Liga Europy rozrusza angielskie kluby? Bitwę o Anglię czas zacząć

 /  EPA/WILL OLIVER/PAP
/ EPA/WILL OLIVER/PAP

Liga Europy była jak do tej pory niedoceniana przez angielskie zespoły. Najczęściej traktowały ją jako żmudny obowiązek i wystawiały rezerwowy skład. Wyjątkiem była tutaj Chelsea, która w 2013 roku wygrała te rozgrywki.

Teraz sytuacja jest zgoła odmienna. W czwartek zmierzą się ze sobą najbardziej utytułowane angielskie drużyny, a przy okazji rozegrana zostanie bitwa o Anglię, bo tak nazywane są mecze Liverpoolu FC z Manchesterem United. Juergen Klopp prosi o wsparcie, o jakie jeszcze nie prosił fanów - "to będzie matka wszystkich meczów" - zapowiada Niemiec.

Prestiż pojedynku Liverpoolu z Manchesterem United podnosi rangę Ligi Europejskiej. Jeszcze na początku sezonu przez kwalifikację przebijał się West Ham United. Slaven Bilić potraktował te rozgrywki jako przygotowanie drużyny do nadchodzącego sezonu. O mały włos, a wielką katastrofą skończyłby się pojedynek z maltańskim zespołem Birkirkara. Na swoim stadionie Młoty wymęczyły zwycięstwo 1:0 (gol w 90. minucie), ale w rewanżu to rywale strzelili bramkę. Londyńczycy wygrali dopiero po rzutach karnych. Sensacja była na wyciągnięcie ręki.

W kolejnej rundzie los już nie uśmiechnął się do WHU. Na Upton Park padł remis 2:2 (londyńczycy zagrali w najsilniejszym składzie), ale w rewanżu przeciwko rumuńskiemu Astra Giurgiu Bilić wystawił już rezerwy. Trzy dni później grał inauguracyjny pojedynek z Arsenalem w Premier League. Zemściło się to na nim, ponieważ odpadł z Ligi Europejskiej, ale wcale nie było mu smutno z tego powodu.

Rok wcześniej najdalej zaszedł Everton, ale w 1/16 Dynamo Kijów ograło The Toffees. Tottenham Hotspur oraz Liverpool odpadły we wcześniejszej rundzie. Jeszcze 12 miesięcy wcześniej Koguty rywalizowały z Benfiką Lizbona. I o ile w pierwszym spotkaniu przegrały 1:3 grając w najsilniejszym składzie, to w rewanżu zlekceważono już rozgrywki i do boju zostali posłani zmiennicy. Awansu nie wywalczyli.

Ewenementem był sezon 2012/2013. Wówczas to Chelsea odpadła z Ligi Mistrzów. Porażki z Rubinem Kazań czy Steauą Bukareszt i remis ze Spartą Praga chluby The Blues nie przyniosły. We wcześniejszych rundach londyńczycy rotowali składem i często grali rezerwowymi. Dopiero w finale wystąpili w najsilniejszym i ograli Benfikę, sięgając po trofeum.

Rozgrywki Ligi Europy rozpoczęły się od sezonu 2009/2010, ale były traktowane jako trzecia kategoria. Najważniejsza była Premier League, a następnie Puchar Anglii. LE dopiero na trzecim miejscu, niemal równo z Pucharem Ligi. To oznaczało najczęściej danie odpoczynku gwiazdom i sięganie po rezerwowych.

Idealnym przykładem jest tutaj Harry Kane. Zanim otrzymał szansę debiutu w Premier League to zagrał sześć meczów w Lidze Europy. Nikt nie kwapił się dać mu szansy w ligowym spotkaniu. Tak naprawdę dopiero w poprzednim sezonie dostał prawdziwą okazję gry w Premier League, ale zanim tak się stało to wbił sześć goli w europejskich rozgrywkach. Dla niego była to znakomita promocja do wywalczenia sobie miejsca w składzie. Wszystko dzięki lekceważącemu podejściu do LE.

Teraz brytyjskie media rozpisują się na temat rywalizacji Liverpoolu z Manchesterem United. Fani zacierają ręce, a kłopot pod nazwą "Liga Europy dla angielskiego klubu" dostrzegł Louis van Gaal. - Zauważyłem, że w Anglii bardzo negatywnie podchodzi się do Ligi Europy. Ile kibiców przyszło jednak na stadion, kiedy graliśmy z FC Midtjylland? 58 tysięcy. Kibice Manchesteru United to doceniają. Przeciwko Liverpoolowi spodziewamy się 75 tysięcy widzów. Przypuszczam także, że na Anfield Road nie będzie wolnych miejsc - powiedział.

Stawka jest jednak wysoka. Zwycięstwo nad lokalnym rywalem to wielka frajda dla fanów. Van Gaal i Klopp widzą jednak inne auty - zwycięzca Ligi Europy awansuje do Ligi Mistrzów, a to nagroda, którą nie pogardzą zarówno na Old Trafford, jak i Anfield.

Mecz Ligi Europy Liverpool - Manchester United pokaże telewizja Eurosport 1.

Zobacz wideo: #dziejesiewsporcie: 62-latek popisuje się umiejętnościami

Komentarze (0)