Sebastian Radzio. W kleszczach boreliozy

Newspix / RADOSLAW JOZWIAK
Newspix / RADOSLAW JOZWIAK

- Złamano mnie, ale wstałem, walczę i wrócę - obiecywał dwa lata temu Sebastian Radzio. Walczył, ale bitwę przegrał. Leczenie nie przyniosło rezultatów. Piłkarz cierpi na boreliozę. Ostatnią deską ratunku jest kosztowna kuracja w Niemczech.

W czerwcu 2014 roku po meczu Wigier Suwałki ze Stalą Rzeszów cieszył się jeszcze jak dziecko. Był ojcem sukcesu. Strzelił trzy gole, jego zespół wygrał 3:2 i awansował do I ligi. To był historyczny dzień. Jeszcze wtedy nie wiedział, że wkrótce całą radość trafi szlag. I nadejdą dni koszmarne.

Wszystko przez ugryzienie kleszcza. Sam 26-letni piłkarz nie do końca nawet wie którego, bo miał ich kilka. Do krwi wdała się bakteria i przez lata siała spustoszenie w organizmie. Sebastian Radzio miał problemy z sercem (nocne arytmie), zbierał mu się pod kolanami płyn, swędziały nogi, bolały mięśnie i stawy, sztywniały kończyny aż musiał przerwać karierę. Nikt nie był w stanie mu pomóc. Podejrzewano boreliozę, ale dokładne testy mające potwierdzić chorobę dały wynik negatywny. Trop niesłusznie upadł, a piłkarz rozpoczął w Warszawie leczenie na reaktywne zapalenie stawów. Tyle, że poprawy nie było.

Psychicznie rozbity rozpaczliwie szukał pomocy. Wsparcie otrzymał od psychologa dr Piotra Wierzbińskiego z Łodzi. Powrócił trop boreliozy. Pomocnik pojechał do Krakowa, gdzie spotkał się z dr Beatą Kowalską-Werbowy. Wybitną specjalistką, która sama zmagała się z chorobą, stając się z konieczności ekspertem w tej dziedzinie. Pomogła wielu ludziom, w tym piłkarzowi Konradowi Gołosiowi.

Radzio podjął więc leczenie. Zapewniano go, że ma młody, silny organizm i wyzdrowieje. Jedyne co miał robić to stosować się do zaleceń. Musiał przejść na specjalną dietę, łykać suplementy i witaminy. Do tego faszerował się antybiotykami, przyjmował ich cztery rodzaje w różnych kombinacjach. To wyniszczało organizm, ale celem było pozbycie się bakterii.

ZOBACZ WIDEO Zabójcza skuteczność Moraty dała Realowi triumf z Leganes - zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN]

- Przetrzymam to i wrócę do tego, co kocham - mówił WP SportoweFakty w wywiadzie z czerwca 2015 roku. Przeszedł kurację i rozpoczął treningi w IV-ligowej Andrespolii Wiśniowa Góra. Jednak po odstawieniu leków kłopoty ze zdrowiem powróciły jak niechciany bumerang. Wtedy też zdecydował, że dosyć już łykania prochów. Antybiotyki brał przez półtora roku i w niczym mu nie pomogły. Powiedział "pas".

Bawarska deska ostatniego ratunku 

Nadzieja na wyzdrowienie ciągle jednak jest. Ostatnią deską ratunku jest teraz dla niego klinika Bad Aibling pod Rosenheim w Bawarii.

Piłkarz mówi nam: - Szansa pojawiła się nagle. Mój znajomy dowiedział się o tej możliwości leczenia. Podgrzewają tam ciało do 41,6 stopni Celsjusza i podają antybiotyki. Do tego dochodzi oczyszczanie jelit, ozonoterapia i wzmocnienie układu odpornościowego. Uzupełniają wszystkie braki witamin i minerałów. Dają mi duże szanse na wyzdrowienie.

Problemem jest koszt. - Żeby myśleć o pełnej kuracji potrzeba 25 tys. euro. Nie stać mnie na taki wydatek - bezradnie rozkłada ręce.

