Dariusz Wdowczyk przejął Wisłę w trudnym momencie. Biała Gwiazda nie wygrała żadnego z 11 ostatnich ligowych spotkań, co jest niechlubnym rekordem klubu i z 6. miejsca, które zajmowała po 15. kolejce, zsunęła się na 15. pozycję i wylądowała w strefie spadkowej po raz pierwszy od 2. kolejki sezonu 1997/1998.
- Nie wyobrażam sobie, żeby Wisła spadła z ligi. Gorąco wierzę w to, że Wisła się utrzyma. Do końca sezonu zasadniczego zostały cztery kolejki, a różnice punktowe między pierwszą "ósemką" a czternastym czy piętnastym zespołem są tak małe, że wszystko jeszcze się może wydarzyć - mówi Wdowczyk.
- Jestem optymistycznie nastawiony do pracy w Wiśle. Wierzę w to, że wiele można zmienić, ale tę wiarę muszę przelać na zawodników. Muszę ich przekonać, że są dobrzy, bardzo dobrzy i najlepsi. Przecież jeszcze niedawno grali bardzo ciekawą piłkę, o czym sam się pokonałem na własnej skórze. Wszystko jest kwestią treningu - ktoś powiedział, że mecze wygrywa się we wtorki i środy, a nie w soboty - przekonuje 54-letni szkoleniowiec.
Wdowczyk przypomina, że kibice Wisły nie są przyzwyczajeni do sytuacji, w jakiej dziś znajduje się ich klub: - Wisła to klub, od którego się oczekuje więcej niż od innych. Szlachectwo zobowiązuje - Wisła to 13-krotny mistrz Polski, który ma w kolekcji też wiele innych trofeów i miejsce, które teraz zajmuje, nie jest adekwatne do oczekiwań właściciela, prezesów, piłkarzy i kibiców. Według mnie Wisła to obok Lecha i Legii klub, który zawsze powinien walczyć o mistrzostwo Polski. Wisła ma świetną bazę i piękny stadion. Pierwszy raz w swojej trenerskiej karierze będę miał przyjemność pracować w klubie o tak dobrej bazie treningowej.
W trzech ostatnich sezonach Biała Gwiazda co prawda nie walczyła już o mistrzostwo Polski jak w latach 1998-2011, ale też nie była realnie zagrożona spadkiem z Ekstraklasy. Mało tego, po I rundzie sezonu zasadniczego zajmowała 6. miejsce.
- Wisła ma rzeszę wiernych kibiców, których trzeba do siebie przekonać. Chciałbym, żeby zawodnicy ponownie chodzili po Krakowie z podniesioną głową i dumni z tego, że są piłkarzami Wisły. Prosiłbym o cierpliwość. Piłkarze to też ludzie. Dobry wynik ma pozytywny wpływ na wszystko. Przecież ci piłkarze jeszcze niedawno grali całkiem inaczej. Jest sporo do zrobienia, ale teraz najważniejsze są punkty. Wiem, że od Wisły oczekuje się efektownej gry, ale teraz priorytetem jest to, żeby zdobyć jak najwięcej punktów przed końcem sezonu zasadniczego.
Wdowczyk nie był pierwszym wyborem Wisły. Krakowianie chcieli zatrudnić Krunoslava Jurcicia, ale ten w ostatniej chwili wycofał się z podpisania kontraktu. Co ciekawe, Wdowczyk zdradził, że władze klubu z Reymonta 22 kontaktowały się z nim na samym początku rundy wiosennej, gdy trenerem był jeszcze Tadeusz Pawłowski.
- Z Wisłą rozmawiałem pierwszy raz bodajże jakoś miesiąc temu. To była luźna rozmowa i pytanie o to, czy byłbym zainteresowany. Wróciliśmy do tej rozmowy w sobotę - mówi Wdowczyk.
54-latek w niedzielę przeprowadził pierwszy trening, a już w poniedziałek zadebiutuje w roli szkoleniowca Wisły w wyjazdowym meczu 27. kolejki Ekstraklasy z Termalicą Bruk-Bet Nieciecza. Wdowczyk nie zamierza zaczynać pracy w Wiśle od rewolucji.
- Rodzi się w głowie kilka pomysłów na to, jak można w przyszłości ustawić ten zespół, ale teraz nie jest czas na eksperymenty. Ta drużyna funkcjonuje w określonym systemie. Nie jestem rewolucjonistą. Kluczem jest psychika. Wiem, że ci zawodnicy potrafią grać lepiej, niż grają teraz - tłumaczy.
Zobacz wideo: Mówiono, że żyje pod mostem i chciał zabić żonę. Zobacz, co się dzieje z byłą gwiazdą Legii
Źródło: WP SportoweFakty