Adam Mandziara: Gdybyśmy byli wyżej w tabeli, nikt nie pytałby o strategię

Michał Gałęzewski
Michał Gałęzewski
Podstawą rozwoju klubu są transfery. Czy nie ma ich u was zbyt wiele? W ostatnim czasie doszło do dziwnej i niespotykanej często sytuacji. Gdy ogłaszacie kolejne nowe nazwiska, w mediach pojawiają się szydercze teksty o tym, że sprowadzacie autobus nieprzydatnych zawodników. Jak na to reagujecie?

- My tego nie komentujemy, mamy swoją politykę. Wiemy, że przez ostatnie okna transferowe przyszło do nas wielu zawodników, ale pamiętajmy że wielu z nich już w Lechii nie gra. Niektórzy byli wypożyczeni i się nie sprawdzili. Byli też tacy, których nie udało się zatrzymać, choć tego chcieliśmy. Tak jak Antonio Colaka, który obecnie gra w Kaiserslautern czy Kevina Friesenbichlera z Austrii Wiedeń, który ma szansę pojechać z reprezentacją swojego kraju na mistrzostwa Europy.

Wspomniał pan o tym, że wielu piłkarzy było do Lechii tylko wypożyczanych, jednak gdy ich się wypromuje i odejdą, klub nie zarobi. Chcecie nadal wypożyczać piłkarzy?

- Jak ma się możliwość skorzystania z opcji wypożyczenia, to często jest to korzystne rozwiązanie dla klubu. Nie kupuje się kota w worku, tylko ma się możliwość obserwacji piłkarza z bliska i przy okazji poznaje jego charakter. Współpracujemy na przykład z Hoffenheim. Jeśli zespół z Bundesligi daje nam swoich zawodników do grania, to trzeba z takiej możliwości korzystać. Wątpię, by któryś klub w Polsce nie robił podobnie, będąc na naszym miejscu.

Wspomniał pan o Hoffenheim. Mówi się, że klub współpracuje też z Benfiką Lizbona. Na jakich zasadach ta współpraca przebiega?

- To absolutnie luźna współpraca. Benfica i Hoffenheim mają bardzo dobrze rozbudowany skauting. Możemy skorzystać z ich pracy. Gdy te kluby kupują zdolnych zawodników i potrzebują dla nich miejsca, by się ograli, a my mamy możliwość gry dobrego piłkarza w naszym zespole, to czemu nie mielibyśmy z tego nie skorzystać.

W mediach często pojawiają się zarzuty, że podstawą funkcjonowania obecnej Lechii jest promowanie piłkarzy i nie liczy się dobro klubu.

- W ogóle nie bierzemy takich zarzutów na poważnie. Drużyna jest budowana w takim, a nie innym stylu. Gdyby Lechia znajdowała się na wyższym miejscu, nie byłoby pytań o naszą strategię. Mamy świadomość, że zespół rozczarowuje i tego nie ukrywamy. Jeszcze jednak nie czas na weryfikację całego sezonu. W poprzednich latach też rundy wiosenne w wykonaniu Lechii były lepsze od jesieni.

Doświadczeni zawodnicy zawodzą, a młodzież wciąż gra mało. Czy nie lepiej byłoby obecnie pójść piętro niżej i dać szanse wychowankom i juniorom z akademii?

- Właśnie po to ściągamy młodych zawodników, by powoli wprowadzać ich do pierwszej drużyny. Gdy przychodzi do naszej akademii szesnastolatek, to trudno żeby od razu znalazł się w pierwszym składzie seniorów. Niemniej jednak młodzież jest coraz bliżej pierwszej drużyny. Siedemnastoletni Juliusz Letniowski to najlepszy przykład. W miniony poniedziałek pojechał do Krakowa jako dziewiętnasty zawodnik w kadrze meczowej, jest już zgłoszony do rozgrywek ekstraklasy. Wcześniej przebił się przez zespoły juniorskie i rezerwy. Adam Chrzanowski grywa w meczach kontrolnych i też jest coraz bliżej debiutu w pierwszej drużynie, a Przemysław Macierzyński już zdążył zaliczyć epizod w ekstraklasie. Sytuacja młodych piłkarzy jest specyficzna, bo kilku z nich regularnie wyjeżdża na zgrupowania reprezentacji, z czego się cieszymy. Jednocześnie chcemy, by wspinali się w naszej klubowej drabince. Dlatego najzdolniejsza grupa młodzieży, z różnych roczników, ma dodatkowe treningi piłkarskie i motoryczne, by systematycznie podnosić swoje umiejętności.

Czy myślicie o stałej współpracy z klubem z I czy II ligi, by ogrywać tam piłkarzy i mieć nad nimi ścisłą kontrolę?

- O ścisłej współpracy nie może być mowy ze względów regulaminowych. Oczywiście luźna współpraca, taka jak między nami i Benficą, istnieje. Piłkarze są wypożyczani do niektórych klubów, na przykład Damian Podleśny i Damian Garbacik do Chojniczanki Chojnice, czy Hieronim Gierszewski do Bełchatowa.

Czy dajecie sobie graniczną datę, do której chcecie awansować do europejskich pucharów?

- Chcemy grać w europejskich pucharach, ale nie mamy tu żadnej presji ze strony właściciela. On wie jak trudno jest zbudować dobrą drużynę. Jesteśmy w klubie niecałe dwa lata. Drużyna w tym czasie spisywała się w miarę nieźle, ale pracujemy dalej nad tym, by grała jeszcze lepiej.

Czyli Franz Josef Wernze nie narzeka na wyniki?

- To cierpliwy człowiek, długo związany z piłką. Dla niego czwarte czy piąte miejsce w środku sezonu nie jest powodem do euforii, natomiast niższa lokata to nie jest żadna duża porażka. Ocen powinno się dokonywać po sezonie, a nawet w dłuższym okresie czasu. Było przecież w przeszłości wiele przykładów zespołów początkowo zajmujących wysokie miejsca, które później musiały walczyć o utrzymanie. My musimy budować silny i stabilny zespół. Taki, który jeśli dostanie się do Ligi Europejskiej, to nie przegra w pierwszej rundzie. Nie o to tutaj chodzi.

Grupa Lotos ma umowę z Lechią do końca sezonu. Jak wygląda kwestia rozmów w sprawie sponsora tytularnego, który miałby zająć miejsce tej firmy?

- Jeszcze nie wiadomo jak to się zakończy. Grupa Lotos ma do końca grudnia tego roku zagwarantowane umową prawo pierwszeństwa do podjęcia rozmów w sprawie pozostania Sponsorem Głównym Lechii. Respektujemy warunki umowy i czekamy na ruch sponsora.

Czy budżet w tym sezonie jest wyższy niż w poprzednim?

- Nie, jest on porównywalny. Nie ma tutaj dużych zmian.

Rozmawiał Michał Gałęzewski

Jak oceniasz działania obecnych właścicieli Lechii Gdańsk?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×