Guardiola w City, czyli jak przenosi się Barcelonę do Manchesteru

Pep Guardiola ma przenieść do Manchesteru City to, co w ostatniej dekadzie stało się ucieleśnieniem ideału - grę FC Barcelona z jego ery. Będzie kroczył po własnych śladach i rywalizował z własnym ja. Czy projekt Guardiola 3.0 będzie lepszy od 1.0?

Mateusz Święcicki
Mateusz Święcicki
Fot Aflo / Newspixpl / Fot. Aflo / Newspix.pl

Zatrudnienie Guardioli nie jest przypadkowe. Właściciele Manchesteru City mają obsesję na punkcie udoskonalenia wzorca z Katalonii i dlatego już w 2012 roku zatrudnili duet Ferran Soriano - Aitor Beguiristain w roli dyrektorów: wykonawczego i sportowego. To przyjaciele Pepa, ludzie ery Joana Laporta, którzy tworzyli potęgę Barcelony. Kiedy zawitali do Manchesteru, jasne było, że prędzej czy później sprowadzą swojego rodaka, bo tylko on może zaspokoić ambicje szejków. Ich plany są jasne - chcą być najmocniejsi, najlepsi, najbardziej efektowni i wszystko wygrywać. Guardiola ma powtórzyć to, czego dokonał w roku 2009 (sięgnął po wszystkie możliwe trofea). Trio Pep, Ferran, Txiki może spokojnie odpowiedzieć: "Jasne, zrobimy to, bo jak nie my, to kto?".

Manchester City potrzebuje tożsamości i wyjątkowego stylu. O ile Uli Hoeness zatrudniając Guardiolę w Bayernie chciał udoskonalić niemiecki walec i powtórzyć rekordowy sezon 2012/2013 (potrójna korona, w tym Puchar Europy), o tyle szejkowie marzą o pierwszej supremacji w dziejach klubu. Dotychczasowe występy wicemistrzów Anglii w Champions League to pasmo dziwnych porażek, zwiększających natręctwo Pucharu Europy. Każdy piłkarz, trener, dyrektor i właściciel klubu w tej części świata przedkłada zwycięstwo w Lidze Mistrzów nad wszystkie inne trofea. Carlo Ancelotti zwykł mawiać, że nie ma nic ważniejszego od Champions League, Silvio Berlusconi przegrywając walkę w Europie wrzeszczał, że to spisek komunistów, a Adriano Galliani zabierał trofeum do pokoju hotelowego i zasypiał z nim w 2003 i 2007 roku. Puchar Europy to Święty Grall. Cała reszta to ledwie jazda drugą klasą.

Skopiować, udoskonalić, wygrać

Właściciel Manchesteru City, Mansour bin Zayed Al Nahyan zarządził kopiowanie barcelońskich wzorców. I tak oto wybudowano za ponad 250 mln euro jedno z najnowocześniejszych centrów szkoleniowych na świecie i doinwestowano City Football Academy, która w przyszłości ma dostarczać pierwszej drużynie wartościowych wychowanków. Guardiola w tej konfiguracji wcieli się w rolę pomostu między zespołem seniorskim i grupami młodzieżowymi. Jest w tym mistrzem. W Barcelonie z drużyny "B" sprowadził za sobą Sergio Busquetsa i Pedro. Kiedy Lionel Messi zobaczył defensywnego pomocnika w akcji, podszedł na treningu do Pepa i powiedział: "Chcę, żeby w każdej gierce występował w mojej drużynie. To fenomen". Nieco później Busquets stał się gwiazdą Barcelony i etatowym reprezentantem Hiszpanii. Pedro w ciągu dwóch lat trafił z trzeciej ligi hiszpańskiej do Champions League i wyjechał na mundial do RPA, gdzie sięgnął po mistrzostwo świata. O takich karierach marzą właściciele Manchesteru City.

Jaka jest zasadnicza różnica między angielskim a bawarskim projektem Guardioli? W Manchesterze nie będzie przeszkadzał mu ciężar tradycji, który utrudniał eksperymenty w Bayernie. Guardiola - choć nie wygląda - jest tyranem i w pełni suwerennie podejmuje decyzje. "Ja tu rządzę i biorę za swoje wybory pełnię odpowiedzialności" - credo Pepa jest proste. W Barcelonie nie czuł strachu przed odstrzeleniem przebrzmiałych gwiazd z fatalnymi nawykami i wielkim ego (Ronaldinho czy Deco), stawiając na swoich uczniów, posłusznych po granice absurdu. W Bawarii zderzył się z ikoną Bastiana Schweinsteigera, z którym było mu nie po drodze, i irytującą osobowością Thomasa Muellera. Pierwszy odszedł do Manchesteru United, drugiego przed podobną decyzją powstrzymał tylko Karl-Heinz Rummenigge. Do dymisji podał się kultowy lekarz Hans-Wilhelm Mueller-Wohlfahrt, którego Guardiola obarczył odpowiedzialnością za pasmo kontuzji. W Manchesterze City, klubie pełnym najemników, bez ikonicznych postaci, będzie mu łatwiej zaprowadzić suwerenne rządy. Zwłaszcza że niektóre decyzje już z nim konsultowano.

Pellegrini nie powiedział ostatniego słowa

O co chodzi? O wzmocnienia. Duet Soriano-Begiristain bezpośrednio z Guardiolą omawiał transfery takich piłkarzy jak Nicolas Otamendi, Kevin De Bruyne czy Raheem Sterling, przygotowując drużynę pod  Pepa. Jego trzyletnia umowa w City to cios dla właścicieli Manchesteru United, którzy bezskutecznie próbowali zwerbować go w 2013 roku. Ale i ostateczne votum nieufności względem Manuela Pellegriniego. Latem City przedłużyło o rok kontrakt z dotychczasowym trenerem, który wciąż ma szansę wywalczyć poczwórną koronę w tym sezonie. Chilijczyk wygrał aż 64 ze swoich pierwszych 99 meczów w Premier League (lepszy jest jedynie Jose Mourinho - 73 zwycięstwa), w pierwszym sezonie wywalczył mistrzostwo Anglii i Puchar Ligi, ale mimo ogromnych inwestycji na transfery nie zdobył Pucharu Europy. Był niemiłosiernie krytykowany zwłaszcza za porażki z Barceloną, zarzucano mu naiwność taktyczną i brak pomysłu na dwukrotne ogranie triumfatora Ligi Mistrzów. W poprzednim sezonie przegrał też walkę o tytuł w Premier League, co przyjęto w klubie z wielkim rozczarowaniem. Obecnie żadne z drzwi do trofeów nie są dla Pellegriniego zamknięte. To ambitny człowiek. Zamierza odejść z City jak Jupp Heynckes z Bayernu. Zdobywając wszystko, co możliwe do zdobycia.

Od przejęcia Manchesteru City w 2008 roku, Mansour bin Zayed Al Nahyan marzy o światowej dominacji i transferze Lionela Messiego, który deklaruje, że w Europie nie zagra w innym klubie niż Barcelona. To szaleństwo, ale może Pep Guardiola spróbuje go przekonać do zmiany otoczenia? Latem City ruszy na polowanie z walizką pełną 200 mln euro!

Mateusz Święcicki

Zobacz wideo: Michał Probierz: Mój ojciec był wzorem walki o życie
Źródło: TVP S.A.

Kibicuj Lewemu i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×