Piłkarze z Siedlec przed sobotnim meczem zajmowali 15-barażowe miejsce w lidze. Tylko zwycięstwo pozwoliłoby biało-niebieskim odskoczyć od zagrożonych lokat w tabeli. W pierwszej połowie gospodarze prezentowali się jednak bardzo słabo. Brakowało dokładności w grze oraz pomysłu na rozmontowanie defensywy GKS-u.
- Był to dla nas bardzo ważny mecz, w kategorii za "sześć punktów". Było sporo nerwowości, zawodnicy nie wychodzili na pozycje. Baliśmy się, żeby GKS Bełchatów nas czymś nie zaskoczył - przyznał Bartosz Tarachulski, który zastąpił w roli pierwszego trenera zawieszonego Marcina Sasala.
Po przerwie zawodnicy z Mazowsza zaprezentowali się zdecydowanie lepiej. - Liczyliśmy, że w drugiej połowie zaatakujemy i stworzymy sobie kilka sytuacji. Wierzyliśmy do końca, że tak będzie. Byliśmy w drugiej połowie stroną przeważającą, mieliśmy sporo okazji - analizuje "Tarantula".
ZOBACZ WIDEO Jakub Tosik: z meczu na mecz będziemy grać coraz lepiej (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
O losach spotkania przesądziła 82. minuta, w której sędzia Mariusz Złotek podyktował rzut karny dla Pogoni Siedlce. Pewnym egzekutorem okazał się doświadczony Mateusz Żytko.
- Trudno mi powiedzieć, czy rzut karny był słuszny. Musiałbym zobaczyć powtórkę na DVD. Z mojej perspektywy wyglądało na to, że Mariusz Rybicki był faulowany. Arbiter główny nie był do końca przekonany, natomiast sędzia liniowy widział lepiej i to on zasygnalizował rzut karny - dodał Bartosz Tarachulski.
Drużynie z Siedlec zwycięstwo było potrzebne jak tlen. Pogoń w następnej kolejce czeka kolejny mecz o "piłkarskie życie". Tym razem rywalem biało-niebieskich będzie Sandecja Nowy Sącz. - Będziemy chcieli przerwać złą passę na wyjeździe. Na pewno nie popadniemy teraz w hurraoptymizm - kończy asystent Marcina Sasala.