Na pograniczu Niemiec i Holandii doskonale znają swoją wartość, ale też i miejsce w szeregu. Świetnie zdają sobie sprawę z roli, jaką mają do spełnienia w piłkarskim ekosystemie. Dzięki wizji Maksa Eberla, stali się szanowaną w całej Europie szlifiernią piłkarskich diamentów, pomostem, łączącym ich młodzieńczą niedojrzałość z marzeniami o wielkiej karierze. Wszyscy w Gladbach mają świadomość, że te świecące najpełniejszym blaskiem perełki są tam tylko na chwilę. Dwa lata, czasem trzy, maksymalnie cztery, ale nie dłużej. Tak było z Markiem-Andre ter Stegenem sprzedanym do Barcelony za 12 milionów euro, Granitem Xhaką, którego oddano do Arsenalu za 40 milionów, Marco Reusem, po którego zgłosiła się jego macierzysta Borussia z Dortmundu i tak będzie też z Mahmoudem Dahoudem, na którego sieci zarzucają już kluby angielskie, a zwłaszcza Liverpool, choć plotki z Niemiec łączą go przede wszystkim z Borussią Dortmund, która widzi w nim następcę Ilkaya Guendogana. W cieplarnianych warunkach, już drugi sezon z rzędu, ogrywa się duński supertalent wypożyczony z Chelsea, czyli Andreas Christensen i rozwija się nad dolnym Renem tak wspaniale, że The Blues nawet nie chcą słyszeć o odsprzedaniu go Borussii. Całkiem prawdopodobne, że w jego buty wejdzie, sprawiający coraz pewniejsze wrażenie, 20-letni Nico Elvedi, który w krótkim czasie stał się ważnym elementem pierwszej jedenastki. A w kolejce stoją już przecież następni, nieprzyzwoicie zdolni, nastolatkowie. Mamadou Doucoure, wyłowiony z juniorskiej ekipy PSG i leczący póki co kontuzję, Laszlo Benes uchodzący za jeden z największych słowackich talentów, czy paragwajski napastnik Julio Vilalba – skauci Eberla wypatrzyli go podczas mistrzostw świata U-17, dołączy do zespołu w styczniu.
Brudny odcień szarości
Eberl rozgłaszał przed sezonem wszem i wobec, że udało się skompletować jedną z najlepszych kadr w historii klubu. Rzeczywiście, na pierwszy rzut oka wydawało się, że wszystkie pozycje są obsadzone po trzykroć, zwłaszcza że piłkarze Borussii są w większości przypadków bardzo wszechstronni i mogą grać na kilku pozycjach. Jakościowo też nie wyglądała ona wcale najgorzej. Bardzo mocna wydawała się ofensywa w osobach Raffaela, Thorgana Hazarda, Larsa Stindla i Andre Hahna. Tak było jeszcze w końcówce sierpnia.
Tyle że w ciągu tych trzech miesięcy, różowa rzeczywistość przybrała brudny odcień szarości. Zespół odpadł już z rozgrywek Ligi Mistrzów, choć trzeba przyznać, że po losowaniu stało się jasne, iż trzecie miejsce w grupie i wiosna spędzona w Lidze Europy, to będzie maksimum, na jakie będzie Źrebaki w tym sezonie stać. W lidze drużynie znacznie bliżej do strefy spadkowej niż do europejskich pucharów, a rozpieszczoną zachwytami nad sobą w poprzednich latach Borussię, wrzuca się dziś do tego samego worka co Wolfsburg, mówiąc jednym tchem, że to rozczarowania sezonu. Mecze, jakie Źrebaki w tamtym sezonie wygrywały, dziś kończą się najczęściej remisami, a te, w których łapali punkt, są przez nich przegrywane. Czara goryczy przelała się po spotkaniu z Kolonią, najważniejszym dla kibiców Gladbach. Porażka u siebie w meczu derbowym 1:2, po golu straconym w doliczonym czasie gry, zabolała wyjątkowo mocno. Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów, piłkarzy schodzących z boiska na Borussia-Park pożegnały siarczyste gwizdy, mimo iż paradoksalnie był to pod względem czysto piłkarskim jeden z najlepszych, o ile nawet nie najlepszy mecz BM-G w ostatnim czasie.
(…)
Tomasz Urban
[b]Cały artykuł w najnowszym numerze tygodnika "Piłka Nożna".
ZOBACZ WIDEO Fatalna wpadka SSC Napoli! Piotr Zieliński tylko na ławce - zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN]
[/b]