- Sędzia w koszykówce nie daje tylu rzutów osobistych, ile tutaj oglądaliśmy karnych - stwierdził Czesław Michniewicz. - Paweł Gil nigdy nie był moim faworytem, ale szanuję go, zwłaszcza że pracujemy w tej samej lidze. Kilka rzeczy mi się jednak nie podoba. Techniczny już w 10. minucie straszył mnie odesłaniem na trybuny, bo opuściłem swoją strefę. Wystarczy spojrzeć co się dzieje w innych ligach, gdzie takie sytuacje występują bardzo często. Tymczasem mnie stawia się do kąta.
Opiekun Bruk-Bet Termaliki podkreślił jednak, że nie obwinia arbitrów o porażkę. - Nie mam zamiaru tak mówić. Bardzo rzadko zdarza się przegrać 0:3 po trzech rzutach karnych i szkoda, że przytrafiło się to akurat nam. Mam zastrzeżenia tylko do drugiej jedenastki. Uważam, że zagranie ręką Wojciecha Kędziory nie wpłynęło na nic. Najbardziej żałuję jednak trzeciej sytuacji, bo Artem Putiwcew dostał za ten faul czerwoną kartkę, która wykluczy go z trudnego spotkania z Lechią Gdańsk - dodał.
Ekipa z Niecieczy wypadła na inaugurację blado i przede wszystkim była bezzębna w ofensywie. - Starannie się do tego meczu przygotowaliśmy i wiedzieliśmy, czego się spodziewać po Lechu. Uważam, że do straty pierwszej bramki widowisko było wyrównane. Gospodarze mieli przewagę wizualną, lecz poza poprzeczką Dawida Kownackiego nie stwarzali sytuacji. Nic wielkiego się nie działo. Nie załamał nas zresztą nawet pierwszy rzut karny. Później dokonałem kilku zmian. Roman Gergel wszedł nawet wcześniej niż planowałem, ale to ze względu na żółtą kartkę Patrika Misaka. Problem w tym, że nie mieliśmy żadnej stuprocentowej okazji. Były dobre momenty, ale one nie przekładały się na groźne strzały. Lech zresztą też nie miał wielu sytuacji. Jeśli ktoś nie oglądał, to słysząc wynik 3:0, pomyśli, że to był mecz bez historii, a ja uważam, że na tak wysoką porażkę nie zasłużyliśmy - zaznaczył Michniewicz.
ZOBACZ WIDEO Podsumowanie zimowego okna transferowego: Grosicki, Legia i Chińczycy