Włodzimierz Lubański - elegancki zabójca

Porównywano go do największych gwiazd światowego futbolu. Włodzimierz Lubański był tak rozpoznawalny, że pod koniec lat 70., przestępcy próbowali go zamordować, by zemścić się w ten sposób na Polsce.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
WP SportoweFakty

W cyklu "Tłusty Czwartek", przedstawiamy najlepszych piłkarzy w historii futbolu.

- Lubański - powiedział zdecydowanym głosem człowiek po drugiej stronie domofonu.

Czeski trener otworzył drzwi, sądząc, że odwiedził go poprzedni właściciel domu.

 Kilka tygodni wcześniej członkowie tej samej, belgijskiej grupy przestępczej zostali zatrzymani przy próbie nielegalnego przekroczenia polskiej granicy. Polski sąd wyznaczył kaucję o równowartości pół miliona franków belgijskich (czyli ok. 20 tysięcy dolarów, co odpowiadało wtedy 2 milionom złotych polskich). Kilka dni po tym wyroku ambasador Polski w Brukseli odebrał telefon. Usłyszał, że jeśli więźniowie nie zostaną uwolnieni, Polska poniesie ogromną stratę. Kilka dni później w jednej z belgijskich gazet ukazała się informacja, że terroryści nie zdecydowali się zapłacić kaucji i planują działania. Nikt nie miał pojęcia, co planują.


Policyjna eskorta

Włodzimierz Lubański 20 grudnia 1978 roku trzy razy odbierał dziwny telefon. Jakiś nieznany mu mężczyzna wciąż pytał: "Lubański?". Prawdopodobnie sprawdzał, czy Polak jest w domu. Zaniedbał jednak przygotowania i nie wiedział, że w mieszkaniu przy ulicy Koppelstraat zameldował się już czeski trener Josef Vacenovsky. Polak się już stamtąd wyprowadził. Numer telefonu zachował i przeniósł ze sobą na nowe miejsce zamieszkania.

W środowy wieczór Czech nie spodziewał się więc niczego złego. Gdy usłyszał w domofonie: "Lubański" nie zorientował się, że to pytanie. Myślał, że Polak się przedstawia przyjechawszy do niego w odwiedziny i otworzył drzwi. Ale zamiast znajomej twarzy zobaczył podejrzanego typa celującego do niego pistoletem. Szybko zamknął drzwi, ale napastnik zdołał oddać strzał. Na szczęście tylko ranił Czecha w rękę. Ten wyskoczył przez okno do ogrodu i wbiegł do domu sąsiadów, skąd zawiadomiono policję. Sprawcy uciekli.

ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar: biało-czerwoni pną się w klasyfikacji (źródło: TVP)



Lubański przez kilka dni jeździł z policyjną eskortą, a kilka dni później zdecydował się pojechać do Polski i przeczekać zagrożenie. To był dobry pomysł.


Mały fałszerz


Wiele lat wcześniej, jesienią 1972 roku, Helenio Herrera powołał go do reprezentacji Europy na mecz z Ameryką Południową. Dziennikarze włoskiej "La Gazzetta dello Sport" poprosili argentyńskiego szkoleniowca o uzasadnienie, a "Mag" odparł, że "Lubański posiadł dokładność i siłę strzałów Puskasa, przegląd sytuacji Di Stefano oraz zmysł Bobby'ego Charltona. Naprawdę wiele już umie, ale dopiero pod moją opieką stałby się piłkarskim geniuszem".


Gdyby można było wybrać tylko jedno słowo, które opisuje danego piłkarza, do Lubańskiego najbardziej pasowałaby "elegancja". Gdyby nie osiągnął sukcesu, byłaby to z pewnością wielka strata dla fotoreporterów, bo przecież mało który zawodnik tak pięknie prezentował się na zdjęciach. I jest to napisane bez żadnej zgryźliwości. Na przełomie lat 60. i 70. ten "elegancki zabójca" zdecydowanie wyróżniał się w naszym świecie piłkarskim, który był często niczym innym, jak środowiskiem robotników mających znacznie wyższy status społeczny.


Chyba trafnie określił go w swojej biografii Nobby Stiles, defensywny pomocnik Manchesteru United i mistrz świata z 1966 roku: "Był fenomenalną postacią, dumny i pozytywny we wszystkim, co robił. Był to przeciwnik, którego podziwiałeś, nawet kochałeś, gdy starałeś się powstrzymać go wszystkimi dostępnymi środkami".
Czy Polska może odnosić sukcesy takie jak w latach 70.?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×