- O 11 miałem rozmowy dotyczące mojej przyszłości w klubie. W końcu usłyszałem jakieś konkrety i podjąłem decyzję. Nie było opowiadań, że nie widzą kryzysu. Przyznali się, że mają problemy, ale w miarę możliwości będą chcieli spłacać zaległości i wypłacać obecne pieniążki. Przedstawili mi również plan spłaty tych długów. Wydaje mi się on w miarę realny i postanowiłem dać im ostatnią szansę. Wypełnię kontrakt do czerwca - w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl wyjaśnia Przemysław Żmuda.
24-letni piłkarz zostaje w Motorze, choć jego menedżer miał dla niego oferty. Podkreśla on, że teraz na pewno nie zmieni decyzji. - Zostaję na 100 procent. Jadę z zespołem na obóz. W czerwcu kończy mi się umowa i nie chcę uciekać w tym momencie. Ktoś mógłby pomyśleć, że skoro grozi nam spadek to uciekam z zespołu. W sumie wszyscy podjęli taką decyzję, że zostają - przekonuje wychowanek BKS Lublin.
Działacze wspominali, że konieczne mogą być cięcia kontraktów, jednak Żmudy te oszczędności nie dotyczą. - Był pomysł obcięcia kontraktów, ale tylko na zasadzie kto się zgodzi. Kto nie wyraził zgody, to działacze nie będą dotykać wysokości kontraktów - mówi.
Sytuacja w lubelskim klubie wyjaśniła się na 1,5 miesiąca przed rozpoczęciem rozgrywek rundy wiosennej. - To jest późno. Patrzyliśmy na nasze możliwości znalezienia sobie w tym okresie klubu. Nie byłoby to wcale łatwe, bo większość klubów albo ma podopinane kadry, albo powyjeżdżała na obozy. Musieliśmy też spojrzeć na to, żeby nie zostać na lodzie, bo samo rozwiązanie kontraktu niczego nie gwarantowało. Czasami lepiej zostać i przemęczyć się, niż szukać ochłapów z niższych lig - przyznaje Żmuda.
Wszyscy związani z Motorem wierzą, że szczere rozmowy z piłkarzami nie okażą się kolejnymi pustymi deklaracjami a pomogą zrealizować cel, jakim jest utrzymanie się w I lidze. - Mam taką nadzieję, że to pomoże i wierzę w to, bo gdyby tak nie było, nie zostałbym w Motorze. Mam nadzieję, że damy radę - deklaruje filar lubelskiej drużyny.