Ma jednak kumpli, którzy poruszeni jego losem postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Mariusz Rachubiński i Witold Kurzawa (piłkarze Andrespolii Wiśniowa Góra) wpadli na pomysł zbiórki na Facebooku, akcja pomocy nabrała tam rozpędu. Klubowe konto, na które można wpłacać pieniądze udostępnił prezes Wigier Suwałki Dariusz Mazur. Akcję poparli piłkarze Lotto Ekstraklasy, tacy jak Seweryn Kiełpin, Maciej Makuszewski, Krzysztof Baran, a Zagłębie Lubin, Bruk-Bet Termalica Nieciecza, Wisła Płock czy Sandecja Nowy Sącz przysłały na licytacje koszulki z podpisami zawodników. Swoją pomoc zaoferował też grający w Niemczech Rafał Gikiewicz. Grono ludzi dobrej woli stale się powiększa.

Borelioza zbiera żniwa

W 2016 roku w Polsce na boreliozę zachorowało 21 220 osób, to o prawie 56 procent więcej niż w roku poprzednim. Olbrzymia ilość osób nawet nie wie, że jest zainfekowana, dlatego trudno podać miarodajną liczbę infekcji w skali kraju. Mnogość różnego rodzaju objawów utrudnia rozpoznanie. - Czasem to co się dzieje z chorymi jest trudne do pojęcia. Kiedy byłam chora jadąc do pracy, bardzo skupiona nad jazdą, dojeżdżałam w zupełnie inne miejsca Krakowa - opowiada dr Beata Kowalska-Werbowy.

Borelioza to choroba zakaźna wywoływana przez bakterie Borrelia. Nie ma na nią szczepionki ochronnej. Do zarażenia dochodzi przez kontakt ze śliną lub wymiocinami kleszcza, dlatego ważne jest, aby nie bagatelizować żadnego ugryzienia. Jeśli w miejscu ukąszenia pojawi się rumień to znak, że zostaliśmy zarażeni. Trzeba wówczas koniecznie poddać się antybiotykoterapii. W innym wypadku borelia "zadomowi się" w organizmie i da o sobie znać po latach. Wówczas trudno ją wykryć, a jeszcze trudniej wyeliminować.

- Chciałbym nagłośnić problem. Pisze do mnie dużo ludzi chorych, którzy nie mają pieniędzy na leczenie. Refundowana jest jedynie śmieszna trzytygodniowa terapia antybiotykiem. Nie mówiąc o diagnostyce, gdzie każdy badania musi robić z własnej kieszeni, a to jest bardzo drogie - apeluje Radzio.

Można mu pomóc

Były piłkarz Wigier Suwałki, Widzewa Łódź, Ruchu Radzionków potrzebuje wsparcia. Oto numer konta.

Fundacja Akademia Piłkarska Wigry Suwałki
ul. Zarzecze 26, 16-400 Suwałki
Tytuł przelewu: Sebastian Radzio
30 93670007 0010 0050 0920 0004

Komentarze (11)
avatar
Karol Wyszyński
6.04.2017
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Kochani działamy w mediach społecznościowych ! :) #GramzSebą ! 
avatar
zeppo
6.04.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Niedługo wszyscy będziemy na to chorować już nie tylko kleszcze to przenoszą.Antybiotykiem tego nie da się wyleczyć Jest lek na to cholerstwo który raz na zawsze leczy nie ma go w Polsce można Czytaj całość
avatar
greenpi
6.04.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nawet niska kwota wpłacona przez wiele osób dałaby chłopakowi nadzieję. Nikt nie zbiednieje, a pomoc znacząca. 
avatar
Mojsze Winnetou
6.04.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Sam jestem chory na boreliozę to straszne paskudztwo Zdrowia i wytrwałości życzę 
avatar
Eliza Miller
6.04.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Straszny pech. Mój kolega - lekarz - też zachorował. I też najpierw bujał się z diagnozą. Jak już nie mógł chodzić, ledwie widział na oczy, postawili diagnozę.
A mnie kleszcze łapały regularn
Czytaj całość