Tomasz Jodłowiec strzałem w dziesiątkę. Awantura była spora

Tomasz Jodłowiec okazał się dla Legii Warszawa transferowym strzałem w dziesiątkę. W sobotę po raz kolejny zagra przeciwko klubowi, z którego odchodził w bardzo złej atmosferze.

- Szykujemy go na mistrzostwa Europy i sprzedaż za 15 mln euro - wypalił w swoim stylu trener Legii Warszawa Stanisław Czerczesow po meczu z Cracovią.
Tomasz Jodłowiec, defensywny pomocnik trzy razy asystował przy golach Nemanji Nikolicia. Prostopadłe podania posyłał jak Andres Iniesta albo Cesc Fabregas. To Węgier ustrzelił hat-tricka, ale bohaterem tego spotkania bez wątpienia był reprezentant Polski.

I choć 15 mln euro kosztował nie będzie, Czerczesow nie raz pokazał, że lubi sobie pożartować, to na Euro 2016 pewnie pojedzie.

Jego transfer do Legii był jedną wielką awanturą. To był luty 2012 roku, a Jodłowcowi, góralowi z Żywca zamarzył się powrót do stolicy. Grał w tym mieście długo, bo w Polonii spędził cztery lata. Teraz ściągała go Legia, zaprezentowała już nawet jako swojego piłkarza. Śląsk Wrocław, w którym grał od pół roku, się oburzył. Kazał zawodnikowi natychmiast wracać. Jodłowiec już nigdy jednak w koszulce wrocławskiego klubu nie zagrał.

Do Wrocławia trafił pół roku wcześniej. Polonia się rozpadała, Józef Wojciechowski wycofywał się z klubu, jednak postanowił zachować sobie wpływ na karierę kilku zawodników, w tym 27-letniego wówczas obrońcy. Wypożyczenie reprezentanta Polski nie wchodziło wówczas w grę, na wykupienie piłkarza Śląska nie było stać. Zdecydowano się więc na formę pośrednią.

W największym skrócie, klub Polonia (jeszcze Wojciechowski) niejako "pożyczył" Jodłowca Śląskowi, z zastrzeżeniem jednak, że w najbliższych okienkach transferowych biznesmen będzie mógł go sprzedać. Jako, że według prawa osoba fizyczna nie może być posiadaczem karty piłkarza, Wojciechowski dostał więc od Śląska "pełnomocnictwo" na przeprowadzanie transferu zawodnika.

Wrocławianie się zgodzili, bo szybko potrzebowali wzmocnienia. Mieli solidnego zawodnika tanim kosztem. Biznesmen z Warszawy mógł za to liczyć, że jesienią jego piłkarz we Wrocławiu, choćby przez europejskie puchary, się wypromuje. I zimą na przykład go sprzeda. Oficjalnie sprzedawałby Śląsk, ale pieniądze trafiłyby do Wojciechowskiego.

- Oczywiście zabezpieczaliśmy w odpowiedni sposób nasze interesy, żeby też ta umowa nie była korzystna wyłącznie dla Józefa Wojciechowskiego, ale także i dla Śląska Wrocław. Wobec czego w tym porozumieniu z Józefem Wojciechowskim znalazł się szereg zapisów, które też chronią nasze interesy. Jednym z nich była wyraźna informacja kiedy taki transfer, w którym wiodącą osobą jest pan Wojciechowski, może zostać dokonany. Naszym zdaniem Józef Wojciechowski już w tym terminie się nie zmieścił. Transfer jest nieważny, gdyż Józef Wojciechowski nie miał prawa reprezentować Śląska Wrocław w tym momencie - tłumaczył dla SportoweFakty.pl rzecznik prasowy Śląska Michał Mazur.

W trakcie każdego okienka transferowego Wojciechowski miał przedział od - do, w którym mógł dokonać transferu do innego klubu. Śląsk uważał, że się nie wyrobił. Legia jednak twierdziła, że po pierwsze wszystko jest w porządku z terminami, a po drugie, że przecież podpisała umowę z klubem. Przepychanka trwała kilka dni, wiadomo było, ze spór musi rozstrzygnąć Komisja Ligi. I Komisja pełną rację przyznała Legii.

127 meczów, 16 goli, 16 asyst - to jest dzisiaj jego bilans w Legii. Jodłowca obrońcy i defensywnego pomocnika. Bilans kapitalny, poparty realnymi sukcesami: mistrzostwami Polski, Pucharem Polski, świetnymi meczami w Lidze Europy. A dla niego samego niesamowitym rozwojem prowadzącym do stałego miejsca w reprezentacji Polski. I prawdopodobnie udziału w Euro 2016.

Od momentu transferu ze Śląska zagrał przeciwko wrocławskiej drużynie w jedenastu meczach. Sześć z nich wygrał, cztery zremisował, jeden przegrał. Strzelił cztery gole.

Mecz Legia - Śląsk odbędzie się w sobotę  21 listopada o godzinie 18.

Źródło artykułu: