Hatem Ben Arfa na liście rezerwowej. Ofiara ego czy konkurencji?

Znalezienie się na liście rezerwowej, a nie wśród graczy powołanych na Euro 2016 to dla Hatema Ben Arfy spory cios. Ale tym razem Francuz nie padł ofiarą swojej głupoty ani olbrzymiego ego.

Mateusz Święcicki
Mateusz Święcicki
VALERY HACHE / AFP Hatem Ben Arfa / VALERY HACHE / AFP Na zdjęciu: Hatem Ben Arfa

Ben Arfa jest zakładnikiem olbrzymiej konkurencji w ataku, która osiągnęła niebotyczne rozmiary. Gdyby Francuzi mogli wystawić dwie jedenastki na Euro 2016, zrobiliby to bez mrugnięcia okiem. Co więcej, wśród dziesięciu najlepszych drużyn turnieju, niemal każdy piłkarz z drugiego składu Trójkolorowych znalazłby w niej miejsce. To gigantyczny kłopot bogactwa, który zawsze rodził, rodzi i będzie rodził problemy. Didier Deschamps stanął przed potwornie trudnym dylematem. I szczerze mówiąc, jakich wyborów by nie dokonał i tak ktoś by narzekał.

Selekcjoner Francuzów odpiera zarzuty fanów talentu Ben Arfy i mówi, że wielu piłkarzy ma za sobą wspaniały sezon. - Ale on zagrał kosmicznie - piszą kibice reprezentacji na portalu największego dziennika sportowego "L'Equipe". Gracz OGC Nice w wieku 29 lat przeżył reinkarnację. Strzelił 17 goli, zaliczył 5 asyst, dryblował najwięcej i najskuteczniej w Europie. W ostatniej statystyce wyprzedził nawet Leo Messiego i Neymara. Dla Deschampsa to jednak za mało. Lista rezerwowa oznacza, że Ben Arfa obejrzy Mistrzostwa Europy na trybunach, bądź przed telewizorem. Nie ma co liczyć, że selekcjoner skróci listę obrońców z ośmiu do siedmiu. - Zawsze powoływałem tylu defensorów, by każda pozycja została zdublowana. Nie ma mowy o jakichkolwiek korektach. Robię to z poczucia odpowiedzialności za losy drużyny - powiedział DD.

Ben Arfa nigdy nie był ulubionym piłkarzem byłego mistrza świata i Europy. Razem pracowali w Olympique Marsylia, sięgali po wymarzone dla kibiców mistrzostwo Francji, ale nie wpadali sobie w ramiona i nie kochali się na zabój. Francuz był wtedy niepokornym dzieckiem, notorycznie kłamał, bagatelizował obowiązki, wcześniej w haniebny sposób wymuszał transfer z Lyonu do Marsylii. Przed podpisaniem kontraktu na Stade Velodrome, zmusił swój poprzedni klub do zaakceptowania oferty. Powiedział dziennikarzom, że nie obchodzi go odrzucanie propozycji przez prezydenta Jean-Michela Aulas i następnego dnia w ramach odwetu nie pojawił się na treningu Lyonu. Kiedy nie umiał znaleźć argumentu za odejściem, zaczął narzekać, że Lyon nie wywiązuje się na czas z zobowiązań kontraktowych. - Dziwne - odpierał zarzuty Aulas. - Mówi, że nie płacimy na czas, a ostatnio zostawił czek na 100 tys. euro w szafce w szatni i nie chciało mu się go odebrać.

Ben Arfa zmądrzał, choć Deschamps nie wierzy w to w stu procentach. Wolał powołać Dimitrija Payeta, który podobnie jak gracz Nicei, przeżywa historyczny sezon w West Ham United czy znakomicie rokującego Kingsleya Comana. Trudno odmówić mu racji. To świetni gracze, w niczym nie ustępujący Ben Arfie.

Napastnik Nicei w trakcie Euro odpocznie i razem ze swoim agentem przygotuje transfer do wielkiego klubu. Chyba, że któryś z francuskich atakujących odniesie poważną kontuję.

Mateusz Święcicki

ZOBACZ WIDEO Sławomir Peszko: Życzę Piastowi zwycięstwa (źródło TVP)
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×