Wodzisławska żyła wodna

- Czy mogłem sobie wymarzyć lepszy występ przeciwko Koronie? Mogłem. Trzy bramki! - mówi z uśmiechem Iljan Micanski, który z miejsca stał się ulubieńcem wodzisławskich kibiców po przeprowadzce z Lecha Poznań. W sobotę gol Bułgara zapewnił Odrze zwycięstwo nad jego byłym zespołem, Kolporterem Koroną Kielce.

- Cały nasz zespół zaprezentował się w tym meczu bardzo dobrze. Pokazaliśmy, że potrafimy grać w piłkę, zresztą tak samo, jak tydzień temu na Widzewie, ale tam nam zabrakło szczęścia. Jeśli w kolejnych meczach będziemy grać tak dobrze, jak szczególnie w drugiej połowie tego spotkania, to możemy być optymistami - powiedział zaraz po starciu z kielczanami Micanski.

Snajper rodem z Bułgarii zaliczył półroczny epizod w kieleckim zespole jesienią 2006 roku. W Kielcach się do niego jednak nie przekonano. Wystąpił jedynie w pięciu ligowych spotkaniach, w tym ani razu w pełnym wymiarze czasowym i nie zdobył żadnej bramki. W sobotę miał nadzieję na przypomnienie się Koronie i swój plan w stu procentach wykonał, zapewniając Odrze skromną, ale jakże cenną wygraną 1:0. W 67. minucie meczu znakomicie uwolnił się spod opieki Piotra Celebana i ładnym uderzeniem z woleja nie dał szans Wojciechowi Kowalewskimu. - Bardzo dobrze przymierzył z małej odległości. Ja byłem trochę zasłonięty, mimo to próbowałem coś zrobić, ale niestety nie udało się - tak opisywał tę bramkę reprezentacyjny bramkarz Korony.

Micanski przybył do Polski jako odkrycie roku 2004 w Bułgarii. Dotychczas w naszej ekstraklasie zdobył jednak tylko 6 bramek w 34 spotkaniach. Wszystkie te trafienia zaliczył grając jeszcze w barwach Amiki Wronki. Zupełnie nie szło mu natomiast w poznańskim Lechu i właśnie w Koronie. Zimą został na pół roku wypożyczony z Kolejorza do Odry i okazało się to strzałem w "dziesiątkę"! W dwóch rozegranych na razie ligowych kolejkach Bułgar strzelił już trzy gole. Skąd to nagłe ożywienie? - Ciężko powiedzieć... Może stąd, że nareszcie regularnie gram - mówi sam zainteresowany.

Jednak trener wodzisławian, Janusz Białek, domyśla się, co tak naprawdę spowodowało przebudzenie sympatycznego napastnika. - Tutaj w Wodzisławiu chyba jakaś żyła wodna płynie, bo gracze, którym nie wiodło się w innych klubach, przyjeżdżają do nas i od razu odżywają. Tak było z Grzegorzem Rasiaskiem, z Marcinem Chmiestem i teraz z Iljanem - opowiada szkoleniowiec Odry. - Może rzeczywiście coś w tym jest - śmieje się Micanski. - Ale to dopiero początek rundy, zobaczymy, jak będzie dalej - dodaje.

Urodzony w bułgarskim Błagojewgradzie piłkarz potrzebował jedynie 180 minut, aby stać się najlepszym w tym sezonie snajperem Odry. Trzy bramki mają też na koncie Marcin Nowacki i Jakub Grzegorzewski, ale obu w Wodzisławiu już nie ma. - Nie zakładam sobie od razu, że strzelę jakąś określoną ilość goli w rundzie wiosennej. Najważniejsze, żeby zdrowie dopisywało - przyznaje ze spokojem nowa gwiazda Wodzisławia. - Piłka szuka go w polu karnym. Widać po nim olbrzymią chęć do gry i wielką przyjemność z tego, co robi. Bardzo się cieszę, że mogę pracować z takim zawodnikiem - chwali podopiecznego trener Janusz Białek. - Mamy z niego naprawdę spory pożytek. Szybko zaaklimatyzował się w naszym zespole. Jest nie tylko dobrym piłkarzem, ale także bardzo fajnym kolegą - równie pochlebnie wypowiada się o Micanskim obrońca Odry, Sławomir Szary. I tylko mogą w Wodzisławiu żałować, że bułgarski napastnik w czerwcu wróci do Poznania...

Komentarze (0)