Czytaj w "PN": Pierwszoligowe obostrzenia. Skuteczna przeszkoda?

Limit obcokrajowców spoza UE obowiązujący w Lotto Ekstraklasie to temat gorący, szeroko dyskutowany w ostatnich tygodniach. Niektóre kluby nie mają problemu z tym przepisem, inne głośno artykułują niezadowolenie.

Piłka Nożna
Piłka Nożna
Materiały prasowe / B. Hamanowicz / Miedź Legnica

Przemysław Pawlak

A jak to wygląda w pierwszej lidze, gdzie restrykcje są jeszcze większe?

W ekstraklasie w tym samym czasie w barwach jednego zespołu może przebywać na boisku maksymalnie dwóch zawodników spoza UE, na jej zapleczu tylko jeden. Kluby pierwszoligowe w olbrzymiej większości zbudowały kadry w ten sposób, że znajdziemy w nich po jednym obywatelu niemającym paszportu państwa członkowskiego. Wyjątkiem jest GKS Katowice, posiadający w składzie dwóch takich piłkarzy. Pobieżny przegląd kadr pierwszoligowców obok katowiczan błędnie każe postawić Miedź Legnica, która w ogóle korzysta z największej liczby cudzoziemców w całej stawce - z 11 - niemniej Amerykanin Hunter Gorskie, o czym nie wszystkie portale informują, ma również obywatelstwo polskie, więc limit go nie dotyczy. Drutex-Bytovia Bytów, GKS Tychy, Pogoń Siedlce, Sandecja Nowy Sącz oraz Znicz Pruszków nie mają w kadrze żadnego zawodnika, których przepis obejmuje, zresztą klub z podwarszawskiej miejscowości aktualnie w ogóle nie korzysta z usług obcokrajowców.

Optymalnie dwóch

W pierwszej lidze w sumie występuje 69 cudzoziemców, przy czym zaledwie 14 dotyczy limit (nie liczymy zawodników z podwójnym obywatelstwem). Na pierwszy rzut oka wygląda więc na to, iż problem ograniczeń dla zawodników spoza UE zaplecza ekstraklasy nie nęka. W praktyce jest jednak trochę inaczej, a wynika to poniekąd z zasobności portfeli. Na najwyższym szczeblu rozgrywek kilka klubów, na przykład Legia Warszawa, ma większą liczbę piłkarzy spoza UE, niż może przebywać na boisku w jednym czasie, godząc się na to, że nie wszyscy będą mogli razem grać. Ale mistrzowie Polski w naszych warunkach dysponują wielkim budżetem, po prostu stać ich na utrzymywanie takich graczy, pierwszoligowcy, nawet ci najbogatsi, nie mogą sobie na to pozwolić.

- Jeśli w kadrze jest już dobry piłkarz spoza Unii Europejskiej, nikt nie zdecyduje się na sprowadzenie kolejnego - mówi trener Miedzi Ryszard Tarasiewicz. - Z dwóch powodów, po pierwsze, ponieważ zagrać razem nie będą mogli, po drugie, można oczywiście ich wymieniać na boisku, niemniej zakładając, że sprowadzamy zawodników gotowych do gry, o określonych umiejętnościach, na pewno nie będzie tanio, po prostu w realiach pierwszoligowych klubów nie stać na zawodników, z których nie mogą w pełni korzystać. I owszem, do klubu trafiają oferty zagranicznych zawodników, ale tymi od niepochodzących z krajów UE właściwie nie zawracamy sobie głowy. Jeśli więc chodzi o mnie, limit jest zbyt restrykcyjny, optymalnie byłoby, gdyby zawodników spoza UE mogło na boisku w jednym zespole przebywać dwóch.

A przecież na poziomie pierwszej ligi kształt kadry determinuje nie tylko limit dla zawodników pochodzących z krajów nienależących do europejskiej wspólnoty, ale również obowiązek gry młodzieżowca. Przepis skonstruowany jest tak, iż w trakcie meczu przez 90 minut w każdym zespole na boisku przebywać musi przynajmniej jeden taki piłkarz, siłą rzeczy więc klub w kadrze posiadać powinien przynajmniej dwóch młodzieżowców gotowych do gry na wysokim poziomie, a najlepiej trzech, na wypadek zmian czy innych wypadków losowych, jak kontuzje, choć nie czerwone kartki obejrzane w trakcie meczu

(...)

CAŁY ARTYKUŁ W NAJNOWSZYM NUMERZE TYGODNIKA "PIŁKA NOŻNA".

[b]ZOBACZ WIDEO Sześć goli w meczu Barcelony. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN] [/b]
Czy popierasz limit obcokrajowców spoza UE?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×