30 zabitych to policjanci, śmierć poniosło także siedmiu cywili, jedna osoba pozostaje niezidentyfikowana. Spośród rannych 14 osób jest w stanie krytycznym. Sześć osób przebywa na oddziale intensywnej terapii.
Zamachy miały miejsce w sobotę około godziny 22:30. Doszło do dwóch eksplozji, które dzieliło zaledwie 45 sekund. Najpierw pod stadionem Vodafone Arena wybuchł samochód-pułapka, który stał obok autokaru z interwencyjnym oddziałem policji.
Chwilę później w parku Macka zamachowiec-samobójca wszedł w środek grupy policjantów i zdetonował ładunek.
Nie wiadomo, kto jest odpowiedzialny za zamachy w Stambule. Żadna z grup terrorystycznych nie przyznała się do nich. Zdaniem tureckiego ministra spraw wewnętrznych Suleyman Soylu wszystko wskazuje na to, że za zamachami stoją bojownicy Partii Pracujących Kurdystanu. Policja zatrzymała 13 osób podejrzanych o zaangażowanie w akty terroru, do jakich doszło w Stambule.
Dzielnica, w której doszło do eksplozji, została otoczona kordonem policyjnym. Agencja AFP podała, że zaraz po wybuchach skierowano tam dziesiątki funkcjonariuszy uzbrojonych w broń maszynową. Zablokowano wszystkie drogi dojazdowe do stadionu Vodafone Arena.
Turecki Związek Piłki Nożnej w oświadczeniu dotyczącym zamachów napisał o "zdradzieckim i barbarzyńskim ataku" i stanowczo go potępił. Z kolei Besiktas Stambuł zaznaczył, że terroryzm nigdy nie zniszczy ducha, odwagi i wytrwałości Turków.
Terrorism will never destroy the spirit, courage and resilience of our people.#Beşiktaş JK pic.twitter.com/yL44GfsncF
— Beşiktaş JK English (@BesiktasEnglish) 10 grudnia 2016
ZOBACZ WIDEO Jarosław Szeja: Realizuję marzenia