o awans musimy się bić do ostatnich minut na boisku. Jesteśmy mocni, widać to zresztą w każdym meczu, który rozgrywamy.

Ale który mecz będzie trudniejszy? Ze Szkocją na wyjeździe czy u siebie z Irlandią?

- Nie możemy sprawy stawiać w ten sposób. Na razie skupiamy się na Szkotach, bo zdajemy sobie sprawę, że dobry wynik osiągnięty tam będzie nam dawał bardzo dużo.

Sam masz dobre wspomnienia z pierwszego meczu ze Szkocją.

- I dobre, i niedobre. To, że strzeliłem bramkę, zostanie w mojej głowie na całe życie, ale po tamtym meczu był ogromny niedosyt. W 88 minucie mieliśmy okazję, żeby zdobyć zwycięską bramkę.

Mówisz, że skupiacie się tylko na każdym kolejnym rywalu, ale nie wierzę, że nie myślałeś nigdy o ewentualnym występie na Euro 2016. To może być dla ciebie impreza życia.

- Skłamałbym, gdybym powiedział, że nigdy o tym nie myślałem. Wiadomo, że jako zawodnik, który wymarzony pułap w karierze osiągnął tylko dzięki ciężkiej pracy, nakręcam się teraz przed ostatnimi meczami eliminacyjnymi. Tym bardziej że grałem w większości kwalifikacyjnych spotkań i jest ogromna szansa na awans. Chciałoby się dotknąć takiej imprezy.

Wywiad został przeprowadzony 30.09.2015 r.

Rozmawiał Paweł Kapusta

Finisz eliminacji to nie jest polska specjalność -->
Prawie zatrzymali mistrzów świata. Czy poradzą sobie z Lewandowskim? -->
[urlz=http://pilkanozna.pl/index.php/Wydarzenia/Mistrzostwa-Europy/687801-el-euro-2016-kto-nadal-liczy-si-w-grze-o-awans.html]El. Euro 2016: Kto nadal liczy się w grze o awans?

 [/urlz]
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×