Puszka coli, suczka Ina i gole, których nie było. To przez to powtarzano piłkarskie mecze

Michał Fabian
Michał Fabian

Uzbekowie mieli prawo czuć się pokrzywdzeni. Padły ostre słowa pod adresem władz FIFA. - Sędzia ukradł naszego drugiego gola, a teraz FIFA ukradła naszą pierwszą bramkę - mówił Aliszer Nikimbajew, szef wydziału międzynarodowego federacji piłkarskiej Uzbekistanu (UFF). - Teraz musimy zaczynać mecz od 0:0. To nie fair w stosunku do naszego zespołu. Jeśli uznali, że należy powtórzyć mecz, powinniśmy go rozpocząć od 38. minuty i rzutu karnego - dodał.

W powtórzonym meczu (8 października 2005) Uzbekistan tylko zremisował z Bahrajnem 1:1. Cztery dni później, w Manamie, bezbramkowy remis promował Bahrajn. Zwycięzca barażu i tak jednak nie pojechał na mundial do Niemiec. Musiał bowiem rozegrać kolejny dwumecz barażowy - tym razem interkontynentalny, z zespołem ze strefy CONCACAF. Drużyna z Zatoki Perskiej zremisowała na wyjeździe 1:1 z prowadzonym przez Leo Beenhakkera Trynidadem i Tobago, po czym uległa rywalowi u siebie 0:1.

Puszką coli w Boninsegnę

Powtórkę spotkań piłkarskich kilkakrotnie zarządzano w Niemczech. Do dziś spore emocje wywołuje incydent z 1971 r. W meczu II rundy Pucharu Europy Mistrzów Krajowych (poprzednik Ligi Mistrzów) Borussia Moenchengladbach trafiła na Inter Mediolan. Pierwsze spotkanie zaplanowano na 20 października 1971 r. na arenie mistrza Niemiec - Boekelbergstadion.

Na bramkę Juppa Heynckesa odpowiedział Roberto Boninsegna, ale Duńczyk Ulrik le Fevre odzyskał prowadzenie dla gospodarzy. W 28. minucie - przy stanie 2:1 - z trybuny zajmowanej przez kibiców Borussii poleciała puszka z coca colą. Został nią trafiony Boninsegna. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości, ale od tego momentu zaczynają się rozbieżności.

Niemcy oskarżali włoskiego napastnika o symulowanie. - Widziałem, jak puszka trafia Boninsegnę w ramię. Na początku wyglądał na zaskoczonego, ale później podszedł do niego kapitan Interu Sandro Mazzola. Krzyknął, że ma się przewrócić. Upadł więc niczym rażony piorunem. Tymczasem puszka była prawie pusta, zauważyłem to, gdy odkopnąłem ją w kierunku bandy. Boninsegna został zniesiony na noszach, ale widzieliśmy, że puszcza oko swoim kolegom. To było wielkie aktorstwo - mówił obrońca Ludwig "Luggi" Mueller. Inni twierdzili, że piłkarzowi kazał udawać trener Interu Gianni Invernizzi.

Relacje Włochów były zgoła odmienne. Dziennikarz Alfeo Biagi, który oglądał mecz z trybun, upierał się, że widział wszystko dokładnie. Boninsegna znajdował się bowiem blisko jego miejsca na trybunach. - Wróciłem z Moenchengladbach z plamami coca coli na moim jasnym płaszczu przeciwdeszczowym. Najsłynniejsza puszka w historii futbolu uderzyła Boninsegnę w kark. Wciąż widzę te ciemne plamy błyszczące w świetle. I pamiętam, jakby to było wczoraj, twarde uderzenie w Boninsegnę. Widziałem, jak Mazzola coś podnosi z murawy i przekazuje to sędziemu. Nagle się odwróciłem: młody, masywny blondyn próbował wymknąć się, ale został natychmiast złapany przez dwóch oficerów policji - opisywał Biagi. Policja rzeczywiście szybko zatrzymała jednego z kibiców, który został uznany za winnego (otrzymał wieloletni zakaz stadionowy). Kilka lat temu rozmawiał z nim "Bild". Mężczyzna do dziś nie przyznaje się do rzucenia puszką w piłkarza Interu.

Sędzia Jef Dorpmans z Holandii przerwał mecz na siedem minut. Drużyny zeszły do szatni. Zapachniało wielkim skandalem, którego Niemcy koniecznie chcieli uniknąć. - Przyszedł do mnie główny komisarz policji z Moenchengladbach. Prosił mnie, by kontynuować mecz, bo na stadionie było 7-8 tysięcy Włochów - wspominał po latach Dorpmans w rozmowie z portalem torfabrik.de. Holenderski sędzia od początku miał wrażenie, że Boninsegna symulował. - W tamtych czasach, gdy grali Włosi, można było z góry założyć, że chodzi o aktorstwo. Ale nie miałem żadnych dowodów.

Narzędzie zbrodni trafiło do muzeum

Mecz wznowiono, Boninsegnę zastąpił Gian Piero Ghio. A Borussia zaczęła strzelać gola za golem. Już do przerwy było 5:1, a po ostatnim gwizdku aż 7:1. Niemcy cieszyli się jednak przedwcześnie. Nie brakuje opinii, że "Nerazzurri" byli przekonani, że po incydencie z puszką włos im z głowy nie spadnie, dlatego pofolgowali sobie po wznowieniu gry. Inni twierdzą, że Borussia rozgrywała kapitalne spotkanie, wychodziło jej wszystko. Po meczu Inter złożył protest w UEFA.

Na posiedzeniu Komisji Dyscyplinarnej stawił się holenderski sędzia. Mówił między innymi o puszce, która wydawała mu się dziwnie lekka. Nie mogła być pełna. - Byłem jednym z tych, którzy uważali powtórzenie meczu za coś niepotrzebnego. Jednak w gremiach UEFA było wówczas wielu Włochów. Inter miał właściwych ludzi na odpowiednich stanowiskach - mówił po latach Dorpmans.

UEFA nakazała powtórzyć spotkanie. Najpierw jednak odbył się mecz w Mediolanie (początkowo miał być rewanżem). 3 listopada 1971 r. Inter wygrał 4:2. Powtórzony mecz w Niemczech rozegrano już nie na Boekelbergstadion, lecz w Berlinie, 1 grudnia 1971 r. Klaus-Dieter Sieloff nie wykorzystał rzutu karnego, spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem. Niemcy pożegnali się z PEMK, a Inter dotarł aż do finału, w którym uległ Ajaksowi Amsterdam 0:2.

Co ciekawe, "narzędzie zbrodni", czyli puszkę coca coli, można obejrzeć w Holandii. Sędzia Dorpmans zabrał ją do ojczyzny i... przekazał do muzeum swojego ulubionego klubu Vitesse Arnhem. Mecz Borussia - Inter doczekał się swojej osobnej nazwy. Niemcy mówią o nim "Büchsenwurfspiel" ("Mecz rzutu puszką"), Włosi - "La Partita della Lattina" ("Mecz puszki").

NA TRZECIEJ STRONIE PRZECZYTASZ M.IN. O ZESPOLE, KTÓRY ZALICZYŁ AŻ DWA POWTÓRZONE MECZE W JEDNYM SEZONIE, A TAKŻE O TYM, KIEDY W NIEMIECKIEJ PIŁCE POWSTAŁO SŁOWO "PHANTOM-TOR"

Czy twoim zdaniem mecz Barcelona - PSG powinien zostać powtórzony?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×