Awantura we Wrocławiu: "Ktoś z kimś zadarł i od razu zrobił się tłum"

Newspix / Irek Dorożański
Newspix / Irek Dorożański

W 25. kolejce Lotto Ekstraklasy Śląsk Wrocław przegrał 3:4 z Piastem Gliwice. Już po ostatnim gwizdku sędziego Szymona Marciniaka na boisku doszło do sporej szamotaniny piłkarzy obu drużyn.

Po całym zdarzeniu sędzia czerwonymi kartkami ukarał Łukasza Madeja ze Śląska Wrocław i Heberta z Piasta Gliwice.

- Nie wiem, komu pierwszemu puściły nerwy, o co tam poszło. Jak zwykle w takich sytuacjach, ktoś z kimś zadarł, od razu zrobił się tłum i zaczęło się coś dziać. Szymon Marciniak chyba dokładnie kontrolował, co się tam stało. Było parę kartek i zobaczymy, co napisze w protokole - mówił na gorąco po meczu Jan Urban, trener WKS-u.

Do sytuacji odniósł się także Dariusz Wdowczyk. - Nie wiem, o co poszło w sytuacji po ostatnim gwizdku. Nie było na ten temat rozmowy. Hebert tylko przeprosił za kartkę. Będziemy musieli sobie radzić bez niego - wyjaśnił.

ZOBACZ WIDEO Mateusz Klich: Chciałbym wrócić do reprezentacji, jestem na to gotowy

- Piłka wychodziła na aut i Łukasz Madej walczył o nią z jednym z przeciwników. Nie widziałem, co się dokładnie stało. Po chwili było tam już sporo kolegów - opisał zdarzenie Robert Pich, pomocnik Śląska.

Sam Łukasz Madej po meczu spokojnie analizował tę sytuację. - Doszło do przepychanki i tyle. Co można więcej powiedzieć. Ostatnie minuty, emocje. Pchnął mnie przy aucie i może nie wytrzymałem. Nie powinienem dać się tak sprowokować - wyjaśniał.

- Poniosło mnie, można przeprosić tylko, że takie coś się stało - dodał.

Źródło artykułu: