Były prezes PZPN na łamach Przeglądu Sportowego podsumowuje eliminacje do Mistrzostw Europy w 2016 roku.
- Na szczęście to przeżyłem, ale ledwo mówię. Było wiele nerwów, szczególnie po karnym dla Irlandczyków. Kiedy Lewandowski strzelił na 2:1, zaczęła się straszna walka. Serce mi zamarło, gdy w końcówce Richard Keogh uderzał głową uderzał głową, na szczęście Fabiański rewelacyjnie obronił jego strzał – wyznał Grzegorz Lato. Teraz jedziemy spokojnie do Francji, jest czas, by zespół się przygotował.
Król strzelców mistrzostw świata z 1974 roku dodaje, że na uznanie zasługuje również postawa Adama Nawałki.
- Wyróżniłbym Lewandowskiego, za bramkę, ale i mądrość w ostatnich minutach, kiedy potrafił przetrzymać piłkę, iść z nią do rogu, przeczekać. Widać, że na boisku grał zespół. To również zasługa Adama Nawałki na ławce, który krzyczał, ustawiał i przeprowadził zmiany z wielkim wyczuciem.
Były reprezentant Polski zapewnia też, że wybór Adama Nawałki na trenera był najlepszą decyzją. – Dobrze, że wzięliśmy Polaka. Dziennikarze chcieli obcokrajowca, Rosja wzięła Fabio Capello i musiała trenera zwolnić. My nie – podsumował.
Choć awansowaliśmy do finałów EURO, mecze będziemy rozgrywać z najlepszymi drużynami świata. Grzegorz Lato studzi emocje przypominając, że pierwszy etap jest już za nami i musimy czekać na losowanie.
- Przypomnę, że gdy awansowaliśmy do finałów w 2008 roku, była euforia, dziennikarze pisali o cudach, a potem się okazało, że reprezentacja prowadzona przez Leo Beenhakkera była najsłabsza w turnieju. Trzeba zachować spokój.
Mimo wszystko piłkarze mieli powody do świętowania.
- Pamiętam jak w 1981 roku wygraliśmy w Lipsku z NRD 3:2 i awansowaliśmy do mistrzostw świata w Hiszpanii. Wróciliśmy samolotem do Warszawy i imprezowaliśmy do białego rana w hotelu Victoria – wspomina były prezes PZPN. - Ostatnio media pokazywały piłkarzy Bayernu na Oktoberfest w Monachium. Każdy z kuflem piwa w dłoni i nikt nie robił z tego afery. W Polsce padłoby hasło: alkoholicy.
W mediach spekulowano, że polska reprezentacja zarobiła na awansie 10 milionów złotych. O takich kwotach piłkarze grający 40 lat temu mogli tylko pomarzyć. – Jak na warunki panujące w PRL, wynagrodzenie wynoszące 3,5 tysiąca złotych to były naprawdę dobre pieniądze. Ja miałem pensję 15 tysięcy złotych, a do tego premie za wygrane mecze. Za zdobycie tytułu króla strzelców dostałem natomiast Mercedesa. Ale do umycia – żartuje Lato.