EL. MŚ 2018: pan kapitan się bawi

PAP / Bartłomiej Zborowski
PAP / Bartłomiej Zborowski

Hattrick Roberta Lewandowskiego, samobój Kamila Glika. Pełny Stadion Narodowy, pięć goli, ogrom emocji, ale jest wygrana! Polska - Dania 3:2.

Znowu zaczęli mu liczyć minuty. Nie, że dla Polski, bo przecież trafiał w sześciu kolejnych meczach eliminacyjnych i dołożył gola na Euro, ale przecież przestał punktować w Bayernie. Po mocnym początku sezonu nie zdobył bramki w trzech meczach Bundesligi i jednym Ligi Mistrzów. Mógł mówić, że go to nie interesuje, ale wszyscy, którzy znają go bliżej, wiedzą, że Robert Lewandowski golami oddycha. Dusił się raptem dwa tygodnie, maskę z tlenem podali mu koledzy z reprezentacji Polski.

W pierwszej połowie meczu z Danią na plecach nosił nie tylko długie nazwisko. Był wszędzie - rozgrywał, odbierał piłki i szarpał. Polacy przez piętnaście minut przyjęli strategię, jak w meczu z Niemcami przed dwoma laty - trochę udawali, że nie wiedzą, na czym polega gra w piłkę. Kiedy zorientowali się, że Duńczycy nie planują ruszyć do ataku, zaczęli robić swoje. Przy zamkniętym dachu Stadionu Narodowego o odpowiednią cyrkulację powietrza zadbał Kamil Grosicki, był szybszy od wiatru.

W dwudziestej minucie podał do Lewandowskiego i Polacy objęli prowadzenie. Kwadrans później Grosicki zagrał tym razem do Arkadiusza Milika, ten kulturalnie pozwolił się sfaulować w polu karnym, a Lewandowski - tak jak w meczu z Kazachstanem - z jedenastu metrów się nie pomylił. Trzeci gol na samym początku drugiej połowy to już danie firmowe z kuchni kapitana naszej reprezentacji. Przejęcie piłki na połowie boiska, samotny rajd w asyście trzech rywali na sygnale i strzał, przy którym Kasper Schmeichel nie miał nic do powiedzenia.

Polacy prowadzili 3:0 w meczu, w którym mieli się uczyć roli faworyta. Trochę nie było wiadomo, czego można było się po nich spodziewać. Ćwierćfinał Euro był wielkim sukcesem, jednak remis 2:2 w pierwszym meczu eliminacji w Astanie kazał stawiać znaki zapytania bez śmiechu w nawiasie. Czy nie odlecieli po sukcesie? Czy są jeszcze głodni? Czy udźwigną to, że teraz każdy będzie się na nich wyjątkowo mobilizował?

Adam Nawałka miał komfort w wyborze podstawowego składu. Kontuzjowany był tylko Michał Pazdan, którego całkiem godnie zastąpił Thiago Cionek. Selekcjoner znowu postawił na Piotra Zielińskiego, który wreszcie miał zagrać tak jak w klubie. Polak w Napoli czaruje, w kadrze do tej pory nie wytrzymywał ciśnienia. Przeciwko Danii bardzo mu się chciało. Momenty były. W pierwszej połowie trzy razy próbował strzelać, szukał ciekawych rozwiązań w rozegraniu. - Potrzebuję asyst i goli, by w siebie uwierzyć - mówił przed meczem. W końcu to przed trzema laty właśnie przeciwko Danii za kadencji Waldemara Fornalika rozegrał jak na razie najlepszy mecz w reprezentacji. Wtedy w Gdańsku Polacy wygrali 3:2.

W sobotę w Warszawie miało być przyjemniej, bo przecież jeśli drugą połowę rozpoczyna się od trzeciego gola, a rywale do tej pory nie oddali nawet jednego groźnego strzału na bramkę Łukasza Fabiańskiego, to nie ma czego się bać. Coś jednak niedobrego dzieje się z koncentracją naszych piłkarzy po przerwie. W Kazachstanie skończyło się to tragicznie, bo mimo prowadzenia Polaków 2:0, anonimowi rywale zdołali doprowadzić do remisu i wywalczyli jeden punkt. W Warszawie sygnał do ataku dla Duńczyków dał Kamil Glik. Chwilę po golu Lewandowskiego strzelił do własnej bramki. Całkiem ładnie, głową. Od tego momentu zaczęliśmy grać nerwowo i brzydko. Pachniało późnym Fornalikiem.

