Franciszek Smuda nie był w najlepszym nastroju podczas pomeczowej konferencji prasowej w Kielcach. Ciężko mu się jednak dziwić. - Krótkie podsumowanie, zamiast wygrać mecz, przegraliśmy - rzucił lakonicznie.
Były selekcjoner reprezentacji Polski dopytywany przez dziennikarzy pokusił się jednak o szerszą ocenę porażki Górnika Łęczna z Koroną. Jego zespół do 88. minuty prowadził po golu Bartosza Śpiączki, by ostatecznie zakończyć zawody bez punktów. - Nie wykorzystaliśmy następnych dwóch-trzech sytuacji na strzelenie bramki. Jeżeli się prowadzi 1:0 i widać, że fizycznie mamy mecz pod kontrolą, to takiego spotkania się nie przegrywa.
Smuda bez problemów wskazał element, który najmocniej wpłynął na niepowodzenie jego zespołu. - Czerwona kartka zadecydowała o wszystkim - powiedział, odnosząc się do sytuacji z 72. minuty, kiedy to Javi Hernandez za drugie "żółtko" przedwcześnie zszedł do szatni.
Od tego momentu podbudowana golem zdobytym tuż po przerwie drużyna z Lubelszczyzny wpadła w wyraźny dołek. Mnożyły się proste błędy, a głównym celem stało się rozpaczliwe bronienie prowadzenia. - Na gorąco ciężko cokolwiek powiedzieć, dlaczego tak nerwowo było. Rozumiem tych zawodników, ponieważ co roku walczą o byt w ekstraklasie i jest im trudno. Jestem z nimi i wiem, że z meczu na mecz będzie lepiej. Ta porażka jest dla mnie niezrozumiała, ale niestety tak to bywa, że zamiast wygrać to się przegrywa i to jeszcze w doliczonym czasie.
Kielczanie zawdzięczają komplet punktów decyzji arbitra, który w doliczonym czasie gry dopatrzył się faulu w polu karnym na Ilijanie Micanskim. - O innych problemach w tym meczu już nie będę mówił - zakończył Franciszek Smuda.
Górnik Łęczna po 24 rozegranych meczach ma na swoim koncie 21 punktów i zajmuje ostatnie miejsce w tabeli Lotto Ekstraklasy.
ZOBACZ WIDEO Barcelona rozgromiła rywali i została liderem. Zobacz skrót meczu FC Barcelona - Sporting Gijon [ZDJĘCIA ELEVEN]