Polak legendą we Francji. Wychował piłkarzy, których kupiły Real Madryt, Chelsea czy Sevilla

Mateusz Święcicki
Mateusz Święcicki
Chris Kolodziejczak, ojciec Timothee, piłkarza Sevilli. Zdjęcie zrobiono telefonem Samsung Galaxy S7 Edge Chris Kolodziejczak, ojciec Timothee, piłkarza Sevilli. Zdjęcie zrobiono telefonem Samsung Galaxy S7 Edge
- Joachim Marx? Legenda - stwierdza Chris Kolodziejczak, ojciec piłkarza Sevilli, Timothee. - Gdyby nie on, mój syn prawdopodobnie zawodowo nie grałby w piłkę. Nie miał jakiegoś olbrzymiego talentu, zaczynał jako skrzydłowy, niczym się nie wyróżniał. Dzięki ogromowi pracy Joachima wyrósł na niezłego zawodnika - mówi właściciel firmy zarządzającej nieruchomościami. - Timothee Kolodziejczak to moja największa satysfakcja zawodowa - opowiada Marx. - Niewielu na niego stawiało, ale ja uparłem się, że zrobię z niego piłkarza. Poza tym to chłopak z polskimi korzeniami, który po latach wygrał Ligę Europy z Sevillą na Stadionie Narodowym. Był to dla mnie wzruszający moment, bo w tym miejscu grałem kilkadziesiąt lat wcześniej, jeszcze na Stadionie Dziesięciolecia. Historia zatoczyła koło. Podczas finału z Dnipro Dniepropietrowsk dzięki Timothee czułem się tak, jakbym sam przebywał na boisku. Marx kształtował nie tylko talent Kolodziejczka. - Absolutnie najlepszym młodym graczem jaki trenował w Lievin był Gael Kakuta. Wprawiał nas w osłupienie swoimi umiejętnościami. Zachwyceni byli nim trenerzy, rodzice zawodników, sami chłopcy. Rozwijał się wspaniale, harmonijnie. Ale później popełnił wielki błąd. Za 3,5 mln euro trafił do Chelsea. To nie był dobry klub dla niego. Szybko złamał nogę w dwóch miejscach i jego kariera wyhamowała. Dziś zarabia wielkie pieniądze w Chinach, a mógł zostać najlepszym piłkarzem w Europie. Miał niewiarygodny potencjał - wspomina Marx.
Budynek Centrum Formacyjnego w Lievin. Zdjęcie wykonano telefonem Samsung Galaxy S7 Edge Budynek Centrum Formacyjnego w Lievin. Zdjęcie wykonano telefonem Samsung Galaxy S7 Edge
W Lievin trenował także Raphael Varane, dziś obrońca Realu Madryt. - W maju podczas tradycyjnych testów kilkudziesięciu chłopców do naszej szkółki, brałem udział w selekcji graczy. Varane przeszedł przez gęste sito i trafił do nas, ale bardzo szybko okazało się, że cierpi na chorobę Osgooda-Schlattera. To zwyrodnienie powodowało u niego olbrzymi ból kolan. Gdyby wtedy trenował normalnie, dziś nie byłby piłkarzem Realu Madryt.

- Nie wyróżniał się jakoś wybitnie - mówi Georges Tournay, który już wtedy kierował Centrum Formacyjnym w Lievin. - Joachim był świeżo na emeryturze, ale mówił, że jeżeli chcemy uratować Raphaela, musimy mu zagwarantować indywidualne treningi. Uczyliśmy go od podstaw biegania i ustawiania stóp na murawie. To był mozolny proces. Ale pośrednio dzięki niemu kilka lat później trafił do największego klubu na świecie.

Marx twierdzi, że za wcześnie poszedł na emeryturę. - Trenowałem pierwszą drużynę RC Lens, później byłem scoutem, ale największą satysfakcję dawało mi prowadzenie zajęć z młodymi zawodnikami. Dziś jestem spełniony, choć tęsknię za boiskiem. W ciągu 11 lat mojej pracy wychowaliśmy grupę nie tylko znakomitych profesjonalistów, ale i mądrych ludzi, którzy radzą sobie w życiu codziennym. Nie każdy musi być piłkarzem - kończy.

Korespondencja z Francji
Mateusz Święcicki

Zdjęcia i film zrobione telefonem Samsung Galaxy S7

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×