Poniedziałkowe deja vu to cykl portalu WP SportoweFakty. Co poniedziałek znajdziecie w tym miejscu artykuły wspominające najważniejsze wydarzenia z historii sportu. Wydarzenia, które do dzisiaj - mimo upływu lat - nadal owiane są pewną tajemnicą. Dlatego niezmiennie wywołują emocje.
Artykuły są wzbogacone scenkami (wyraźnie oddzielonymi od reszty tekstu, napisanymi tłustym drukiem), które stanowią autorską wizję na tematu tego, co działo się wokół tych wydarzeń.
***
Dźwięk telefonu był coraz bardziej natarczywy. Wdzierał się do jego świadomości z gracją nieogolonego drwala, którego słownictwo ograniczało się do wąskiej grupy najbardziej wulgarnych przekleństw, a maniery do swobodnego wymachiwania siekierą.
Otworzył oczy - ciemno. Zamknął - też ciemno. Bez różnicy. Czyli jest jeszcze noc. Podniósł lekko głowę, w oddali zobaczył okno, przez które nieśmiało wdzierał się słup światła z pobliskiej latarni. Cisza, spokój, tylko ten cholerny telefon. Nadal dzwoni.
Usiadł na łóżku, opuścił nogi na chłodną posadzkę, po omacku próbował znaleźć pantofle. Nic z tego. Pewnie Beto wyniósł je gdzieś daleko od łóżka. Ot, taki żart wiernego psiaka. No nic, trzeba iść boso. Podszedł do aparatu telefonicznego, podniósł słuchawkę.
- Czego? - wymamrotał chcąc pokazać, że nie akceptuje takiej pory na pogaduszki.
- Komisarzu, ukradli Złotą Nike - człowiek będący po drugiej stronie linii telefonicznej nawet nie starał ukrywać się paniki.
- Już jadę! - policjant nie potrzebował więcej czasu, aby dojść do siebie. Był gotowy do działania.
***
ZOBACZ WIDEO Ekipa Bereszyńskiego pokonuje drużynę Szczęsnego. Zobacz skrót meczu Sampdoria - AS Roma [ZDJĘCIA ELEVEN]
Nawet Hitler miał chrapkę
Wysokość 32 centymetry, waga 3800 g. Złota Nike (Puchar Julesa Rimeta - inna nazwa) była obiektem pożądania każdego piłkarza na świecie. Wykonał ją Francuz Abel Lafleur, na zlecenie Międzynarodowej Federacji Piłkarskiej. Ówczesny Przewodniczący FIFA - Jules Rimet - uzgodnił z szefami krajowych federacji, że właśnie to trofeum będzie nagrodą za zdobycie mistrzostwa świata. Nagrodą przechodnią. - Dopiero, kto pierwszy zwycięży w turnieju trzykrotnie, otrzyma puchar na własność - napisał w specjalnym dokumencie, który został oficjalnie zdeponowany w siedzibie światowego związku.
Taką decyzję podjęto jeszcze przed rozpoczęciem pierwszych w historii mistrzostw świata, które w 1930 roku odbyły się w Urugwaju. Tak wygląda początek historii przedmiotu, który najpierw zapracował na legendę, a potem stał się piłkarskim Świętym Graalem. Graalem, którego dzisiaj szuka cały świat. Bo zapadł się pod ziemię.
Zanim dojdziemy do nocy z 19 na 20 grudnia 1983 roku, warto zatrzymać się w trzech momentach prawie 90-letniej historii mundialu. II wojna światowa - Adolf Hitler, mimo że nie był wielkim fanem sportu, a w szczególności piłki nożnej, wziął sobie za honor przejęcie Złotej Nike. Hitlerowcy prowadzili nawet specjalną akcję, która miała na celu znalezienie wyjątkowego trofeum. Jako że mistrzostwo świata rok przed wybuchem wojny (w 1938 roku) wywalczyli Włosi, należało się spodziewać, iż trofeum jest właśnie w tym kraju. Rzeczywiście. Najpierw było zdeponowane w skarbcu jednego z rzymskich banków. - Tuż przed wybuchem wojny postanowiłem ochronić ten najważniejszy piłkarski puchar na świecie - mówił ówczesny szef włoskiej federacji, Ottorini Barassi. - Zabrałem więc ją ze skarbca i schowałem w swoim mieszkaniu.
