Szymon Mierzyński: Antonio Conte - włoski Mourinho w bardziej przyjaznej wersji (komentarz)

PAP/EPA / EPA/MAURIZIO DEGL' INNOCENTI
PAP/EPA / EPA/MAURIZIO DEGL' INNOCENTI

Zanosiło się na to od wielu tygodni, ale teraz wiemy już na pewno - za odbudowę Chelsea będzie odpowiadać Antonio Conte. Selekcjonerowi reprezentacji Włoch szlak przetarli rodacy, którzy osiągali na Stamford Bridge duże sukcesy.

Claudio Ranieri, Carlo Ancelotti i Roberto Di Matteo - to Włosi, z którymi już współpracował Roman Abramowicz i choć wszystkich ostatecznie zwolnił, każdy dał mu wiele radości. Dzisiejszy opiekun Leicester City zapewnił The Blues udział w Lidze Mistrzów jeszcze zanim Rosjanin zainwestował swoje miliony, a później wywalczył z klubem wicemistrzostwo kraju i półfinał Champions League.

Ancelotti z kolei jest autorem najbardziej efektownego mistrzostwa. W sezonie 2009/2010 pod jego wodzą londyńczycy wygrali Premier League, zdobywając rekordowe 103 bramki w 38 meczach. To była najbardziej ofensywnie grająca Chelsea w erze włoskiego miliardera.

Również Di Matteo budzi na Stamford Bridge jak najlepsze skojarzenia. To z nim na ławce The Blues dokonali niemożliwego - rozbici po odejściu Andre Villasa-Boasa, wygrali Ligę Mistrzów, eliminując po drodze bardzo silne wówczas Napoli i Barcelonę. Na ekipę z Londynu nie stawiał wtedy nikt, a jej sukces zadziwił całą piłkarską Europę.

Jeśli Antonio Conte chce być zapamiętany tak jak jego rodacy, czeka go wiele pracy. W pierwszym roku najprawdopodobniej skupi się tylko na rozgrywkach krajowych, a to od razu stawia przed nim wysokie wymagania. Roman Abramowicz przyzwyczaił już, że przesadnie dużej cierpliwości nie ma, tymczasem pozbieranie Chelsea po koszmarze trwającego sezonu wcale nie musi być proste.

Już za kilka tygodni londyńczycy obudzą się w całkiem nowej rzeczywistości, której wielu zawodników z obecnej kadry nie pamięta - bez Ligi Mistrzów. Rosyjski właściciel zapewne da Conte sporo gotówki na transfery, sęk w tym, że nie każdy piłkarz z wysokiej półki zechce się przenieść do drużyny, która w ogóle nie zagra w europejskich pucharach. Niemałym wyzwaniem jest też zatrzymanie kluczowych zawodników. Niepewnie rysuje się przyszłość choćby Diego Costy, Thibauta Courtoisa czy Edena Hazarda.

Wiele zależy jednak od samego Conte. Za kadencji Jose Mourinho powszechnie narzekano, że Chelsea zatraciła ofensywny styl, zbyt duży nacisk kładąc na obronę. To błyskotliwym piłkarzom - takim jak choćby belgijski skrzydłowy - niekoniecznie musiało się podobać, ale jeśli znów odzyskaliby swobodę na boisku, zarówno ich nastawienie, jak i gra mogłyby się diametralnie zmienić.

Conte często jest do Mou porównywany, bo tak jak on ponad wszystko stawia dyscyplinę taktyczną. Jest jednak między nimi różnica. Włoch preferuje bardziej widowiskowy styl, a oprócz poprawy wyników właśnie tego Roman Abramowicz będzie oczekiwał w najbliższym czasie najbardziej. Stąd zresztą brało się jego uwielbienie dla Pepa Guardioli, którego nie zdołał ostatecznie sprowadzić do Londynu.

Dla samego Conte praca w Chelsea też będzie ekscytującym wyzwaniem, bo da mu zdecydowanie więcej codziennej adrenaliny niż wtedy, gdy jest selekcjonerem reprezentacji swojego kraju. 46-latkowi brakowało dawki meczów, która wiąże się z pracą w klubie i właśnie dlatego po Euro 2016 postanowił do niej powrócić.

Wybór włodarzy The Blues wydaje się właściwy - zwłaszcza biorąc pod uwagę mocno ograniczone możliwości. Chelsea nie miała wielu opcji. Guardiola był dla niej niedostępny, Ancelotti szybko podjął decyzję o pracy w Bayernie Monachium, a jedyną sensowną alternatywą dla Włocha był Diego Simeone, którego sprowadzenie do Londynu graniczyło jednak z cudem.

Nowy menedżer wydaje się też mieć cechy, które pozwolą drużynie wrócić do równowagi. W pierwszej kolejności trzeba poukładać rozedrganą po odejściu Mourinho szatnię, później natomiast obudzić potencjał największych gwiazd, który w obecnym sezonie objawiał się niezmiernie rzadko. Wbrew pozorom Chelsea wciąż ma znakomitą kadrę - predestynowaną do ofensywnej gry. Wykrzesanie tych zalet to będzie już większa połowa sukcesu. Jeśli do tego Conte poukłada obronę, a poza trwającym sezonem to była zawsze niezwykle skuteczna broń Chelsea, znów będzie można myśleć o trofeach.

Szymon Mierzyński

Źródło artykułu: