WP SportoweFakty: - Słowacja, Szwecja i Anglia - to nasi grupowi rywale podczas przyszłorocznych, młodzieżowych mistrzostw Europy. Jak wrażenia po losowaniu?
[tag=38389]
Patryk Lipski[/tag]: - Raczej pozytywne. Zdążyłem już usłyszeć kilka razy pytanie, czy jesteśmy faworytem naszej grupy. Według mnie nie jesteśmy. Na papierze to Anglicy wyglądają najmocniej. Mają w składzie zawodników występujących w Premier League, wycenianych na wiele milionów funtów. Będziemy mieli okazję sprawdzić, czy tak wielka kasa liczy się w walce na boisku.
Ze Szwedami też nigdy łatwo się nam nie grało.
- Niewygodny rywal, bardzo mocny, który wartość udowodnił podczas poprzednich mistrzostw. Szwedzi będą bronić tytułu, ale my na pewno się ich nie przestraszymy. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że na mistrzostwach nie będzie przypadkowych drużyn. Już sam fakt, że przyjedzie do nas tylko 11 ekip, które przebrnęły przez bardzo trudne eliminacje, nakazuje sądzić, że turniej będzie stał na bardzo wysokim poziomie. Do kolejnej fazy awansują tylko zwycięzcy grup i jedna drużyna z drugiego miejsca, więc do decydującej rozgrywki przedostaną się rzeczywiście tylko najlepsi. My do tego wszystkiego podchodzimy na spokojnie. Nie dzwonimy do siebie, nie dyskutujemy o wylosowanych rywalach. Najważniejsze, żeby dobrze przepracować najbliższe miesiące, żeby jak najlepiej przygotować się do turnieju.
ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski w Borussii. Od Lewangłupskiego do Lewangolskiego
Niedawno w towarzyskim meczu ograliście Niemców 1:0, czyli jedną z najlepszych, jeśli nie najlepszą kadrę młodzieżową w Europie. Można odnieść wrażenie, że medal na Euro to wasz obowiązek.
- Nie do końca. Zdajemy sobie sprawę, że drużyny na turniej przyjadą dodatkowo wzmocnione. Przecież w reprezentacji Niemiec, z którą niedawno graliśmy, też nie wystąpiło wielu podstawowych zawodników. Oprócz Anglików czy wspomnianych Szwedów w Polsce zjawią się chociażby Hiszpanie, czyli absolutny top. Chcemy mimo wszystko sprawić niespodziankę.
Rozmawialiście już z trenerem Marcinem Dorną o tym, czego konkretnie będzie się od was wymagało?
- Nie było rozmów o celu, nikt nam nie powiedział, co będzie satysfakcjonującym rezultatem. Trener powtarza, że mamy się skupiać na każdym kolejnym meczu. I to przynosi skutki, bo w tym roku nie przegraliśmy ani jednego spotkania. To w sumie najzdrowsze podejście, bo pozwala całą koncentrację, całą energię zwrócić w stronę jednego rywala. Tak jest najzdrowiej.
Polska młodzieżówka ma ogromne rezerwy, kilku piłkarzy nie jest do niej powoływanych, bo dostają zaproszenia na seniorską kadrę. Poruszacie ten temat podczas zgrupowań? Trener mówił wam, że podczas Euro dołączą do was tacy piłkarze, jak Arkadiusz Milik czy Piotr Zieliński?
- Ten temat w ogóle nie pojawia się w naszych rozmowach.To jedynie spekulacje medialne. Zresztą selekcjoner też nie ma stuprocentowej pewności, jak sytuacja będzie wyglądała za kilka miesięcy. Pewne ustalenia między selekcjonerem kadry młodzieżowej i tej pierwszej reprezentacji dopiero będą zapadać.
O ile procent nasza kadra może być silniejsza względem tej ostatnio powołanej, jeśli zaproszenia na Euro dostaną wszyscy najlepsi zawodnicy?
- Jako indywidualności wszyscy ci piłkarze dodadzą naszemu zespołowi bardzo dużo jakości. Ale my już teraz jesteśmy silni zespołowo. W pojedynkę nikt jeszcze nigdy meczu nie wygrał. Ale oczywiście, jeśli dołączą do nas piłkarze, którzy zwykle są powoływani do pierwszej kadry, młodzieżówka tylko zyska. To gracze z mocnych, zagranicznych klubów, nie ma co ukrywać - jeśli będą z nami, pozostanie tylko im dobrze dograć, podać. Drużyna może być o kilkadziesiąt procent mocniejsza.