W pudełku po butach
Barassi zachował się niezwykle naiwnie. Przecież było wiadomo, że faszyści pierwsze kroki skierują właśnie do niego. Tak też się stało. Żołnierze przez kilka godzin przeszukiwali mieszkanie prezesa włoskiej federacji. Bez efektu. Nic nie znaleźli. Jak to możliwe? - Nie zajrzeli pod moje łóżko - cieszył się działacz. - A ja właśnie tam schowałem pudełko po butach, w którym był puchar.
Pod tym łóżkiem trofeum przeleżało do końca wojny, a potem zostało oddane w ręce włoskiej federacji. - To pierwszy cud - pisał swego czasu "The Guardian".
W 1954 roku Złota Nike trafiła w końcu do Niemiec, a dokładnie Republiki Federalnej Niemiec. Przez cztery lata, aż do MŚ w 1958 w Szwecji, trofeum było przechowywane w różnych miastach naszych zachodnich sąsiadów. Kiedy ujrzało światło dzienne, specjaliści zauważyli, że jest o kilka centymetrów wyższe. Czyżby to był inny przedmiot? - Nieprawda, po prostu przeprowadziliśmy renowację, stąd zapewne takie wrażenie - tłumaczyła FIFA.
Zdaniem wielu historyków to jednak właśnie w latach 1954-58 mogła powstać kopia Złotej Nike i to właśnie ona poszła dalej w świat. A oryginał zaginął.
NA DRUGIEJ STRONIE PRZECZYTASZ M.IN.: O WYJĄTKOWYM, ANGIELSKIM PSIE, KTÓRY ZOSTAŁ CELEBRYTĄ, O TYM CZY ZŁOTA NIKE BYŁA RZECZYWIŚCIE WYKONANA ZE ZŁOTA, ORAZ O WYJĄTKOWO BRUTALNYM MORDERSTWIE CZŁOWIEKA, KTÓRY BYŁ ZAMIESZANY W KRADZIEŻ TROFEUM.
[nextpage]
W 1966 roku doszło do kradzieży pucharu w Anglii (kilka miesięcy przed mundialem). Po tygodniu poszukiwań cenna statua została znaleziona zapakowana w gazety i ukryta w żywopłocie, w południowym Londynie. Znalazcą okazał się... pies! Pickles natychmiast stał się celebrytą, który zagościł w największych brytyjskich bulwarówkach. - I właśnie po szczęśliwym znalezieniu Złotej Nike, Brytyjczycy postanowili wykonać replikę - twierdzi znawca tematu, Simon Kuper. - Czy została wyprodukowana? Tego nie wiadomo. Nie wiadomo również, która Złota Nike trafiła do zwycięzcy mundialu 1966.
Złodzieje opracowali plan kradzieży w knajpie
Historia już jest zawiła i niewyjaśniona, a to dopiero wstęp do naszego tematu. Do punktu kulminacyjnego doszło nocą z 19 na 20 grudnia 1983 roku w Brazylii. To właśnie piłkarze z tego kraju wywalczyli w 1970 roku prawo do Złotej Nike. Otrzymali ją, za trzecie mistrzostwo świata, na własność. Puchar został umieszczony w siedzibie brazylijskiej federacji, na trzecim piętrze. Budynek był chroniony przez 24 godziny na dobę. Wydawało się, że trofeum jest bezpieczne. Kto w kraju, gdzie futbol jest religią, mógłby podnieść rękę na relikwię.
A jednak...
***
- Antonio, pomożesz? - wysoki brunet nalewał kolejny kieliszek 40-procentowego trunku swojemu kompanowi, z którym siedział przy stoliku schowanym w narożniku typowej brazylijskiej knajpy położonej na przedmieściach Rio de Janeiro.
- Stary, ale to jakbyśmy ukradli hostię z kościoła - Antonio mówił już z wyraźnymi problemami. Czuł się jak na odpustowej karuzeli. Świat wirował wokół niego.
- Nie przesadzaj, to jest podobno warte 8 tysięcy dolarów. To kupa szmalu!
