Marcin Ziach: Zagubiona tożsamość

Fakt, że futbol się zmienia, jest niepodważalnym. W dzisiejszych czasach gra się dużo szybciej niż przed laty, a w kluby prowadzą swego rodzaju wyścig zbrojeń w nowinkach technicznych, tak aby przechytrzyć rywala i mieć jak najlepiej przygotowanych do meczu zawodników. Z przemianami taktycznymi i technologicznymi zaginęły też granice. Już nie jest przeszkodą fakt, żeby urodzony w Polsce zawodnik zagrał w reprezentacji Niemiec, czy zmienił barwy na trykot drużyny największego rywala dotychczasowego zespołu.

"Kaine Grenzen: śpiewał na jednym z konkursów Eurowizji zespół Ich Troje. Zanikanie granic dzielący europejskie państwa to przewodni cel Unii Europejskiej. Obok granic państw zanikały także tożsamości narodowe. Przed laty, gdy Polska reprezentacja nieodżałowanej pamięci trenera Kazimierza Górskiego była jedną z czołowych drużyn Starego Kontynentu nie do pomyślenia był fakt, że za kilkadziesiąt lat, urodzony w Polsce zawodnik będzie reprezentował barwy inne niż biało-czerwone. Teraz jest to już normą. I nie tylko o Polskę chodzi. Nigeryjczyk Emmanuel Olisadebe był jednym z czołowych strzelców kadry Jerzego Engela w drodze do Mistrzostw Świata 2002 w Korei i Japonii, zaś sześć lat później, Polak strzelił dwie bramki polskiej reprezentacji w meczu szczególnym z powodów historycznych zatargów meczu z Niemcami.

Zresztą reprezentacja Niemiec jest przykładem tworu niewiele mającego z Niemcami wspólnego. Czołowi snajperzy Miroslav Klose i Lukas Podolski, urodzeni w polskich miastach Opolu i Gliwicach czy Kevin Kurányi urodzony w Rio de Janeiro Brazylijczyk, z niemieckim i panamskim obywatelstwem to nie prawdziwi, rodowici Niemcy. Idąc dalej tym szlakiem można dojść do reprezentacji Grecji, której bramki niebawem może strzec Polak Arkadiusz Malarz. Podobnych przykładów jest zdecydowanie więcej, ale wymienianie kolejnych to grzebanie w szafie z trupami. Jeśli do takich "transferów" dochodzi w barwach krajowych reprezentacji nie dziwi też fakt, iż kluby rywalizujące z sobą od lat wymieniają się zawodnikami. Pamiętny transfer Portugalczyka Luisa Figo z FC Barcelona do Realu Madryt budził w hiszpańskim futbolowym półświatku wiele kontrowersji. Podobnie było z transferem jaki półtora roku temu te dwa kluby przeprowadziły, a mowa tutaj o przejściu do Madrytu kolejnego zawodnika klubu ze stolicy Katalonii Javiera Savioli.

Także w Polsce nie brakuje podobnych przypadków, zwłaszcza w ostatnim czasie. Bramkarz Ruchu Chorzów Sebastian Nowak zmienił chorzowski klub na drużynę rywala zza miedzy chorzowian Górnika Zabrze. Niewiele ponad pół roku później z Chorzowa do GKS Katowice przeniósł się napastnik Łukasz Janoszka, a obecnie bliskie finalizacji są transfery byłego zawodnika Górnika Jerzego Brzęczka do Polonii Bytom i wychowanka chorzowskiego Ruchu Damiana Gorawskiego do Górnika. Wcześniej Bytom na Zabrze zamienił pomocnik Mariusz Przybylski. Nie tylko Górny Śląsk stoi pod znakiem tak niespotykanych transferów. Wychowanek Wisły Kraków Łukasz Surma przez kilka lat był podporą drugiej linii wielkiego rywala krakowian warszawskiej Legii, a były świetny strzelec warszawian Stanko Svitlica zdecydował się na transfer pod Wawel.

Wszystko idzie do przodu. Ciężko obecnie szukać granic pomiędzy państwami, lecz także wygasa tożsamość piłkarza. Obecnie w futbolu największe znaczenie mają pieniądze. Niejeden zawodnik za dobry kontrakt jest gotów zapomnieć swoich korzeni, kto dał mu szansę zaistnienia w futbolowym świecie. Nie jest to sytuacja dobra, bo jeśli nadal w tak szybkim tempie będzie następowało popularyzowanie się materializmu niebawem futbol straci swój smak, a wielkie przed laty derby będą zwykłym meczem o punkty, o którym wszyscy szybko zapomną.

Źródło artykułu: