- W pierwszej kolejności chciałem podziękować kibicom, bo tyle ile oni się naczekali na zwycięstwo to mało kto. Zawsze czuliśmy ich wsparcie. Nawet jak mieliśmy spotkania z kibicami, to dużo od nas wymagają, ale też obiektywnie patrzą i najważniejsze jest to, że doceniają pracę zawodników, wiedzą w jakiej sytuacji jest klub i robią wszystko, aby nas wspierać - mówił trener kielczan.
[tag=562]
Korona[/tag] nie była faworytem tej rywalizacji, ale po raz kolejny okazało się, że w Ekstraklasie wszystko jest możliwe. - Cieszymy się, że z tak silnym zespołem, w którym jest tylu reprezentantów, podjęliśmy walkę i zwyciężyliśmy. Słowa uznania też dla cichych bohaterów. Jednym z nich był Zbyszek Małkowski. To był ten zawodnik, który regulował tempo i dzięki niemu wiedzieliśmy, kiedy zagrać szybciej, kiedy wolniej. Także Bartek Rymaniak. To nie był dla niego łatwy mecz, był pełen obaw, ale wykonał swoje zadanie - przyznał Marcin Brosz.
Siedem miesięcy - tyle piłkarze i sympatycy klubu z Kolporter Areny czekali na kolejne domowe zwycięstwo. - Strasznie się cieszymy. Mogę tylko powtarzać to co wcześniej powiedziałem. Ta liga się jednak dopiero zaczęła, wszystko co najważniejsze jest przed nami, ale już pierwszy mecz pokazał, że możemy rywalizować z tymi najlepszymi zespołami. Wola walki, zaangażowanie, dobre przygotowanie oraz indywidualności zdecydowały o tym, że trzy punkty zostały w Kielcach.
Szczególnie z bardzo dobrej strony pokazał się Airam Lopez Cabrera. Hiszpan strzelił trzy gole. - To był inny piłkarz niż gdy do nas przyszedł, a to dopiero jego 40 procent. Tu każdy kolejny mecz, trening, ale także przyjazd rodziny, dodaje pewności. Nie tylko chodzi o styl gry, ale poruszanie się, uśmiech. To jest zasługa czasu - ocenił.
Złocisto-krwiści doskonale wiedzą jak wygląda ich sytuacja w tabeli i sobotni triumf nie powinien "zagotować" im głów. - Musimy osiągać te wyniki jak najszybciej, ale rozum podpowiada, że ciężką pracą da się to osiągnąć.
Większy nacisk na pewno trzeba położyć na grę defensywną. W dwóch meczach Korona straciła aż pięć goli. Marcin Brosz zapewnia jednak, że to minie. - Przeciwnicy zbyt łatwo dochodzą do swoich okazji. Bierze się to stąd, że Bartek Rymaniak zagrał pierwszy raz, Dimitrij Wierchowcow jest od niedawna z nami, więc braliśmy to pod uwagę.