Dariusz Tuzimek: Od pomagiera do trenera (felieton)

Dwóch dziennikarzy napisało, że zatrudniono w Legii teraz Magierę, bo taki był plan. Uśmiechnąłem się i pod nosem powiedziałem sam do siebie: chyba ratunkowy – pisze felietonista WP SportoweFakty.

Piątkowy mecz Legii z Wisłą w Krakowie jeszcze raz pokazał, że chcieć, to nie znaczy móc. Mistrzowie Polski muszą za punkcik dziękować opatrzności bożej i Arkadiuszowi Malarzowi, który obronił karnego.

Od soboty trenerem Legii jest już oficjalnie Jacek Magiera. Bardzo dobrze mu życzę, ale gdy widzę, jak ogromna jest wiara, że od razu posprząta bałagan po Hasim, myślę, że kibic w rozpaczy nie potrafi być racjonalny.

Już słyszę opinię, że Magiera będzie teraz trenerem Legii przez 10 lat. Drapię się po głowie, bo pamiętam, że tę "płytę" mi już puszczano. I to całkiem niedawno. A mówimy o trenerze, który jeszcze nie poprowadził nawet sparingu nowej drużyny.

Po meczu w Krakowie widać, że Legia jest w kryzysie i nawet jak chce, to nie bardzo może. Trudno jakiemukolwiek legioniście zarzucić, że się nie starał, a i tak mistrzowie Polski wyglądali jak średniak Ekstraklasy.

ZOBACZ WIDEO: Jacek Magiera: Nie patrzę w lusterko wsteczne, liczy się przyszłość (Źródło: TVP S.A.)

{"id":"","title":""}

Teraz ma przyjść Magiera, posprzątać, poukładać i trafić do głów piłkarzy. Są jakieś argumenty? Padają takie: bo to legionista, bo młody, bo zna klub, bo mówi po polsku. Ciekawe, bo wszystkie te cechy - jeszcze niedawno - były argumentem, żeby takich trenerów na Łazienkowskiej nie zatrudniać.

Dwóch dziennikarzy napisało, że zatrudniono w Legii teraz Magierę, bo taki był plan. Uśmiechnąłem się i pod nosem powiedziałem sam do siebie: chyba ratunkowy...

Widać koledzy są blisko ucha informatora, ale z pamięcią to u nich słabiej. Wierząc w takie opowieści, obrażają zdrowy rozsądek. Bo niby co? To plan był taki, żeby Magierę całe lata trzymać przy pierwszej drużynie, szykować na trenera, uczyć a potem - raptem rok temu - go z Legii... wyrzucić! Rzeczywiście plan, że łeb urywa! I jaki ten plan zaskakujący i oczywisty zarazem. No proszę: zamiast płacić ciężkie dolary Bergowi, Czerczesowowi i Hasiemu wystarczyło wziąć swojego chłopaka i zapłacić mu drobne. A on już to wszystko wyprowadzi na prostą.

Szczerze mu tego życzę, ale nie nazywajmy tego planem.Legia jest od dawna wielkim placem budowy, na którym łatwo sobie wybić zęby. Magiera ma wiedzę, umie trafić do piłkarzy, ma charyzmę, której odmawiają mu ci, którzy go nie znają. Poradzi sobie z szatnią gwiazd, jak sobie nie potrafił poradzić trener z Albanii.

Hasi zepsuł w Legii wiele, ale aż dreszcz po plecach przechodzi, że mógł zepsuć nawet rzecz tak w tym roku łatwą, jak awans do Ligi Mistrzów. Czyli jedyny sukces, który usprawiedliwiał bierność właścicieli klubu wobec Albańczyka. Liczę na podobną bierność wobec Magiery, wtedy gdy zaczną się niecierpliwić kibice.

