Jan Bednarek i Paulus Arajuuri - ci stoperzy grali jesienią najczęściej. Fina już w Kolejorzu nie ma, ale w odwodzie pozostaje jeszcze Lasse Nielsen, a Nenad Bjelica mógłby dać szansę nawet Dariuszowi Dudce, który w ostatnim czasie nie grał w ogóle. Wcale więc nie jest powiedziane, że sytuacja Macieja Wilusza ulegnie w trwającym okresie przygotowawczym znaczącej poprawie (jesienią zagrał tylko w siedmiu meczach i to głównie na początku sezonu).
Co postanowi sam 28-latek? - Odkąd wróciłem do klubu z urlopu, nie było w ogóle takiego tematu. Nie zastanawiam się nad tym ile szans dostanę wiosną. Na razie pracuję na swoje miejsce, a czas pokaże co z tego będzie - zaznaczył.
Wilusz podkreśla, że nie docierały do niego doniesienia o zainteresowaniu innych klubów. - Bezpośrednio nikt się ze mną nie kontaktował, a o tym co było w mediach opowiadali mi koledzy. Ja skupiałem się na tym co powinienem, czyli na pracy.
ZOBACZ WIDEO Dariusz Szpakowski odebrał Telekamerę. "Jeszcze jedna i będzie hat-trick"
W przeszłości doświadczony stoper bywał krytykowany. Miało to miejsce w okresie, w którym wrócił do Poznania z wypożyczenia do Korony Kielce. Wytykano mu nie tylko formę sportową, ale też nie najlepsze znoszenie presji, z jaką wiążą się występy w stolicy Wielkopolski. - Gdybym miał słuchać takich opinii, to właściwie musiałbym zrezygnować z gry w piłkę. Tak samo bym zrobił, gdybym był słaby mentalnie. Kiedy pojawiła się możliwość powrotu do Lecha, to nie zastanawiałem się i przyjąłem to wyzwanie - mówił wtedy.
Czego Wilusz potrzebuje dziś, by wreszcie stać się podstawowym obrońcą Kolejorza? - Przede wszystkim trochę szczęścia. To jest jedyna rzecz, która by mi się przydała. Ja się nie zmieniłem, angażuję się maksymalnie, ale piłka bywa przewrotna. Właśnie dlatego liczę, że los w końcu się do mnie uśmiechnie - oznajmił.
Wilusz nie składa jednoznacznych deklaracji co do swojej przyszłości, ale WP SportoweFakty ustaliły nieoficjalnie, że Lech dałby mu zielone światło do odejścia, gdyby pojawiła się satysfakcjonująca oferta. Problem w tym, że te, które spłynęły do tej pory (w tym jedna zagraniczna), nie rzucały na kolana.