Górnik Łęczna znów na łopatkach. "My dominowaliśmy na boisku"

PAP / PAP/Stanisław Rozpędzik
PAP / PAP/Stanisław Rozpędzik

Szybko strzelona bramka zapewniła KGHM Zagłębiu Lubin zwycięstwo we wtorkowym meczu 1:0, a Górnik Łęczna nie potrafił wykorzystać przewagi przez znaczną część spotkania.

Jesienią słabą stroną Górnika Łęczna była postawa w pierwszych kwadransach meczów, kiedy stracił sześć bramek. Po trzech wiosennych spotkaniach mogło wydawać się, że zielono-czarni rozwiązali ten problem, ale we wtorkowym starciu z KGHM Zagłębiem Lubin znów przydarzyła im się wpadka. Piłkarze Górnika w 6. minucie nie upilnowali przed polem karnym Filipa Starzyńskiego, który oddał piękny strzał i nie dał Sergiuszowi Prusakowi żadnych szans. - Cały tydzień trenowaliśmy doskoki, a rywal szybko oddał bardzo dobry strzał - przyznaje Bartosz Śpiączka.

Ten cios sprawił, że Górnik zabrał się do roboty i zdominował przeciwnika. Chociaż łęczyńska drużyna przeważała, to zawiodła jej skuteczność. - W drugiej połowie to była już deklasacja, ale nic z tego nie było, bo nie strzeliliśmy bramki. Przegraliśmy kolejny mecz 0:1 i to jest smutne. Uderzaliśmy głową w mur. Nie udało nam się strzelić bramki, ale wydaje mi się, że Górnik dalej będzie walczył - podkreśla 25-letni napastnik.

Zielono-czarni z niezłej strony zaprezentowali się na tle wyżej notowanego KGHM Zagłębia, ale nie miało to przełożenia na wynik. Górnik wciąż jest ostatni w tabeli Lotto Ekstraklasy i do zajmującej dziewiąte miejsce Pogoni Szczecin traci dziesięć punktów. - Zagłębie jest w pierwszej ósemce i nie było tego widać, bo my dominowaliśmy na boisku. Mecze wygrywa się strzelając bramki, a nie grą. Tak niestety bywa. Musimy zacząć punktować, bo te punkty nam uciekają, a są nam bardzo potrzebne - przekonuje Śpiączka.

ZOBACZ WIDEO Dublet Carlosa Bacci - zobacz skrót mecz AC Milan - Chievo Werona [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Komentarze (0)