Poznałem Jacka Magierę nie tylko w relacji piłkarz – dziennikarz. Może nawet jako dziennikarz najsłabiej. „Magic” jako zawodnik był zawsze synonimem solidności piłkarskiej, ale nawet gdy strzelał bramki, nie rozpalał wyobraźni tłumów. A przecież w Legii zawsze byli wokół niego tacy zawodnicy i to nimi zachwycali się kibice i dziennikarze. Jacek mówił mądrze, ale za to rzadko kontrowersyjnie. To nie były treści na krzyczące tytuły tabloidów. Magiera został w klubie, pracował z młodzieżą, wyprowadził na ludzi dziesiątki piłkarskich łobuziaków, którzy łatwo się gubili wśród nocnych atrakcji stolicy.

Magiera zawsze zasady miał proste, nie miał kłopotów w rozróżnianiu dobra od zła. Tego oczekiwał też od otoczenia. Ale Legia to nie jest miejsce – i nigdy nie było – gdzie białe zawsze jest białe, a czarne jest czarne. Tu zawsze były duże pieniądze, a jak są pieniądze, to jest też zazdrość, zawiść, nieszczerość. Koterie, podchody, korporacyjne zagrywki, gdzie bardziej niż fachowość liczy się, kto jest z kim, kto kogo zna i kto ma bliżej do ucha prezesa. Jacek w tę grę to akurat jest słabszy. Pracował, robił swoje, czasem gdy pluto mu w twarz, musiał udawać, że deszcz pada. Był przekonany, że dostanie Legię już w czasach, gdy trafiła w ręce Henninga Berga. Żył w przekonaniu, że skoro mu ją obiecano, to ją dostanie. Ale im dłużej Norweg był w klubie, tym bardziej Magiera zdawał sobie sprawę, że od prowadzenia Legii tylko się oddala. Aż pękło w nim coś, gdy Berg i jego asystenci wpieprzyli się mu z buciorami do drugiej drużyny Legii, którą wtedy Magiera prowadził. Asystenci Norwega przyszli na mecz i – w obecności Berga – zaczęli prowadzić rezerwy, ignorując kompletnie Magierę. Traktowali go jak słupek od bramki. Tupeciarze byli przekonani, że mają prawo to robić, bo przecież rezerwy są bazą dla pierwszej drużyny. Norweg – który miał wielkie problemy z komunikowaniem się ze środowiskiem – nie zadał sobie trudu, by cokolwiek Magierze wyjaśnić, uprzedzić go, potraktować po partnersku. Nikt za Jackiem (18 lat w klubie!) się nie ujął. Ważniejszy był Norweg i jego kumple, których i tak po kilku miesiącach wywiało z Legii. Ale wcześniej pożegnano Magierę. Beż żalu. I raczej bez planów rychłego powrotu.

Jacek na tę swoją Legię był chory od dawna, dostał ją. Bardzo chciał ją prowadzić – w klubie też o tym wiedziano. Dlatego z umiarkowaniem podchodzę do informacji, jak to Magiera mógł teraz stawiać warunki czy żądać dymisji osób z pionu sportowego klubu. Pewnie powalczył – i to skutecznie – o długość kontraktu, ewentualną odprawę i warunki finansowe. Przecież i tak będzie dużo tańszy od ostatnich trzech zagranicznych trenerów Legii.

W przypadku całej przykrej historii z Besnikiem Hasim w Legii zaskakujące jest jedno: jak łatwo duży, silny finansowo klub, mistrz Polski i uczestnik Ligi Mistrzów wpadł w turbulencję i tak gigantyczne kłopoty. Organizm wydawało się stabilny, a tu proszę – w pewnym momencie zaczął wyglądać jak łupinka z żaglem, rzucona w środek oceanu podczas gigantycznego sztormu.

Warto wyciągnąć z tego naukę i pamiętać o tych przykrościach, gdy znów ktoś niecierpliwie zacznie przebierać nogami, jeśli Magiera będzie miał pierwsze kłopoty.

Dariusz Tuzimek, Futbolfejs.pl

Źródło artykułu: