WP SportoweFakty: To pana kolejne podejście do Lechii Gdańsk. W dwóch ostatnich sezonach kończyło się to wypożyczeniami do innych klubów. Czy dało się poznać szatnię wchodząc do niej raz jeszcze?
Bartłomiej Pawłowski: Ostatni raz grałem regularnie w Lechii u trenera Machado. Tych twarzy z tamtego okresu jest już bardzo mało. Co by się jednak nie działo, w zespole są Rafał Janicki i Piotr Wiśniewski. Kiedyś czytałem artykuł, w którym podano ilu trenerów oraz piłkarzy przeszło przez Lechię, a Rafał Janicki jest w niej cały czas. Jest kilku nowych zawodników, ale nie sprawia mi to żadnego problemu z aklimatyzacją. Wręcz przeciwnie.
Czy czas bez gry w klubie, w którym ma pan podpisany kontrakt się nie dłużył?
- Brakowało mi trochę morskiego powietrza. Na szczęście wracam. W trakcie sezonu słyszałem głosy, że prawdopodobnie wrócę. Później dowiedziałem się z mediów, że jestem brany pod uwagę. Kilka dni po tym dostałem oficjalną informację.
Jak pan reagował na kolejne wypożyczenia?
- Źle bym się czuł, gdybym nie grał regularnie. Rywalizacja o miejsce w składzie była bardzo duża. Do tego nie było cierpliwości, by zawodnik mógł zagrać 2-3 mecze z rzędu. Presja wyniku w Lechii zawsze była wysoka i nie ma się co dziwić. Klub ma ogromne ambicje. Mogłem zostać w klubie, szczególnie wtedy, gdy strzeliłem dwie bramki w Pucharze Polski. Regularność była dla mnie najważniejsza i stąd decyzje o wypożyczeniach.
ZOBACZ WIDEO Euro 2016. Wojciech Kowalewski: Coraz bardziej przypominamy najlepsze zespoły (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Czy teraz patrząc na skład Lechii widzi pan dla siebie miejsce w wyjściowej jedenastce?
- Zdecydowanie widzę. Nie ukrywam, że przychodzę z nadzieją na regularne występy. Mam za sobą udany sezon w Koronie Kielce. Nie musiałem się nigdzie pchać i nie nalegałem, by dostać szansę w Lechii. Po prostu wyciągnięto do mnie rękę i odezwano się do mnie. Ja chcę skorzystać z tej opcji i udowodnić w klubie, który będzie grał o wyższe cele, że stać mnie na występy w pierwszym zespole.
Czy obecna taktyka Lechii to atut dla pana?
- Wracam na pewno do poukładanego zespołu, który gra ładnie w piłkę, narzucał swój styl gry w końcówce ubiegłego sezonu i był bardzo blisko europejskich pucharów. W Lechii jest wielu świetnych zawodników. Ja rozegrałem bardzo dobry sezon i jestem przekonany, że pomogę. Zobaczymy jakie plany będzie miał dla mnie trener. Grałem już na wielu pozycjach.
Czego nauczyły pana ostatnie wypożyczenia?
- Dużo zyskałem pod względem mentalnym. Walka o utrzymanie sprawia, że ma się nóż na gardle. Do Zawiszy przyszedłem wówczas, gdy zespół z Bydgoszczy był skazywany na porażkę, a straciliśmy trzy punkty do utrzymania. Jako zespół wykonaliśmy niezłą pracę, ale nie wystarczyło to do utrzymania. W Koronie zabrakło tylko punktu do ósemki. Czas pokazał, że nawet w klubie skazywanym na spadek przed sezonem można walczyć o wysokie cele.
[nextpage]
Wciąż trwa dyskusja, czy młodzi zawodnicy powinni wyjeżdżać za granicę. Pan był jednym z tych, którzy szybko wrócili z eskapady do innego kraju. Czy z perspektywy czasu wyjazd to była dobra decyzja?
- Mój wyjazd za granicę po upływie tego czasu oceniam pozytywnie. Strzeliłem bramkę w Hiszpanii, rozegrałem kilka spotkań w Primera Division nie wyjeżdżając z topowego klubu polskiego, tylko z walczącego do ostatniej kolejki o utrzymanie Widzewa Łódź. Czas pokazał, że piłkarze, którzy wyjeżdżali z Polski odpalali w drugim, czy trzecim sezonie. Przykładem jest Arek Milik, który gra fenomenalnie i jest w reprezentacji. W kolejnym klubie odnalazł formę i jest świetnym piłkarzem. Podobnym przykładem jest Piotrek Zieliński, czy Paweł Wszołek. Gdybym został dłużej, moja kariera mogłaby się potoczyć podobnie.
Czy wciąż są chęci na wyjazd do innego kraju?
- Tak, tylko pozostają dwie kwestie. Można iść za granicę tylko po to żeby wyjechać, albo można poczekać na odpowiedni moment. Gdy odchodziłem z Widzewa, byłem w szczycie formy. Czułem się wtedy bardzo mocny i życzyłbym sobie, by kontynuować karierę za granicą, ale wtedy, gdy w Polsce będę na dobrych torach.
Tuż po powrocie było trudno o stabilizację formy. Czy teraz nie będzie już żadnych problemów?
- W Hiszpanii był zupełnie inny styl gry. Przeskok z powrotem do Ekstraklasy zajął mi trochę czasu. Wydaje mi się, że sezon pokazał, że jestem w dobrej dyspozycji.
Czy po poprzednim sezonie była możliwość wypocząć?
- Ja miałem bardzo długi, miesięczny urlop. Sezon skończył się szybciej ze względu na Euro 2016, a Lechia Gdańsk zaczyna swoje przygotowania jako jeden z ostatnich klubów. Dlatego wypocząłem dobrze. Byłem w Kanadzie i przychodząc do dentysty okazało się, że tamtejsi polscy stomatolodzy studiowali właśnie w Gdańsku i mieli koszulki Lechii. Jak mnie zobaczyli, od razu kazali je podpisać. To było bardzo miłe spotkanie i życzę sobie takich więcej.
Czy podczas Euro 2016 szczególnie za kogoś ściska pan kciuki?
- Znam kilku chłopaków, którzy grają na Euro 2016. Jednym z nich jest Karol Linetty i życzę mu tego, by dostał swoją szansę. Gra naszego zespołu stoi na wysokim poziomie. Polacy mają dobre wyniki i na razie Karol będzie musiał oglądać mecze z ławki rezerwowych.
Dwa razy szansę dostał konkurent o miejsce w składzie Lechii - Sławomir Peszko.
- Jak Sławek pojechał na Euro 2016 i tam gra, wchodzi z ławki, to postawił swoimi umiejętnościami wysoko poprzeczkę. Występy w reprezentacji wzbudzają szacunek u innych piłkarzy, bo trzeba sobie na nie zasłużyć. Czy wróci wcześniej, czy później nie ma znaczenia. Trener będzie miał go do dyspozycji i podniesie rywalizację pod względem sportowym.
Czy fakt, że Lechia zaczyna sezon w Płocku u beniaminka, który długo czekał na grę w Ekstraklasie to pozytywne rozwiązanie dla was?
- To pierwsza kolejka i nie ma wielkiej różnicy z kim się gra. Ubiegłe lata pokazały, że beniaminek, który awansował do Ekstraklasy bardzo dobrze sobie poczyna w pierwszym sezonie. To nie jest reguła i wszystko się okaże. Przed sezonem zagramy z klasowymi rywalami i nic tylko pokazywać trenerowi swoją dyspozycję.
Rozmawiał Michał Gałęzewski