Polacy grali już bez kontuzjowanego w pierwszej połowie Arkadiusza Milika. Zastąpił go Karol Linetty i był to test systemu gry z pięcioma pomocnikami. Straciliśmy rytm i gubiliśmy kroki. W 69. minucie trybuny ucichły, bo Yussuf Poulsen strzelił drugiego gola dla Danii i zrobiło się naprawdę niebezpiecznie. Polacy pozwolili rywalom rozwinąć skrzydła, zegar na szczęście tykał na naszą korzyść, ale wszyscy mieli w pamięci koszmar nocy wrześniowej, kiedy nasze rozluźnienie po przerwie potrafili wykorzystać Kazachowie. Lewandowski prosił kibiców o doping, piłkarze Nawałki zwarli szyki i nie dopuścili już przeciwników pod bramkę Fabiańskiego, a nawet jeśli, to bramkarz Swansea spisywał się doskonale.

Nasi zawodnicy w drugiej połowie, od momentu straconego gola, nie potrafili już jednak ani razu zagrozić Schmeichelowi. To nie jest problem formy, ani przygotowania fizycznego. Ten problem siedzi w głowach i trzeba znaleźć na niego lekarstwo.

Polacy wygrali z najsilniejszym obok Rumunii rywalem w naszej grupie i zrobili poważny krok w stronę awansu na mundial. Zwycięstwo we wtorkowym meczu z Armenią pozwoli nam wziąć głęboki oddech. Gramy dobrze w pierwszej połowie, źle po przerwie. Dobrze w ataku, słabo w obronie. Na szczęście Nawałka w czasie zgrupowań kadry spać nie chodzi prawie w ogóle. Ma o czym myśleć. Tylko Lewandowski trochę po cichu dogonił w klasyfikacji strzelców goli dla reprezentacji Polski Ernesta Pohla. Ma 39 goli, przed nim tylko Kazimierz Deyna, Grzegorz Lato i Włodzimierz Lubański.
Polska - Dania 3:2 (2:0)

1:0 - Robert Lewandowski 20'
2:0 - Robert Lewandowski (k.) 36'
3:0 - Robert Lewandowski 47'
3:1 - Kamil Glik (sam.) 49' 
3:2 - Yussuf Poulsen 69'

Składy:

Polska: Łukasz Fabiański - Artur Jędrzejczyk, Thiago Cionek, Kamil Glik, Łukasz Piszczek - Grzegorz Krychowiak, Piotr Zieliński, Kamil Grosicki (74' Maciej Rybus), Jakub Błaszczykowski (89' Sławomir Peszko) - Arkadiusz Milik (46' Karol Linetty), Robert Lewandowski.

Dania: Kasper Schmeichel - Simon Kjaer, Andreas Christensen, Jannik Vestergaard - William Kvist, Pierre Hojbjerg, Peter Ankersen, Riza Durmisi, Christian Eriksen - Viktor Fischer (75' Pione Sisto), Nicolai Joergensen (46' Yussuf Poulsen).

Żółte kartki: Cionek (Polska) oraz Schmeichel, Eriksen (Dania).

Sędzia: Gianluca Rocchi (Włochy).

Michał Kołodziejczyk z Warszawy

ZOBACZ WIDEO: Lewandowski dostanie swój... pomnik

Komentarze (123)
avatar
jerrypl
9.10.2016
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Zablokujcie mnie, jeśli nie chcecie czytać, ale dalej twierdzę, że wygrywamy mimo Nawałki na ławce trenerskiej, a nie dzięki niemu. Facet zupełnie nie czyta gry, zwleka ze zmianami, choć trzeba Czytaj całość
avatar
Jarosław Arusewicz
9.10.2016
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Zwycięstwo cieszy natomiast styl nie... gramy nie równo i nie potrafimy kontrolować meczu" do końca" oddajemy pole i robi się nerwowo... 
avatar
Zbigniew Stawujak
9.10.2016
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
a dlaczego TVP nie transmitowała meczu? przecież pan Kurski obiecywał, że wszystkie mecze reprezentacji będą transmitowane przez jego TV!!! ktoś chyba zabrał pieniążki TV aby mieć na inne cele. 
avatar
Wawer Gutek
9.10.2016
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Wygrana owszem cieszy ale jak zwykle polacy potrafia grac tylko w pierwszej połowie ,w drugiej tyle blędów popełniaja jakby zupełnie inna druzyna,szkoda ze Nawalka nie widzi tego ze nie potrafi Czytaj całość
avatar
Joanna Wojtkowiak
9.10.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
dlaczego ten nawalka nie wpuscil np Teodorczyka?