LE: Nic dwa razy się nie zdarza. Fiorentina zrewanżowała się Lechowi

PAP
PAP

Cuda nie zdarzają się dwa razy. Lech Poznań przegrał z Fiorentiną 0:2 i skomplikował swoją sytuację w grupie I Ligi Europy.

W tym artykule dowiesz się o:

Problemy Lecha Poznań rozpoczęły się w 42. minucie, gdy Dariusz Dudka sfaulował przed polem karnym Giuseppe Rossiego. Do piłki ustawionej na 23. metrze podszedł Josip Ilicić i kapitalnym strzałem nie dał szans Jasminowi Buriciowi. Przez długi czas był to właściwie jeden z niewielu przebłysków wielkiego świata futbolu. Fiorentina w Poznaniu nie była drużyną, o której można by powiedzieć, że jest "poza zasięgiem Lecha".

Co innego w defensywie. Tu zawodnicy Paulo Sousy byli zorganizowani niemal perfekcyjnie. Niemal, bo kilka błędów popełnili i Lech miał swoje szanse. Gdyby Szymon Pawłowski uderzył celniej, gdyby Karol Linetty celniej podał do Kaspera Hamalainena…

W porównaniu do meczu sprzed dwóch tygodni oba zespoły wystawiły mocniejsze składy. Fiorentina po przegranej u siebie spadła na ostatnie miejsce w tabeli. Kolejna strata punktów mogłaby już postawić włoski zespół w trudnej sytuacji. Z kolei trener gospodarzy, Jan Urban, zwietrzył szansę. Trzy punkty przywiezione z Florencji spowodowały, że w Poznaniu odżyły nadzieje na to, że Lech może jednak grać dobrze na obu frontach.

Lider Serie A od pierwszego gwizdka ruszył do zdecydowanych ataków i zepchnął Lecha do głębokiej defensywy. Strzały Mario Suareza i Matiasa Vecino nie mogły jednak zagrozić Jasminowi Buriciowi. I choć to Włosi dłużej utrzymywali się przy piłce, to lepsze sytuacje do zdobycia gola mieli poznaniacy. Najpierw mocny strzał sprzed pola karnego w wykonaniu Szymona Pawłowskiego przeleciał tuż obok słupka, a chwilę później Marcin Kamiński dobijał uderzenie Łukasza Trałki i pewną interwencją wykazał się Luigi Sepe.

Fiorentina odpowiedziała strzałami Matiasa Fernandeza i Giuseppe Rossiego. Ale pierwszy był minimalnie niecelny, a drugi za lekki.

Trudno było jednak oprzeć się wrażeniu, że z upływem czasu oba zespoły uznały, że remis nie jest w sumie taki zły, a gdyby przy okazji udało się coś strzelić…. Udało się Iliciciowi.

Po upływie 60 minut Jan Urban systematycznie wpuszczał z ławki rezerwowych ofensywnych zawodników. Na boisku kolejno meldowali się Gergo Lovrencsics, Denis Thomalla oraz Maciej Gajos. Pierwszy z nich mógł wyrównać, ale w bardzo dobrej sytuacji posłał piłkę tuż obok bramki Fiorentiny.

Nadzieje mistrzów Polski na korzystny rezultat rozwiał ostatecznie Ilicić. Słoweniec po podaniu Matiasa Fernandeza znalazł się w sytuacji sam na sam z Jasminem Buriciem i nie mógł tego zmarnować.

Mimo dwubramkowej porażki do postawy lechitów nie można mieć wielkich pretensji. Byli waleczni, starali się grać konsekwentnie i mieli swoje okazje do zdobycia bramki. Czasami jednak brakowało zimnej krwi, co w konsekwencji zadecydowało o porażce.

Lech Poznań - ACF Fiorentina 0:2 (0:1)
0:1 - Josip Ilicić 42'
0:2 - Josip Ilicić 83'

Składy:
Lech Poznań:

Jasmin Burić - Tomasz Kędziora, Dariusz Dudka, Marcin Kamiński, Tamas Kadar - Abdul Aziz Tetteh (72' Denis Thomalla), Łukasz Trałka - Dariusz Formella (60' Gergo Lovrencsics), Karol Linetty, Szymon Pawłowski - Kasper Hamalainen (77' Maciej Gajos).

ACF Fiorentina: Luigi Sepe - Nenad Tomović, Gonzalo Rodriguez, Davide Astori, Federico Bernardeschi - Matias Vecino, Mario Suarez (79' Milan Badelj), Jakub Błaszczykowski (72' Marcos Alonso), Matias Fernandez, Josip Ilicić - Giuseppe Rossi (63' Nikola Kalinić).

Żółta kartka: Karol Linetty (Lech).

Sędzia: Halis Ozkahya (Turcja).

Widzów: 22 343.

#dziejesiewsporcie: syn Kluiverta już strzela w Ajaksie

Źródło artykułu: