Napoli bez snajpera. Forza Milik!
Kontuzja Polaka uderzyła nie tylko w Napoli, ale też w całą Serie A, w której galopującego i wypasionego Juventusu już nikt nie ściągnie za lejce. Milik i jego drużyna wypuścili je z rąk na pięć miesięcy. Tego czasu nie da się nadrobić.
Kiedy Arkadiusz Milik w zdrowiu i humorze przygotowywał się do meczu z Danią, na pierwszej stronie "La Gazzetta dello Sport" już leżał Riccardo Montolivo. W błękitnej koszulce reprezentacji Włoch, na lewym boku trzymający się za lewe kolano.
Skopany i pocieszony
24 godziny później na tym samym eksponowanym miejscu znalazło się zdjęcie Polaka w białej koszulce, na prawym boku i ściskającego dłońmi kolano tej samej nogi. Kontuzje identyczne: zerwane więzadła krzyżowe przednie. Brzmiało jak wyrok skazujący na pół roku życia w zamknięciu, z dala od boisk i stadionów. Tylko nieliczni twardziele załapują się na amnestię i zostają wypuszczeni na zieloną trawkę po czterech lub pięciu miesiącach.
Błogosławieństwo od Diego
Upadając w sobotę na Stadionie Narodowym, nie śnił, że w niedzielę będzie ściskał prawicę Diego Maradony. Boski Diego przyniósł mu błogosławieństwo w jednym z rzymskich hoteli, do którego przybyli w innych celach: jeden przed meczem pokoju pod patronatem papieża Franciszka, drugi przed wizytą w klinice w Villa Stuart. W przypadek raczej nie należy wierzyć, ktoś pomógł w tym, żeby niedościgła i nowa gwiazda Napoli mogły stanąć twarzą w twarz i następnie ten fakt objawić światu.
ZOBACZ WIDEO Rafał Patyra: Nawałce zaczynają się wymykać lejce z rąk
Za to bezpośrednio do szpitala pofatygował się Aurelio De Laurentiis. Już wyciszony i z wyuczonym hollywoodzkim uśmiechem przyklejonym do facjaty. Ten wieczny optymista na zewnątrz, wewnątrz swojej posiadłości musiał rozbić niejeden kryształ czy to, co akurat miał pod ręką na wieść o krzywdzie, która stała się jego 32 milionom euro. Od dawna krzywił się na myśl o wypożyczaniu swoich brylantów, ale nic nie mógł zrobić, tylko liczyć, że niedraśnięte wrócą pod Wezuwiusz. I wracały. Aż padło na Milika, którego przypadek musiał uruchomić plany awaryjne.
Pensja z ubezpieczenia
Po pierwsze - finansowy. Zainwestowanych pieniędzy nikt prezydentowi nie odda, ale projekt FIFA Club Protection Programme pokrywa w całości pensję kontuzjowanego napastnika. Długo kluby europejskie walczyły z FIFA o rekompensatę za utratę zdrowia piłkarzy przy okazji meczów reprezentacji. Mniejszymi petentami pomiatano, większych zwodzono, aż wreszcie batalię z Arjenem Robbenem w tle wygrał Karl-Heinz Rummenigge z Bayernu Monachium. Od czerwca 2012 roku za rany poniesione w ramach eliminacji mistrzostw świata FIFA płaci według ściśle ustalonych kryteriów. Pod uwagę bierze się roczne zarobki brutto poszkodowanego, które dzieli się przez 365, ile dni w roku i mnoży przez liczbę dni spędzonych na zwolnieniu. Rachunek za Milika powinien wynieść minimum 1,5 miliona euro, maksymalnie nie przekroczyć 2 milionów. Do tego jeszcze dojdzie odszkodowanie z prywatnego ubezpieczenia, którym klub objął Polaka.
Słaba alternatywa
Po drugie - sportowy. W klubie ostał się jeden napastnik. Manolo Gabbiadini jakoś nie potrafi się zaaklimatyzować w SSC Napoli. Kupiony za 12,5 miliona z Sampdorii od stycznia 2015 do czerwca 2016 roku żył wygodnie w cieniu Gonzalo Higuaina. Niby robił swoje i w meczach niższej kategorii nawet trafiał dość regularnie (20 goli w dwóch ostatnich sezonach dla Napoli), ale wszyscy czuli, że to napastnik ulepiony trochę z innej gliny. Takie w sumie nie wiadomo co: ani napastnik, ani skrzydłowy. Z dwunastką (jako pierwszy zmiennik) mu do twarzy, z dziewiątką raczej nie. Pierwszoplanowa rola jakby go paraliżowała.
Po sprzedaniu Argentyńczyka klub potrzebował snajpera i wybrał Milika, ale teraz role się odwróciły. Gabbiadini natychmiast otrzymał wsparcie od prezydenta (obiecał mu przedłużenie kontraktu na lepszych warunkach), trenera i kibiców. Jednak pierwszy poważny egzamin oblał. Z Romą zaistniał jednym niegroźnym strzałem i jak niepyszny opuścił posterunek w 56 minucie. Z Driesem Mertensem na boisku Napoli przeskoczyło na wariant z fałszywą dziewiątką, który wszystkich przekonał jakby bardziej. Istnieje jeszcze opcja ze sprowadzeniem napastnika bez ważnego kontraktu. Jak tu jednak wybrać między Dimitarem Berbatowem, Emmanuelem Abebayorem, Pablo Osvaldo i Miroslavem Klose? W razie wyższej konieczności lepiej chyba poczekać do stycznia i wtedy wkroczyć z gestem na transferowy rynek. Podobają się tacy snajperzy jak Leonardo Pavoletti z Genoi i Gregoire Defrel z Sassuolo, brany też jest pod uwagę wcześniejszy powrót z wypożyczenia do Udinese Duvana Zapaty.
Według prognoz klubowego lekarza Alfonso de Nicoli, Milik już w styczniu zacznie biegać w ośrodku w Castel Volturno, a pod koniec lutego nie będzie żadnych przeszkód, żeby Maurizio Sarri powołał go na ligowy mecz. 26 lutego 2017 roku Napoli zmierzy się z Atalantą. Na niej Milik zamknął swój pierwszy rozdział w Serie A, od niej być może rozpocznie pisanie drugiego. Oby dłuższego i równie ciekawego.
Tomasz Lipiński
Oglądaj rozgrywki włoskiej Serie A na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)