Rafał Gikiewicz: W końcu otrzymam powołanie do reprezentacji

Mateusz Karoń
Mateusz Karoń

Wróćmy do pana. Odkąd został pan graczem Eintrachtu, zbiera same pochwały.

- Bo tak naprawdę pierwszy raz ktoś na mnie postawił. W Śląsku Wrocław byłem tylko zmiennikiem Marjana Kelemena. Wskakiwałem do bramki na trzy mecze, kiedy doznał kontuzji. Nieważne, jakbym bronił, i tak musiałem potem wrócić na ławkę.

Wiele osób myślało, że pan przepadnie w Niemczech.

- Ludzie patrzą na mnie przez pryzmat afer, a nie umiejętności. Nie lubią nazwiska Gikiewicz. Prasa różne rzeczy na mój temat wypisywała, jest mi przykro, ale próbuję tę opinię zmienić. Odciąłem się od negatywnych komentarzy i robię swoje. Zostałem wybrany do rady drużyny. Jestem jednym z pięciu najważniejszych ludzi w zespole - takie fakty do mnie przemawiają. Nawet jeśli ktoś nie lubi Gikiewicza, niech spojrzy na to, że jest szóstym zawodnikiem 2.Bundesligi według "Kickera".

Początek w Brunszwiku był trudny?

- Przyjechałem z rezerw i byłem zaniedbany. Nie czułem bramki, linii i musiałem wszystko sobie przypomnieć. Zawziąłem się, przyszedłem bronić , podporządkowałem temu życie i na razie się udaje. Nie mogłem powiedzieć, ze potrzebuję pół roku, by dojść do formy.

Przez pięć lat w Ekstraklasie nie rozegrał pan tylu spotkań, co przez dwa w 2.Bundeslidze.

- Powiedziano mi, że jestem numerem jeden. Nie, że bronię do błędu. W Polsce trenerzy nie chcieli na mnie stawiać. Tutaj trafiłem na świetny zespół, znakomity sztab i pokazałem kolegom, że potrafię pomóc im w zarobieniu premii. To daje mi kopa, by zdziałać więcej.

Zaskoczyło mnie, że zna pan wszystkie swoje noty.

- Mam fan page na Facebooku, ale prowadzę go sam. Piszę posty w dwóch językach i wklejam newsy. Przecież muszę popatrzeć, co publikuję. Jestem bramkarzem 24 godziny na dobę, kocham swoją robotę. Ruszam się nawet podczas urlopu. Jeśli będę prowadził taki tryb życia, pogram jeszcze długo. Nie odpuszczę ani jednego dnia, chcę zrobić krok do przodu.

Ale wakacje spędza pan w Meksyku, a nie w Arłamowie.

- Już od kilkunastu miesięcy powtarzam, że moim celem jest wyjazd na Euro 2016. Jaki byłby sens wstawania z łóżka, gdybym nie wiedział, po co? Nie mam pretensji o brak powołania, dostali je lepsi, jednak ciągle na nie liczę. Trzymam kciuki za kolegów, nie jestem obrażony. Profesjonalny piłkarz nie ma do tego prawa. Prędzej czy później przyjadę na kadrę.

W "Fakcie" powiedział pan, że na Euro 2016 pojedzie.

- Bilety mam. Jeśli nie jako zawodnik, to jako kibic.

Część Polaków patrzy na 2.Bundesligę z przymrużeniem oka.

- Dużo osób nie szanuje tej ligi. Często słyszę, że to słabe rozgrywki. Ale popatrzmy na otoczkę, bazy treningowe i odpowiedź nasunie się sama. Niebawem będę miał 29 lat i czuję, że jeszcze może być o mnie głośno.

Bundesligi już nikt by nie zlekceważył...

- Niewielu Polaków w niej grało. To byłaby nagroda za wytrwałość. Przeżyłem mnóstwo przykrych chwil. Dziś jestem silniejszy. Współpracuję z trenerem mentalnym, przekazał mi pewną zasadę: trzy razy "M". Myślisz, mówisz, masz. Wierzę, że mi też się uda. Wtedy moi pseudokibice w końcu będą dumni, że kolejny Polak jest w takich rozgrywkach.

Rozmawiał Mateusz Karoń

Czy Rafał Gikiewicz powinien otrzymać powołanie do reprezentacji Polski po Euro 2016?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×