Meczem z Niemcami wywalczył pan sobie na nowo miejsce w pierwszym składzie Ruchu. Wychodzi na to, że kadra U-21 ma przełożenie na seniorski futbol.
- Na ostatnie zgrupowanie jechałem jako zawodnik, który wypadł z pierwszego składu Ruchu, trzy mecze siedziałem na ławce. Na kadrze pokazałem się z dobrej strony, z Niemcami zagrałem w pierwszym składzie, trener Fornalik to docenił. Trener dokładnie śledzi nasze postępy w reprezentacji.
Niemal rok temu mówił pan, że czeka na telefon od selekcjonera Adama Nawałki. W tym roku zbliżył się pan do tego celu czy oddalił?
- W Ruchu wyniki ostatnio nie są zbyt dobre, przez to aktualnie daleko mi do pierwszej kadry. Sam wykonałem jednak dobrą pracę. Na pewno stałem się lepszym piłkarzem. Udowodniłem to choćby w meczach kadry selekcjonera Dorny. Cieszę się, że wywalczyłem tam sobie miejsce w wyjściowej jedenastce.
Z chorzowskim klubem tkwicie na przedostatnim miejscu w tabeli. Kibice zaczynają się o was poważnie martwić.
- W zespole nie ma nerwowości. Wiemy, że kilka meczów przegraliśmy jedną bramką albo złą decyzją sędziego. Brakowało nam naprawdę niewiele, żeby zbierać punkty. Wiemy także, że w drużynie zaszły spore zmiany, na przykład w formacji obronnej. Cały czas były przetasowania, zespół się dopiero formuje na nowo. Podział punktów dla drużyn z ostatnich miejsc jest dobry, ale wiemy też, że kilka wygranych meczów może nas wypchnąć do pierwszej ósemki. Można wspomnieć choćby przykład Korony Kielce, która przegrała sześć meczów z rzędu i nikt na nią nie stawiał, a teraz jest w górnej połówce tabeli. Jeszcze dużo meczów do końca sezonu i wiele się może zdarzyć. O nasz los w tabeli jestem spokojny.
Tak samo spokojny jest pan o los Ruchu? Do mediów trafiają kolejne informacje, że klub ma problem z pożyczką od miasta.
- Wiem na ten temat tylko tyle, ile wyczytam w mediach. Z klubu nie docierają do nas żadne dodatkowe informacje. Sytuacja nie jest jasna i prosta, ale to od nas nie zależy. Nie ma się tym co przejmować - jesteśmy od grania w piłkę, a działacze robią pewnie wszystko, na co ich stać, żeby Ruch wyciągnąć z tarapatów finansowych.
Rozmawiacie o tej sytuacji w szatni? Ma to na was jakiś wpływ, gdy wychodzicie na murawę?
- Żadnego. Każdy gra tutaj o swoją przyszłość, obojętnie jaka jest sytuacja klubu.
Ma pan jakiś plan awaryjny?
- Najpierw chcę rozegrać trzy mecze do końca roku, a później zobaczymy. Nie myślałem w tym sezonie o żadnych ruchach transferowych. W przerwie zimowej będzie czas, żeby myśleć o przyszłości.
Większa szansa na transfer będzie teraz czy dopiero latem?
- Trudno powiedzieć. Chciałbym się dobrze przygotować do mistrzostw Europy i wiem, że w Ruchu byłoby mi o to łatwiej. Mam w Chorzowie wyrobioną pozycję i na razie miejsce w pierwszym składzie - zostanie w Ruchu byłoby na pewno dobrą opcją.
Ale zimowego transferu pan nie wyklucza.
- Nie wykluczam, tak samo zresztą, jak nie wykluczają tego działacze. Bo jeśli pojawi się jakaś oferta, wszyscy ją rozważymy. Głupio zresztą myśleć o transferze, gdy zajmuje się przedostatnie miejsce w tabeli. Przede wszystkim na tej płaszczyźnie jest praca do wykonania.