Genua zamiast Hanoweru
W styczniu 2013 roku Paweł Wszołek został bohaterem sagi transferowej. Po utalentowanego skrzydłowego Polonii Warszawa bardzo chciał sięgnąć Hannover 96. Kluby się porozumiały, warunki kontraktu ustalono, ale piłkarz się rozmyślił. Nie przybył na lotnisko, gdzie go oczekiwano, wywołując zdziwienie i złość u Niemców.
Kiedy temat upadł, Wszołek nie bał się używać mocnych słów. Przyznał, że przy negocjacjach czuł się jak... prostytutka sprzedawana na zachód. - Jeszcze nigdy w życiu nie doświadczyłem, żeby 20-latek tak otwarcie i śmiało kłamał prosto w twarz! - odpowiadał zawodnikowi ówczesny dyrektor sportowy H96 Joerg Schmadtke.
Pół roku później, już przy znacznie mniejszym zainteresowaniu mediów, Wszołek podpisał kontrakt z Sampdorią Genua. Nowy zespół musiał znaleźć, bo jego umowa z Polonią została rozwiązana (z winy klubu), a ambitna drużyna z Serie A wydawała się odpowiednim miejscem. - Dysponuje świetnym strzałem, może grać na skrzydle i w roli głęboko ustawionego napastnika. To idealny zawodnik dla naszego trenera - zachwalał nabytek działacz Carlo Osti.
Podboju nie było
Delio Rossi nie zachwycił się Wszołkiem, podobnie jak jego następca Sinisa Mihajlović. Polak w debiutanckim sezonie wystąpił w 21 meczach, ale łącznie przebywał na boisku tylko przez 925 minut. Zdarzało się, że wybiegał na boisko w "jedenastce", jednak zazwyczaj jako pierwszy był zmieniany. Przebłyski? Było ich niewiele, ale efektowny gol strzelony Napoli w 37. kolejce (jak dotąd jedyny w Serie A) dawał zawodnikowi nadzieję.
Wszołek nie podbił Serie A i w połowie 2014 roku mógł trafić do niższej klasy rozgrywkowej. Interesowały się nim Bologna FC i Pescara Calcio. - Wszołek? Nie udało się go pozyskać ze względu na splot innych wydarzeń na rynku transferowym. Na skutek nich zawodnik nie otrzymał pozwolenia na odejście - zdradzał działacz Delfinów po pozyskaniu innego Polaka z Sampdorii, Bartosza Salamona.
Stracony drugi sezon, transfer koniecznością
Wszołek pozostał w Sampdorii i ugrzązł na ławce rezerwowych. W całym sezonie wystąpił tylko siedem razy, a kiedy już dostawał szansę, do niestety jej nie wykorzystywał. W styczniu otrzymał czerwoną kartkę w pojedynku Pucharu Włoch z Interem Mediolan (0:2), a w lutym po jego fatalnym błędzie zespół stracił gola w meczu z Chievo Werona (1:2).
Kolejna zmiana trenera - z Mihajlovicia na Waltera Zengę - miała być dla Wszołka nową szansą. W okresie przygotowawczym wydawało się, że niedaleko mu do podstawowego składu, lecz po rozpoczęciu rozgrywek okazało się, że nadal jest tylko rezerwowym, choć tym razem w każdym z czterech spotkań pojawił się na boisku. Mimo to wielkich nadziei na przełom nie było i transfer był konieczny.
Negocjacje last minute i świetne perspektywy
Kolejna koncepcja zmiany klubu w przypadku 23-latka pojawiła się późno. Dopiero 31 sierpnia zaczęto spekulować o możliwym transferze do Hellasu Werona. - Negocjacje były szybkie, zadzwoniono do mnie ostatniego dnia o godzinie 20:31. Zacząłem się śpieszyć, ponieważ bardzo chciałem przenieść się do Werony. W ciągu 15 minut porozumiałem się z agentem oraz moim bratem i byłem gotowy - wyjaśniał włoskim mediom piłkarz po finalizacji wypożyczenia.
Perspektywy były dobre - Hellas to zespół słabszy niż Sampdoria, a Wszołek jest zawodnikiem wszechstronnym. - Dobrze czuję się na prawym i lewym skrzydle, zaczynałem w Italii od gry w systemie 3-5-2, ale w minionym sezonie grałem niewiele i przystosowałem się do występów na boku obrony. Mogę pełnić różne role - reklamował się portalowi hellasverona.it.
Zaczął na ławce i skończył na ławce
Nowi konkurenci Wszołka byli i są w jego zasięgu. Skrzydłowi Luca Siligardi, Bosko Janković i Juanito Gomez czy boczny obrońca Eros Pisano to piłkarze solidni, ale możliwości były reprezentanta Polski ma nie mniejsze. Jest więc dużym zaskoczeniem, że między 4. a 14. kolejką Wszołek zagrał tylko dwukrotnie łącznie przez 57 minut. Choć Hellas osiągał fatalne wyniki, Andrea Mandorlini ani razu nie postawił na zawodnika urodzonego w Tczewie od pierwszej minuty.
Trener miał u działaczy duży kredyt zaufania. Pracował na Stadio Marcantonio Bentegodi przez ponad pięć lat i pod jego wodzą Hellas awansował do elity. Włodarze cierpliwość stracili dopiero po ostatniej porażce z Frosinone Calcio (2:3) - był to 14. mecz ligowy i 14. bez zwycięstwa! Mandorlini nie miał sposobu na uzdrowienie zespołu i musiał odejść, a w jego miejsce zatrudniono Luigiego Delneriego.
Piąty trener we Włoszech i ostatnia szansa w Serie A
Delneri to już piąty szkoleniowiec Wszołka w Italii. Dotąd żaden na dłużej mu nie zaufał. W każdym występie Polak musiał martwić się, czy zagra w kolejnym meczu, a to nie sprzyja budowaniu pewności siebie. Pewne jest to, że "jedenastka" Hellasu potrzebuje odświeżenia. Dostrzegł to nowy trener i w środowym meczu Pucharu Włoch z AC Pavia (1:0) od początku wystawił 17-letnich Andreę Badana i Lubomira Tuptę, a zwycięskiego gola strzelił inny debiutant, Claudio Winck.
Wszołek nie był jeszcze brany pod uwagę, ponieważ musiał odcierpieć za wspomnianą "czerwień" z ubiegłego sezonu. Czy szybko przekonał do siebie Delneriego, okaże się w niedzielę, kiedy Gialloblu podejmą Empoli FC w spotkaniu ligowym. Jeśli nie poradzi sobie także tym razem, najprawdopodobniej będzie musiał pożegnać się z Serie A. Trudno bowiem, by nadal godził się na miejsce wśród rezerwowych "czerwonej latarni" ligi.
[b]Zobacz także: Kamil Stoch zachwycony Lewandowskim. "To był niesamowity wyczyn"
[/b]