***
Wielu znawców (m.in. portal Museu dos Esportes) twierdzi, że pomysł kradzieży pucharu zrodził się właśnie w jednej z podmiejskich spelun. Podczas kolejnej mocno zakrapianej imprezy dwóch (lub trzech) złodziei postanowiło zrobić skok na siedzibę brazylijskiej federacji. Akcję przeprowadzili kilka dni przed Bożym Narodzeniem. Skorzystali z faktu, że część policjantów przebywała już na świątecznych urlopach. O godz. 23 (tak wynika z raportu firmy ochroniarskiej) Złota Nike była na swoim miejscu. 20 minut po północy, podczas kolejnego obchodu, wykryto włamanie.
- Wartość rynkowa tego pucharu jest niewspółmiernie mniejsza niż wartość duchowa - apelował następnego dnia w telewizji szef brazylijskiego związku, Giulite Coutinho. - Chciałem przemówić do sumienia złodziei. Oddajcie nasz skarb.
Policja przeszukała wszystkie okoliczne fabryki, które mogłyby przetopić puchar na złoto. Bez efektu. Trofeum zapadło się pod ziemię. Zapadło i... do dzisiaj nie znalazło. Większość historyków twierdzi, że rzeczywiście zostało przetopione w kilka tygodni po kradzieży. Jednak nie należy wykluczać, że Złota Piłka nadal istnieje. Być może zajmuje eksponowane miejsce w prywatnej kolekcji jednego z milionerów. Kto wie.
Siedem kul w ciele podejrzanego
Nie wszystko jest jednak takie oczywiste. Zdaniem Kupera, Złota Nike nie była wcale złota. - Została wykonana głównie ze srebra i jedynie pokryta cenniejszym kruszcem - przyznał pisarz i dziennikarz.
Dlatego teza związana z przetopieniem na złoto, którą od 24 lat forsuje brazylijska policja, jest mocno kontrowersyjna. Paul Gadsby - autor powieści kryminalnej opowiadającej o kradzieży trofeum z 1966 roku - wysnuł wniosek, że puchar został sprzedany prywatnemu kolekcjonerowi.
Smaczku całej zawiłej sprawie dodaje fakt, że jeden z podejrzanych o kradzież - Antonio Carlos Aranha - został w 1989 roku zamordowany. Podczas sekcji zwłok odkryto, że strzelano do niego z bliskiej odległości aż siedmiokrotnie. - To była wyjątkowo brutalna egzekucja - głosił komunikat.
- Najprawdopodobniej Aranha został zamordowany przez fanatycznego kibica, który nie mógł pogodzić się z tym, że ktoś ważył się podnieść rękę na najważniejszą piłkarską relikwię - można było przeczytać kilka lat temu w jednym z artykuł opublikowanych w serwisie BBC.
A być może Aranha szantażował kolekcjonera, któremu sprzedał piłkarskiego Graala? Kto wie... Gdzie jest Złota Nike? To pytanie już na zawsze będzie dręczyło piłkarskich kibiców. To najbardziej zagmatwana sprawa w historii sportu. Bez szans na rozwiązanie.
***
W jednej ręce trzymał szklankę whisky z 1907 roku, w drugiej pilota. Siedział wygodnie w skórzanym fotelu, zamknął oczy, delektował się cotygodniową chwilą, którą miał tylko dla siebie. W specjalnym pomieszczeniu, do którego nie wpuszczał nawet najbliższych współpracowników, czuło się atmosferę wręcz mistyczną.
Nacisnął przycisk. Zapalił się mały reflektor umieszczony na jednej ze ścian, cichutki dźwięk elektrycznego silniczka opanował dość małe pomieszczenie. Otworzył oczy, przez kilkadziesiąt sekund obserwował, jak na jednej ze ścian otwiera się wcześniej niewidoczna żaluzja. Zza niej wyłoniła się ONA - Złota Nike. Doskonale oświetlona wyglądała imponująco. Lśniła!
Po policzkach popłynęły mu łzy. Łzy szczęścia. Mimo 60 lat na karku, mimo kilku miliardów dolarów na koncie, mimo wieloletniego doświadczenia w biznesie, nie potrafił opanować emocji. - Moja Kochana Nikusia, tylko moja - szeptał.
***
[b]
Marek Bobakowski
[/b]
Chcesz przeczytać wcześniejsze odcinki Poniedziałkowego deja vu - kliknij TUTAJ >>