We wtorek w meczu 3. kolejki eliminacji mistrzostw świata 2018 Rumunia tylko zremisowała na wyjeździe z Kazachstanem 0:0. Goście skarżyli się na sztuczną murawę na stadionie w Astanie, a także na przesadną brutalność Kazachów i brak odpowiednich reakcji sędziego Manuela de Sousy.
Portugalczyk pokazał zawodnikom gospodarzy tylko dwie żółte kartki, a to mniej niż liczba urazów w rumuńskim zespole. Dragos Grigore skończył mecz ze złamanym nosem, Alexandru Chipciu z kontuzją pachwiny, a Cristian Sapunaru z uszkodzonymi kilkoma zębami.
Burleanu zapowiedział, że nie zostawi wydarzeń z Astany bez reakcji i skieruje pismo do UEFA. Oprotestuje w nim sztuczną murawę oraz postawę arbitra.
- Moim zdaniem murawa nie nadawała się do gry. Myślę, że to zdanie podzielają nie tylko piłkarze reprezentacji, które tam występowały, ale i zespołów klubowych - powiedział Burleanu i przypomina wyniki, jakie osiągały w Kazachstanie Atletico Madryt i Galatasaray Stambuł, gdy przyjeżdżały na mecze fazy grupowej poprzedniej edycji Ligi Mistrzów z FK Astana (odpowiednio 0:0 i 2:2).
Co do przebiegu spotkania, prezes FRF stwierdził, że Rumunom brakowało szczęścia. - Szczęścia, które Polacy mieli w ostatnich sekundach swojego meczu. Byłem zaskoczony przemianą, jaką w porównaniu ze spotkaniem z nami przeszła Armenia - stwierdził Burleanu. W sobotę Ormianie gładko przegrali u siebie z Rumunią 0:5, by we wtorek stawić Polakom twardy opór i przegrać tylko 1:2.
W swoim kolejnym meczu w eliminacjach MŚ 2018 Rumunia zagra u siebie z Polską. Prezes rumuńskiej federacji uważa, że na mecz, który zostanie rozegrany 11 listopada, Grigore i Sapunaru powinni być gotowi do gry. Najmniej prawdopodobny jest występ Chipciu, którego czeka około miesiąc przerwy.
ZOBACZ WIDEO: Łukasz Teodorczyk: zasłużyłem na swoją szansę w reprezentacji Polski
Zmiana murawy może przecież pomóc przyjezdnym do Kazachstanu.