W wyjazdowym starciu Arki z Górnikiem Zabrze doświadczony skrzydłowy gdyńskiej jedenastki, Marcin Wachowicz na boisku przebywał przez niespełna dwadzieścia minut. Po końcowym gwizdku arbitra nie był do końca zadowolony z wyniku, jaki gdynianie osiągnęli na Górnym Śląsku: - Myślę, że nie możemy być zadowoleni do końca z naszej postawy w tym meczu. Straciliśmy bramkę na dziesięć minut przed końcowym gwizdkiem sędziego. Szkoda. Moim zdaniem nie powinniśmy dać w tak łatwy sposób strzelić sobie bramki, bo wygrywając 2:1 wywieźlibyśmy komplet punktów i na pewno mielibyśmy większe powody do zadowolenia z tego, co osiągnęliśmy w Zabrzu.
Skrzydłowy gdynian zdradził, że w drugiej połowie jego drużyna nastawiła się na grę z kontrataku, usiłując wysokim pressingiem uniemożliwić gospodarzom doprowadzenie do wyrównania. Misterny plan gdynian poległ w 80. minucie spotkania, gdy stan meczu wyrównał napastnik Górnika, Robert Szczot: - W drugiej połowie staraliśmy się grać bardzo wysoko, daleko od swojej bramki, próbując wykorzystać okazje do kontrataku. Chcieliśmy łapać na pozycji spalonej zawodników Górnika, ale jak powiedziałem wcześniej, nie udało nam się to, straciliśmy bramkę, a co za tym idzie dwa punkty. Po pierwszej połowie wierzyliśmy, że uda nam się tutaj wygrać, ale boisko zweryfikowało nasze możliwości i wyjeżdżamy z Zabrza tylko z jednym punktem.
28-letni Wachowicz, który w Gdyni występuje od stycznia 2007 roku przyznał, że Arkowcom w starciu z Górnikami sprzyjało też szczęście. Wspomniał o sytuacji z końcowych sekund spotkania, kiedy silny strzał z dystansu Adama Banasia, z linii bramkowej wybił jego kolega z drużyny Bartosz Ława: - Nie ukrywam, że mieliśmy w tym spotkaniu też trochę szczęścia. W doliczonym czasie gry piłkę z linii wybił bodajże Bartek Ława, wcześniej Górnik trafił w poprzeczkę. Co prawda to pierwsze uderzenie to był czysty przypadek, bo było w polu karnym duże zamieszanie, w którym piłka wpadła pod nogi zawodnika Górnika, który groźnie uderzył, ale piłka do bramki nie wpadła, także nie ma nad czym się zastanawiać.
Wychowanek Piasta Choszczno, który ma na swoim koncie tytuł mistrza Polski wywalczony w barwach Polonii Warszawa przyznał też, że "lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu" i był umiarkowanie zadowolony z faktu, że gdynianom udało się w meczu wyjazdowym ugrać jeden punkt: - Wywozimy z Zabrza jeden punkt. Oczywiście mieliśmy realne szanse na zwycięstwo w tym meczu, ale punkt zdobyty w meczu wyjazdowym na pewno cieszy. Każdy punkt jest ważny, bo poprawia naszą sytuację w tabeli. Żałujemy, że nie są to trzy punkty, ale jednym też nie pogardzimy.