Igor Lewczuk: Legia miała być szczytem

Legia miała być jego szczytem możliwości, a dziś marzy o pojechaniu z reprezentacją na mistrzostwa świata do Rosji. Igor Lewczuk opowiada w rozmowie z WP SportoweFakty między innymi o etapach w życiu, które doprowadziły go do gry w Bordeaux.

Mateusz Skwierawski
Mateusz Skwierawski
PAP / Bartłomiej Zborowski

WP SportoweFakty: Legia, reprezentacja, transfer do Bordeaux. Kiedy to wszystko tak przyspieszyło?

Igor Lewczuk: Jakby mi pan powiedział trzy lata temu, że będę w lidze francuskiej, to bym odrzekł, że fajny z pana facet, ale spadaj pan.

No właśnie, to jak to się stało?

- Od transferu do Legii zmieniła się moja świadomość. Po przejściu do takiej drużyny twierdziłem, że niewiele może mnie jeszcze zaskoczyć, ponieważ pod względem organizacyjnym to zespół z absolutnego topu. I moje przypuszczenia się potwierdziły. Dziś widzę, że przeskok organizacyjny pomiędzy Legią, reprezentacją a Bordeaux nie jest duży.

A pod względem piłkarskim?

- Nie mam prawa mieć kompleksów. Nie jest tak, że chłopaki z Bordeaux "klepią", a ja nie potrafię prosto piłki kopnąć. Z drugiej strony gra stopera nie jest skomplikowana. Masz dobrego zawodnika przed sobą, który chce piłkę, to mu podajesz. Czasem jest presja, ale nie czuję się zagubiony.

Legia miała być dla pana ostatnim przystankiem.

- Myślałem, że to mój szczyt. Transfer do tego klubu był dla mnie zaskoczeniem. Zastanawiałem się, po co ja tam jestem potrzebny. Grałem wtedy na prawej obronie, a w zespole byli Bartek Bereszyński i Łukasz Broź. Więc co ze mną? "Ty wiesz, że u nas będziesz grał na środku?" - krótkim przekazem wyjaśnił mi to prezes Bogusław Leśnodorski.


Nie odnosi pan wrażenia, że wszystko stało się o kilka sezonów za późno? Ma pan już 31 lat.

- Jestem zły, że tak późno zacząłem, ale kiedyś miałem inne perspektywy. Nie było też takich wzorców jak dziś. Robiło się po cztery serie brzuszków po dwadzieścia i mówiło się: "ale popracowałem".

Mógł pan wycisnąć z piłki więcej?

- Na pewno byłoby mi miło, gdybym miał 25 lat i wyjechał na Zachód. Ale realia są inne. W wieku 20 lat studiowałem, mieszkałem w akademiku, zjeżdżałem na drzwiach po schodach. A na przykład Bartek Kapustka już jest w Leicester City. On dziś myśli, z kim zagra w Premier League, a ja zastanawiałem się w jego wieku, z jakiego przedmiotu mam kolokwium. Pokrzywdzony nie jestem, bo jak na swój przypadek, wycisnąłem z piłki dużo. Od 19 do 21 roku życia traktowałem futbol jako hobby. Nawet nie trenowałem w tygodniu. W czwartoligowym Hetmanie Białystok grałem tylko mecze w weekendy. Studiowałem dziennie na AWF-ie, bo nie miałem innych perspektyw. Pracowałem dorywczo jako kelner, odśnieżałem też balony od kortów tenisowych. To, jak dostałem się do Znicza Pruszków, to też fart. Akurat na moich zajęciach na AWF-ie był trener Andrzej Blacha i zobaczył, jak kopnąłem z rzutu wolnego w okienko. Zdarzyło mi się to pierwszy raz w życiu. I tak to całe życie na wślizgu. Blacha zaprosił mnie na obóz Znicza i zostałem.

Na kolejnej stronie m.in. jak polski klub zmusił Lewczuka do podpisania kontraktu.

Czy Igor Lewczuk powinien zagrać w pierwszej "11" z Armenią?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×